Czekając na wskazówki polskich biskupów w sprawie Komunii osób żyjących w nowych związkach, po rozpadzie ich pierwszego małżeństwa, trzeba bardziej aktywnie rozwijać duszpasterstwo tych osób. W pierwszym rzędzie należy zastanowić się nad sposobami towarzyszenia, rozpoznawania i włączenia ich w życie Kościoła. Papież mówi o ich kruchości, zranieniu i zagubieniu. Chociaż straciły kurs czy wprost są w samym środku burzy (por. Amoris laetitia, nr 291), to jednak nie przestają być członkami Kościoła.
Jakkolwiek każde zagubienie grzeszne Kościół traktuje z jednakową powagą, to rozmiar niepokoju moralnego, jaki rodzą powtórne związki małżeńskie należy uważać za wyjątkowy. Narusza się tu fundamenty przynajmniej dwu sakramentów - małżeństwa w jego nierozerwalności i Eucharystii w wypadku pełnego dostępu do jej skutków. Nie można zapomnieć o zdradzonej wierności, miłości i uczciwości, którą się przysięgało przed Bogiem. Jeśli w przestrzeni takiej zdrady znajdują się dzieci, to ich naturalne prawa do bycia z rodzoną mamą i tatą nie mogą być lekceważone.
Za zaburzonym dzieciństwem w rozbitych rodzinach ciągnie się także zróżnicowana odpowiedzialność za rozpad sakramentalnego małżeństwa. Niesprawiedliwe byłoby jednakowe traktowanie niewiernego małżonka i zdradzonej żony czy matki. Ta nie tylko została zdradzona, lecz także opuszczona. W swojej bezradności wiąże się z nowym mężczyzną, szuka opiekuna dla swoich dzieci. Żyjąc w związku niesakramentalnym, ponosi – przynajmniej gdy chodzi o zakaz przystępowania do Komunii - takie same konsekwencje jak jej niewierny małżonek. Czyż nie mamy tu do czynienia z jakąś formą niesprawiedliwości?
Jeśli do tego dodamy liczne wątpliwości sumienia, przed którymi stają osoby żyjące w związkach niesakrmentalnych, to towarzyszenie im w
duszpasterstwie parafialnym nabiera konkretnych treści. Nie można zapomnieć, że osoby te nie przystępują do sakramentu pokuty, najczęściej nie mają kierownika duchowego, a dylematy sumienia rozwiązują w poczuciu żalu, krzywdy i pretensji. W ich życiu mogą pojawić się dwie formy grzechu przeciwko Duchowi Świętemu. Jedni tłumaczą sobie, że Bóg jest Miłosierny, więc grzeszą w nadziei miłosierdzia Bożego. Drudzy przeciwnie - wątpią w możliwość osiągnięcia łaski sakramentalnego odpuszczenia grzechów i zbawienia.
Wobec tylu problemów osób żyjących w związkach niesakramentalnych, niepokoi mała aktywność duszpasterska Kościoła w Polsce. Istnieje u nas około 40 ośrodków duszpasterskich, w których prowadzi się w miarę systematyczną pracę z osobami niesakramentalnymi. Działają one głównie w największych miastach. Niestety, duża część polskich diecezji jest ich pozbawiona. Wciąż dyskutuje się o powołaniu ogólnopolskich i diecezjalnych struktur duszpasterskich dla osób żyjących w związkach niesakramentalnych. Z tego co wiem - takich struktur brak. Pierwsze w Polsce spotkanie duszpasterzy osób żyjących w związkach niesakramentalnych odbyło się w 2015 r. i miało na celu raczej pomóc w wypracowaniu stanowiska polskich biskupów przed XIV Zwyczajnym Synodem Biskupów na temat rodziny.
Niektórzy duszpasterze dzielili się swoim doświadczeniem. Wydaje się, że nie istnieje wielu przekonanych do takiej pracy duszpasterzy, a jeszcze mniej jest tych, którzy szukają sposobów dotarcia do osób żyjących w związkach niesakramentalnych. Może się mylę, ale mam wrażenie, że duch takich pionierów jak o. Paciuszkiewicz czy Pałyga gdzieś się ulotnił. Niepokoi też to, że duszpasterze osób żyjących w związkach niesakramentalnych ciągle są napominani, aby w ich pracy nie dokonało się nieproporcjonalne przesunięcie uwagi w stronę związków niesakramentalnych, ponieważ należy dbać o zdrowe rodziny.
Nieoceniony papież Franciszek odsłania krótkowzroczność takiego stawiania sprawy. W Amoris laetitia ukazuje tak wiele obszarów poranionego życia w powtórnych związkach, że doprawdy mamy nad czym się zastanawiać. Dlatego naszych dyskusji nad papieską adhortacją nie koncentrujmy wokół Komunii, ale zacznijmy współpracę na poziomie ogólnopolskim, stwórzmy strukturę przy Sekretariacie Episkopatu Polski, odpowiedzialną za wspieranie grupy duszpasterzy. Zacznijmy wymianę myśli, sposobów pracy, odkryjmy ludzi świeckich zainteresowanych takim duszpasterstwem czy to z racji osobistych, czy z powodu przynależności do różnych stowarzyszeń rodzinnych, które także mogłyby otworzyć się na tę problematykę.