Na
początku maja, kiedy maturzyści zdawali egzamin pisemny z języka polskiego, miałem
okazję wczytywać się w zdanie Hipokratesa, zapisane nad drzwiami wejściowymi jednego
z oddziałów szpitalnych w Bydgoszczy: „Życie
krótkie, sztuka długa, sposobność przemijająca, doświadczenie złudne, wyrokowanie
trudne”. Obok wisiał prosty krzyż. Mimo moich niemałych doświadczeń szpitalnych,
pierwszy raz spotkałem takie zestawienie. Na ogół w polskich salach szpitalnych
wiszą krzyże, tam gdzie ich nie ma, przy łóżkach chorych wiele obrazków z Jezusem
Miłosiernym, Siostrą Faustyną, O. Pio.
Hipokrates
nie kłóci się z przesłaniem płynącym z krzyża, o czym najlepiej wiedzą lekarze znający
zarówno ryzyko wyrokowania, jak i siłę
nadziei religijnej. W salach szpitalnych nadzieja nie zawsze umiera ostatnia, więc
ludzie wierzący w Boga spoglądają na krzyż, religia przychodzi w sukurs szczytnemu
i dumnemu humanizmowi. Podobnie dzieje się w „Lalce” B. Prusa, która zdominowała
pytania maturalne w 2016 r. W ostatniej scenie powieści autor każe jednemu z bohaterów
umieścić dumne słowa Horacego „nie cały umrę” ( non omnis moriar) na krzyżu. Węgiełek posłuchał „księdza proboszcza”
i wyciął je na krzyżu, postawionym na ruinach zasławskiego zamku.
W
ten sposób dociera do nas, że życie nie tylko Rzeckiego z „Lalki”, ale niczyje życie
nie jest bezwartościowe. Nie jesteśmy „jak liście, którymi wiatr ciska”, żeby posłużyć
się słowami Prusa, który w tym roku przypomina to maturzystom, a poprzez nich rodzicom,
dziennikarzom, wszystkim, którzy z sentymentem wspominają własne matury. Co rok
z uwagą śledzę tematy z polskiego, czasami próbuję nawet odpowiedzieć na pytania
dotyczące poprawności stylu, zapisu, związków frazeologicznych, itp. Zdarza mi się
zazdrościć współczesnym maturzystom niemałej wiedzy, choć z drugiej strony nie rozumiem,
dlaczego tych sprawności polonistycznych nie spotykam w pracach magisterskich, których
sprawdzanie jest dopustem Bożym.
Wracając
do tegorocznej matury z języka polskiego, zaciekawiły mnie również dwa opracowania
o języku w internecie, a zwłaszcza teza,
że esemesy i mejle coraz mniej mają wspólnego z językiem pisanym. W tezach maturalnych
sugeruje się, że niepotrzebnie martwimy się banalizacją języka internetowego. Język
esemesów i maili jest odrębnym językiem, jego rozwój nie spowoduje zaniku języka
pisanego, tak jak sztuka kulinarna nie została zastąpiona przez fast foody. Może i nie spowoduje, ale trudno
zapomnieć w tym kontekście o języku prac magisterskich, spadającym czytelnictwie
książek, zaniku epistolografii, nie mówiąc już o deficycie komunikacji personalnej
między młodymi ludźmi.
W
tegorocznej maturze z języka polskiego zastanowiło mnie jednak najbardziej zadanie
nr 3. Polegało ono na opracowaniu
tematu: „czy warto kochać, jeśli miłość może
być źródłem cierpienia? Rozważ problem i uzasadnij swoje stanowisko, odwołując się
do fragmentu <Dziadów> cz. IV Adama Mickiewicza i do innych tekstów kultury”.
Ciekaw jestem, jak maturzyści odpowiadali na to pytanie? Przecież słowo miłość
w języku polskim ma przynajmniej trzy znaczenia (miłość erotyczna, miłość przyjaźni, miłość oblubieńcza), nie mówiąc
o słowu cierpienie (zło fizyczne, psychiczne,
metafizyczne).
Nawet
jeśli ograniczymy odpowiedź na powyższe pytanie do miłości jako zakochania romantycznego,
to poza Lalką Prusa, Romeo i Julia W. Szekspira czy filmem Titanic J. Camerona, dziełami mającymi popierać
tezę o miłości jako źródle cierpienia, istnieje wiele dowodów na to, iż warto kochać,
nawet jeśli miłość jest źródłem cierpienia. Po co w ogóle tu owa dychotomia; a może
miłość integralnie pojęta nie tyle przeciwstawia się cierpieniu, co jest lekarstwem
na bóle istnienia? Ciekaw jestem, ilu maturzystów poszło tym tropem, ilu z nich
wplotło w tok swojego opracowania Hymn o miłości
św. Pawła, gdzie mówi się o miłości cierpliwej
i szlachetnej. Ta miłość nie szuka siebie, nie wybucha gniewem, nie liczy
doznanych krzywd; wszystko wytrzymuje, wszystkiemu wierzy, ufa. I nigdy się nie
kończy. .
To
przecież nie utopia, ale najgłębsza prawda o życiu człowieka. A jednak bez odniesienia
religijnego, jeśli chcecie transcendentalnego, łatwo ją zagubić. Prus chyba wiedział
o tym, przeczuwał to też ordynator, który kazał powiesić krzyż obok zdania Hipokratesa
w bydgoskim szpitalu.
Czy
zdają sobie z tego sprawę katecheci, którzy tegorocznym tematom maturalnym z języka
polskiego powinni poświęcić przynajmniej kilka katechez?