Ponieważ nie
znalazłem nigdzie tekstu przemówienia bpa Leona Wetmańskiego wygłoszonego w czasie
poświęcenia mostu drogowo-kolejowego im. Legionów Józefa Piłsudskiego w dniu 19
grudnia 1938 r., to staram się odgadnąć, co myślał Błogosławiony Biskup, kiedy słuchał
przemawiających przed nim mówców. Ówczesny prezydent Płocka, Stanisław Wasiak, mówił:
„Most
w Płocku, toć to tysiącletnie marzenia płocczan! Historia nam wskazuje, że Płock nigdy
nie posiadał mostu stałego, a i ten stary, wybudowany przez okupantów niemieckich,
był tylko prowizorycznym i z roku na rok była obawa, iż przy lada większej wodzie
zostanie zniesiony. Dziś wolna Ojczyzna daje nam most – most wybudowany przez polskiego
konstruktora, polskiego inżyniera, polskiego robotnika – most który może być chlubą
Polski” (Piotr Gryszpanowicz, Płockie mosty na Wiśle, TNP Płock 2017, s.71).
Most nie tylko
połączył Płock z Radziwiem, pokonując – jak mówił Prezydent - kolosalną
różnicę poziomów między Radziwiem i Płockiem, nie tylko wbił się swoimi filarami 30 metrów poniżej
dna Wisły, ale też obudził świadomość patriotyczną
wolnych wreszcie Polaków. Jak piszą historycy, Płocczanie nie tylko przyszli tłumnie
na poświęcenie mostu, ale żywo interesowali się postępami prac podczas niecałych
dwóch lat budowy mostu. Można sobie wyobrazić jak rosły ich podziw i duma z umiejętności
i kunsztu polskich inżynierów i robotników. Mówiąc o tym, Prezydent niemal się wzruszył,
dodając: „dziś jako Polak czuję się dumny,
że mamy takich Ministrów [to aluzja do wiceministra komunikacji, pana Piaseckiego],
takich inżynierów i takich robotników”.
Jakże musiał
cieszyć się z takich słów nie tylko bp L. Wetmański, ale także sędziwy abp A. J.
Nowowiejski, który co prawda z powodu choroby nie mógł przybyć na poświęcenie mostu,
ale – jestem o tym przekonany - niejeden raz zza katedry przyglądał się powstającemu
dziełu. Było ono – tak myślę – jednym z owoców życzeń, które bł. abp A. J. Nowowiejski
skierował do nowej Rady Miejskiej, 8 lutego 1917 r. Pisał: „Dzisiaj, gdy miasto nasze cieszy się z przywróconego
mu samorządu, Biskup Płocki składa wam Panowie, zarówno przedstawiciele rdzenni
naszego katolickiego Płocka, jak i wam Panowie przedstawiciele gminy Izraelickiej,
która także od wielu wieków kęs chleba z ludnością katolicką wspólnie spożywa –
życzenia, abyście jak najprędzej doczekawszy się zupełnego rozwinięcia praw swoich,
dla rozkwitu Płocka jak najdłużej pracowali. Cieszę się radością miasta i winszuje
Panom, że staliście się jego wybrańcami” (A. J. Nowowiejski, Listy z Tumskiego Wzgórza,
opr. ks. H. Seweryniak, Płock 2008, s. 122)
Nie wiem,
czy którykolwiek z owych wybrańców płocczan marzył o tym, że za dwadzieścia lat
gród Bolesława wraz z mostem wpisze się w powstający system komunikacyjny odbudowywanej
Ojczyzny. Most otworzył mieszkańców miasta na świat, małą ojczyznę łączył z dużą
częścią wielkiej Ojczyzny. Wspomniał o tym przemawiający również podczas poświęcenia
i otwarcia nowego mostu Minister Komunikacji, Juliusz Ulrych: „Wybudowany w okresie naszej wolności kompleks
linii kolejowych: Kutno – Płock- Radziwie, Płock – Sierpc, Sierpc- Brodnica zostaje
w dniu dzisiejszym poprzez most kolejowo- drogowy przez Wisłę połączony w jedną
linię kolejową, mianowicie Kutno-Brodnica o długości 140 km. Jeśli uwzględnić, że
w okresie Polski Niepodległej została wybudowana cała linia kolejowa Toruń-Nasielsk,
o długości 166 km., to trzeba przyznać, że ta część kraju z Płockiem na czele, tak
bardzo upośledzona pod względem komunikacyjnym w okresie niewoli, w dobie wolności
dostała bardzo dużo” (Gryszpanowicz, jw. s. 73)
Polacy mogli wracać do swoich
braci w innych częściach Ojczyzny, mogli też powracać do siebie. Kto z nas nie przeżył
zauroczenia panoramą Płocka, widzianą z mostu od strony Radziwia. Nigdy nie zapomnę
swego powrotu ze studiów w Rzymie w 1984 r. Wracałem po trzech latach nieobecności
w Ojczyźnie; była sierpniowa letnia noc. Kiedy po kilkunastu godzinach podróży samochodem
nagle znalazłem się na moście, z lewej strony odsłoniła się bryła wzgórza tumskiego,
którego lampy odbijały się w czarnych wodach Wisły. Podnosząc oczy na oświetloną
bryłę katedry, jej wieże, Zamek książąt Mazowieckich, ogarnęło mnie jednocześnie
radość, wzruszenie i zachwyt. Poczułem ucisk w gardle, serce zaczęło bić szybciej
w głowie kołatała się jedna myśl: jesteś w domu, u siebie, w na swojej ziemi..
W tym kontekście
nie mogę zapomnieć tych naszych braci, którzy widzieli płocki most zniszczony. Jaką
ironią losu było to, że poświęcony w 1938 r. most pierwsze próby zniszczenia [nieudanego]
przeżył już 1 września 1939 r. poprzez bombardowanie niemieckie. A jakąż tragedią
musiała być decyzja Generała Andersa, który broniąc się przed nacierającymi Niemcami,
rozkazał wysadzić most 8 września 1939 r. Podczas wojny Niemcy go odbudowali, aby
20 stycznie 1945 r. podczas chaotycznej ucieczki z Płocka, znowu go zniszczyć.
Po ostatniej
wojnie odbudowa mostu trwała dłużej niż jego przedwojenna budowa. Most – pod patronatem
Konstantego Rokossowskiego - otwarto 18 czerwca 1950 r. Nie było poświęcenia, były
przemówienia Ministr4a Komunikacji, przedstawicieli Miejskiego i Wojewódzkiego Komitetu
PZPR, odśpiewano Hymn Państwowy i Międzynarodówkę, a Minister – jak skrupulatnie
notuje Piotr Gryszpanowicz - wzniósł okrzyk na cześć Związku Radzieckiego. Potem
było kilka remontów, pojawią się nowa nazwa mostu - Ludowego Wojska Polskiego (1963)
- by w roku 1991 powrócił znowu Marszałek Józef Piłsudski i jego Legiony.
Każdy ma własną
opowieść o naszym moście, w której zawarte są osobiste olśnienia, miłości, rozstania
i pojednania. Gdybym nie bał się wielkich słów, powiedziałbym, że most nie tylko
symbolicznie, ale i realnie łączy nas z miłością, o której pięknie pisał rosyjski
poeta. Eugeniusz
Jewtuszenko. Dlatego jego wiersz dedykuję zarówno budowniczym naszego mostu, jak
i jego wszystkim restauratorom, łącznie z organizatorem pięknej uroczystości komemoracyjnej,
p. Piotrem Gryszpanowiczem. .
Modlitwa
Na moście nad Sekwaną szklaną / chłopiec z dziewczyną
- nikt poza tym. /Sami nad blaskiem lamp i planet./
Ponad szaleńczym zgiełkiem świata./Gdzieś tam upadły właśnie rządy,/ gdzie indziej
ktoś przemawia górnie,/ lecz ich to tutaj nie obchodzi, / tak jak Sekwany wody chmurne
/stoją bez pieszczot i bez słowa, / płaszczem okryli się przed deszczem,/
jakby ktoś w celofanie schował /dar ziemi, ziemi dni jutrzejszych.
Boże
daj nam nie skarby, domy /i nie gniazdeczka czczej czułości, / lecz pozwól
w każdej świata stronie -
stać -
dwojgu -
na wysokim moście.
Na moście wpiętym trwale w niebo
na moście
świętych prawd i zasad,
na moście, co nad czas się sklepia,
i nad postępem,
fałszem,
zdradą.