Maryja została wzięta do nieba z duszą i ciałem. To nie stało się przez przypadek. Tego, kto we Mnie wierzy „wskrzeszę w dniu ostatecznym” – mówi Jezus (J 6,39.51.54). Trzeba, abyśmy w dniu, w którym świętujemy wzięcie Maryi do nieba z duszą i ciałem odnaleźli sens słowa „ciało”.
Dzięki woli Stwórcy ciało nie jest dla człowieka, elementem „zewnętrznym”, lecz współtworzącym go. Współczesna filozofia odcina się od dualizmu Kartezjusza. Nie mówi bowiem, że składamy się z ciała i duszy, lecz raczej, że jesteśmy „ciałem duchowym” lub „duchem wcielonym”. Tomasz z Akwinu nauczał: „Bóg dał człowiekowi ducha i ręce”. Ręka nie jest zatem jedynie rzeczą materialną, jest całkowicie przeniknięta przez inteligencję i czyni to, co duch jej dyktuje. I odwrotnie: mój duch nie może nic uczynić bez ręki. Nie ma żadnego rozdziału między tymi dwoma aspektami mego człowieczeństwa: nie ma niczego, co byłoby tylko cielesne i bądź tylko duchowe. Jesteśmy jednością.
Gdy mówimy o „duszy”, nie mówimy o „rzeczy” oddzielonej i przeciwstawiającej się ciału. Osoba (człowiek) mimo wszystkich zmian fizycznych jakim podlega w ciągu życia: starzec osiemdziesięcioletni w marniejącym i cierpiącym ciele, jest tym samym człowiekiem, którym był w wieku lat 40, gdy pracował i tworzył, jest także tą samą osobą , gdy był 10-dniowym dzieckiem. Jego ciało zmieniło się, ale on pozostaje tą samą osobą. Ten stały element nazywamy „duszą”. Z woli Stwórcy ciało stanowi część integralną naszej osobowości. Jezus miał ciało, Jezus ma ciało. Zmartwychwstanie ciała nie jest przypadkiem, jest od samego początku jest pomyślane przez Boga.
Wniebowzięcie Maryi jest zatem obrazem tego, co Bóg zamierzył stwarzając człowieka. Bóg niweczy wszelkie siły zła, łącznie z ostatnim wrogiem człowieka, jakim jest śmierć ciała.
Ewangelia o wcieleniu Jezusa prowadzi nas bez ustanku do rzeczywistości cielesnych. Duch Święty działa w łonie dwóch kobiet: Maryi i Elżbiety. I tak dzieje się w każdym człowieku. Ciało nie jest ociężałą materią godną pogardy. Kto gardzi ciąłem, gardzi Bogiem. Kto niszczy ciało, niszczy „obraz Boży”. Wniebowzięcie Maryi jest już niejako zawarte w scenie spotkania z Elżbietą: „błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego”. Dobrze, że Ewangelia z uroczystości Wniebowzięcia Maryi, opowiada o tym prostym, bardzo ludzkim zdarzeniu.
Pismo święte milczy o końcu ziemskiego życia Maryi. Nie ma w Ewangelii żadnej wzmianki, żadnego szczegółu dotyczącego Jej śmierci. Wiadomo tylko, że odeszła z ziemi po odejściu z niej Jezusa. Przedtem patrzyła na Jego śmierć i była z uczniami w momencie Zesłania Ducha Świętego. W Ewangelii widzimy Ją w scenie Zwiastowania, gdy niesie Syna Bożego w łonie idąc do Elżbiety, by podzielić się z nią radością i zanieść pomóc. Została w domu Zachariasza i Elżbiety około 3 miesięcy.
Matka Boża całe życie naznaczyła absolutną miłością Boga i bliźnich. Godzina zaśnięcia Jej ciała była ostatnią ofiarą Jej miłości. Koniec życia ziemskiego stał się dla Maryi otwarciem życia w chwale. Ufamy, że tak stanie się z nami.