Dni Kultury Chrześcijańskiej w Płocku są
prostą kontynuacją Tygodni Kultury Chrześcijańskiej, które w naszym mieście rozpoczęły
swój żywot bodajże w 1985 r. Były to czasy – jak pamiętają starsi - dawnego ustroju,
ale nowej nadziei. Co prawda ta nadzieja nie przynosiła jeszcze owoców w ekonomii,
polityce i administracji, ale w kulturze, w życiu religijnym, w duszpasterstwie
owocowała fantastycznymi dziełami. Wierzę, że ktoś kiedyś opisze tamte Tygodnie
Kultury Chrześcijańskiej, tamte dyskusje teologiczno-filozoficzne, tamte spektakle
teatralne w kościołach, wystawy malarskie, dyskusje o filmach i książkach.
Przybywając po studiach do Płocka w 1984
r., trafiłem na niezwykle żywe środowisko księży i katolików świeckich. Miałem szczęście
współpracować wówczas z dwoma grupami świeckich katolików, które wzajemnie się uzupełniały,
nadając ton Tygodniom Kultury Chrześcijańskiej. Pierwsza grupę stanowił Instytut
Wyższej Kultury Religijnej dla świeckich, przekształcony niebawem przez ks. R. Jaworskiego
w Studium Teologiczne dla świeckich. Drugie środowisko tworzył Klub Inteligencji
Katolickiej, który – przynajmniej do czasu odzyskania pełnej niepodległości – stał
się miejscem spotkania aktywnych katolików z Solidarności, opozycji, z nowych ruchów religijnych i społecznych. Byli
wśród nich fantastyczni społecznicy, dzielni patrioci szukający swego miejsca w
życiu społecznym, ludzie marzący o nowym ustroju, choć w pełni doceniający znaczenie
wspólnoty, kultury, tradycji. Warto przypomnieć, że przez kilka lat to Klub Inteligencji
Katolickiej w Płocku był odpowiedzialny za organizowanie Tygodni Kultury w naszym
mieście.
Nie powiem, że w drugiej połowie lat osiemdziesiątych
zeszłego wieku nie dało się wyczuć różnic politycznych między katolikami zaangażowanymi
społecznie czy nawet politycznie. A jednak był to czas, kiedy nie wsączono w głowy
Polaków lęku przed katolickim państwem wyznaniowym.
Ciemnogrodem nie nazywano tych z prawej
strony, nie było chyba pojęcia lewactwo,
choć w powszechnym użyciu była komuna.
Nie pamiętam też pojęcia oszołom, ani
też owej nachalnej poprawności politycznej, która wpycha ludzi do obozów jednakowo
myślących, tworzy koterie, narzuca klapki na oczy, ideologizuje myślenie, czasami
miernotom intelektualnym zapewnia alibi.
W czasie płockich Dni Kultury Chrześcijańskiej
zawsze była okazja do szczerej rozmowy na wszystkie tematy. Bardzo się cieszę, że
te Dni przetrwały, a nawet - jak śmiem sądzić po tegorocznych Dniach Kultury – wcale
nieźle się mają. Zdaje się, nie jest to praktyka powszechna w Polsce. Tym bardziej
cieszy. W naszej diecezji jest to zasługą młodych księży, do niedawna ks. Włodzimierza
Piętki, w tym roku ks. Dariusza. Nowotki,
którzy z woli Księdza Biskupa Piotra Libery odpowiadają za organizację. Cóż
by jednak zrobili bez życzliwej pomocy katolików świeckich, czy to zaangażowanych
w ruchach katolików świeckich, czy pracujących w świeckich instytucjach kultury,
dostrzegających kulturotwórczy wymiar chrześcijaństwa.
Przyznajmy też, że termin owego Tygodnia
Kultury Chrześcijańskiej, wybrany przed trzydziestu laty, okazał się strzałem w
dziesiątkę. Pamiętam, że wówczas inspirowały nas dwie daty: dzień wyboru Jana Pawła
II – 16 października, oraz data śmierci ks. J. Popiełuszki – 19 X. Wokół tego budowaliśmy
nie tylko programy, ale towarzyszyliśmy nauczającemu Papieżowi, przeżywaliśmy Jego
starzenie się, chorobę, śmierć, kanonizację. Gdy chodzi o Księdza Jerzego, co roku
jeździliśmy na tamę we Włocławku, śledziliśmy proces jego zabójców, towarzyszyliśmy
jego beatyfikacji i z nim budowaliśmy nadzieję na nową rzeczywistość społeczno-polityczną.
Kiedy przyszła, co roku ze wzruszeniem na wiślanej tamie pod Włocławkiem, w październikowy
zwykle wietrzny wieczór, śpiewamy Ojczyzno
ma.
Dopiero potem przyszedł Dzień Papieski, Dzieło
Nowego Tysiąclecia, samo wspomnienie świętego Jana Pawła II. Wszystko to doskonale
wpisało się w Dni Kultury Chrześcijańskiej, przeżywane praktycznie w ciągu trzech
tygodni października. Bodaj w żadnej z polskich diecezji nie powstała taka tradycja,
która opasuje Dzień Papieski, obchodzony już od piętnastu lat. U nas, w Płocku,
dochodzi jeszcze wspólna liturgiczna inauguracja roku akademickiego wyższych uczelni
Płocka i Mazowsza. Wprowadzona do kalendarza katedralnego piętnaście lat temu, w
Roku Jubileuszowym, nie tylko trwa, ale dobrze koreluje z kulturą chrześcijańską
i Dniem Papieskim.
W tym roku, poza wspomnianymi datami i rocznicami,
znaczącymi wydarzeniami kulturalnymi okazała się Messa di Gloria Pucciniego, w wykonaniu Płockiej Orkiestry Symfonicznej
i Chóru Pueri et Puellae Cantores Plocenses,
w Bazylice Katedralnej, sesja naukowa o XII wiecznym Pontyfikale Płockim, niedawno
odzyskanej perle płockiego średniowiecza, finał przeglądu etiud teatralnych o świętych
(Zwykli – Niezwykli] czy też serdeczny
przegląd piosenki religijno-papieskiej wśród płockich przedszkolaków. Ważne jest,
że organizatorzy mobilizują zarówno dzieci, młodzież, jak i starszych nie tylko
do konsumpcji kultury, ale i jej tworzenia.
Warto więc podziękować organizatorom, zwłaszcza,
że w większości są to ludzie świeccy. Wystarczy rzucić okiem na program, aby dostrzec,
że tegorocznych Dni Kultury Chrześcijańskiej nie byłoby bez pań Joanny Banasiak,
Romany Załeskiej, pana Marka Mokrowieckiego, państwa Marii i Bogusława Marciniaków,
państwa Anny i Wiktora Bramskich oraz ich wspaniałego Chóru. Cóż byśmy zrobili bez
Klubu Inteligencji Katolickiej, Akcji Katolickiej, Wyższego Seminarium Duchownego
czy też – powiedzmy to – pomocy władz miejskich. Swoje dołożyła Parafia Katedralna
i niezmordowany jej proboszcz, ks. Stefan Cegłowski, który gościł w prastarej Katedrze
wiele wydarzeń kulturalno - religijnych tegorocznych Dni.
Stokrotne Bóg zapłać.