Nie tylko nie ustają spory na temat Amoris laetitia papieża Franciszka, ale mnożą się rozbieżne komentarze, łącznie z nieodpowiedzialnymi oskarżeniami o herezję. W tym kontekście zasadne jest oczekiwanie na stanowisko polskich Biskupów, ale także potrzeba pracy teologicznej, w której podejmie się trud godzenia interpretacji Jana Pawła II i Franciszka. Mówiąc o Janie Pawle II, myślę głównie o encyklice Veritatis splendor, która nie jest cytowana w Amoris laetitia. Wielu teologów na Zachodzie, którzy krytykowali Veritatis splendor tuż po jej ukazaniu się (1993), dzisiaj z entuzjazmem pisze o sumieniu kreatywnym w etyce małżeńskiej, o decydującej roli okoliczności w dochowaniu wierności czy przesądzającym znaczeniu doświadczenia w duszpasterstwie osób żyjących w związkach niesakramentalnych.
Przyznam się, że tak rozwijająca się dyskusja wywołuje u mnie dyskomfort egzystencjalny, duchowy i rozumowy. Dyskomfort egzystencjalny wiąże się z niepokojem wiernego syna Kościoła, postawionego wobec sporów, które stawia pod znakiem zapytania jedność doktryny w Kościele. Prof. Livio Melina, przemawiając na sympozjum poświęconym Amoris laetitia w czasie Zjazdu Teologów Moralistów (Nysa 2017) twierdzi, że być może jedynie po ukazaniu się encykliki Humanae vitae była tak gorąca dyskusja. Wtedy jednak doktryna moralna była zdefiniowana, a kontestacja szła w imię odnowy. Dzisiaj to Papież zaprasza do otwarcia duszpasterskiego, które pociąga pewien konflikt interpretacji.
Nie jest to jednak konflikt nie do przezwyciężenia. Nie trzeba naśladować tych publicystów prawicowo-kościelnych w Polsce, którzy niedawno bronili wierności nauce Jana Pawła II, dzisiaj zaś ostentacyjnie kontestują papieża Franciszka lub wietrzą herezję w Kościele. Nie wiem jak godzą oni swoją duchowość katolicką z takim stanowiskiem, ale wydaje się, że wierność Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła, nawet jeśli każe dostrzec różnice w kładzeniu akcentów przez obu Papieży, powinna polegać na próbie ich godzenia.
To jednak wymaga pokonania dyskomfortu rozumowego, który nie powinien przybierać formy rezygnacji. Rację mają ci katolicy, którzy oczekują od teologów interpretacji idących głębiej niż publicystyka gazetowa. Przecież Jan Paweł II pisał encyklikę Veritatis splendor, o podstawowych problemach nauczania moralnego Kościoła po to, aby bronić związku między wolnością i prawdą. Nic innego nie przyświeca Franciszkowi w VIII rozdziale Amoris laetitia. Odrzucając lęk i święte oburzenie, nie pogłębiajmy poczucia zamieszania, ale z cierpliwością sprawdzajmy każdą możliwość, którą niesie chrześcijański etos miłosierdzia, tak często przywoływany przez Franciszka.
W tym kontekście piszący te słowa ośmielił się – w swoim komentarzu do Amoris laetitia[1] - zadać pytanie: czego nie dopowiedział papież Franciszek w <Amoris laetitia>? Nie zakładam, że nie dopowiedział przez przeoczenie lub świadomą chęć wywołania zamętu. Jeśli czegoś nie dopowiedział, to po to, aby skłonić czytelników adhortacji Amoris laetitia, a zwłaszcza towarzyszących duszpastersko osobom żyjącym w związkach niesakramentalnych, do wysiłku interpretacyjnego. Powinno być to twórcze dopowiedzenie, które prawdę mówiąc jest konieczne przy rozwiązywaniu wszystkich dylematów, a zwłaszcza tych, które trapią chrześcijan żyjących w sytuacjach nieregularnych z punktu widzenia sakramentu małżeństwa.
Takie twórcze dopowiadanie jest zadaniem ekscytującym samym w sobie, towarzyszy ono przecież procesowi życia we wspólnocie małżeńskiej i rodzinnej. Zasługą Franciszka jest to, że otwiera nam oczy na cały szereg problemów teologiczno-duszpasterskich, których nie zauważaliśmy w naszej praktyce parafialnej.
[1] I.
Mroczkowski, Etos miłosierdzia a
wierność małżeńska,. Moralne dylematy osób żyjących w związkach
niesakramentalnych, Płocki Instytut Wydawniczy, Płock 2017.