Triduum 2024

W Wielki Czwartek w liturgii, jak i poza nią, myśl nie koncentruje się na jednym misterium, lecz biegnie ku wielu tajemnicom: niezwykłe osamotnienie, udręczenie i trwoga Jezusa, relacje z ludźmi i z Ojcem, decyzja na wypełnienie woli Ojca.

Wystarczy czytać którąś z Ewangelii synoptycznych, by dostrzec napiętą atmosferę panującą podczas Ostatniej Wieczerzy. Jezus przeżywa opuszczenie i osamotnienie nawet bezpośrednio po ustanowieniu Eucharystii. Bierze chleb, odmawia modlitwę dziękczynną, łamie go i podając uczniom mówi: „To jest moje ciało za was wydane. Czyńcie to na moją pamiątkę”. Po wieczerzy podaje im kielich, mówiąc: „Ten kielich jest nowym przymierzem w mojej krwi, która jest wylewana za was. Lecz oto ręka mojego zdrajcy jest z moją na stole” (Łk 22, 19- 23). Uczniowie dociekają „między sobą, kto spośród nich miałby to uczynić” a następnie spierają się „który z nich jest ważniejszy”.

Jedynie Łukasz w kontekście Ostatniej Wieczerzy ukazuje spór uczniów o władzę. Jeśli pierwszym z nich jest Piotr, który deklaruje, że gotów jest iść z Panem „do więzienia, a nawet na śmierć”, to Jezus mówi do niego: „Piotrze, dziś nim kogut zapieje, trzy razy wyprzesz się tego, że mnie znasz” (Łk 22,34). Okazuje się, że pragnienie władzy zawsze może zdominować człowieka.

Jezus umywając uczniom nogi wyjaśnia na czym wśród Jego wyznawców polega sprawowanie jakiejkolwiek władzy. Jeśli ci, którym powierzono pieczę nad wspólnotą nie naśladują postaw Jezusa i zamiast służyć żądają, aby im służono, to nie tylko sprzeciwiają się woli Chrystusa, ale i wypaczają istotny wymiar chrześcijańskiego życia.

Można by powiedzieć, że sakrament Eucharystii nie został do dziś do końca zrozumiany (także z dystansowaniem się od Komunii). Eucharystia ustanowiona w wyjątkowo dramatycznych warunkach, jest upamiętnieniem Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa. Uwieczniony w niej dramat Wielkiego Czwartku staje przed oczami szczególnie wyraźnie w tym właśnie dniu.

W Wielki Piątek czytania i obrzędy wskazują wiele osób związanych z męką i śmiercią Chrystusa. Są to uczniowie, którzy starają się towarzyszyć Mistrzowi, lub przeciwnie: zdjęci strachem uciekają od Niego. Są też autorytety religijne i cywilne, zaangażowane w wydanie wyroku i jego wykonanie. Są wreszcie kobiety i mężczyźni którzy działają z wiarą i odwagą. Z uczniów zaraz na początku dnia widzimy Piotra, który tuż przed pierwszym pianiem koguta trzy razy wypiera się powiązań z Chrystusem: „Nie znam tego człowieka”. Później nie zapomni nigdy tej nocy i ciemności, które zapanowały w jego sercu. Pamięta o tym nawet wtedy, gdy zmartwychwstały Jezus pyta go trzykrotnie: „Piotrze, miłujesz Mnie?” Jan, uczeń, którego Jezus miłował, idzie z dala za swoim Mistrzem. To on, dzięki znajomościom, ułatwia Piotrowi dostanie się na dziedziniec najwyższego kapłana i bezwolnie przyczynia się do sytuacji, w której Piotr zaparł się Jezusa. Ale Jan stanie też u stóp krzyża wraz z Maryją i innymi kobietami. Jego to umierający Jezus odda Maryi za syna, i jemu powierzy opiekę nad swą Matką: „Niewiasto, oto syn Twój, synu, oto Matka twoja”. Przywilej i odpowiedzialność, wielkie zaufanie okazane umiłowanemu uczniowi, który: „od tej godziny wziął Ją do siebie” (J 19,25-27). Jan, świadek upadku Piotra świadczy, że tuż przed śmiercią, oprócz władzy kluczy królestwa niebieskiego, Jezus ustanowił hierarchię miłości. Maria będzie spełniać rolę matki nie tylko wobec Jana, lecz także wobec wszystkich uczniów Chrystusa i tak pozostanie już na zawsze. Cała Tradycja chrześcijańska jednoznacznie interpretowała to, co stało się pod krzyżem. Maryja jest u stóp krzyża, razem z Marią, żoną Kleofasa i Marią Magdaleną.

Ewangelie synoptyczne wspominają także całą grupę kobiet, stojących dalej od krzyża (por. Mk 15,40-41). Zbliżają się one po zdjęciu Jego ciała i złożeniu na kolanach Matki. Są to kobiety, które towarzyszyły Jezusowi podczas Jego nauczania i działalności. Pozostały także blisko w momencie złożenia ciała do grobu. Są bardziej blisko niż uczniowie. Wczesnym rankiem, po posiłku szabatnim, udają się do grobu, niosąc wonne olejki, aby namaścić ciało Chrystusa i dopełnić obrzędów pogrzebu. W opowiadaniu o Męce, Jan zwraca też uwagę na dwóch faryzeuszy, którzy uwierzyli w Chrystusa, choć ze strachu nie deklarowali tego publicznie. Są to: Józef z Arymatei i Nikodem. Mord dokonany na Chrystusie dodaje im odwagi do ujawnienia się. Józef udaje się do Piłata i prosi o pozwolenie na zdjęcie ciała z krzyża i pochowanie go w grobie, który sobie przygotował. Nikodem, który podobnie jak kobiety, nie słyszał zapowiedzi zmartwychwstania, przyniósł mirrę i aloes do zabalsamowania ciała Chrystusa. Ludzie czynią to, co do nich należy. Bóg czyni swoje. W popołudnie Wielkiego Piątku są jeszcze inni ludzie, którzy w ostatniej minucie znajdą miejsce przy Chrystusie. Ten, który jest nazwany „Dobrym Łotrem”, kieruje do Jezusa pokorną prośbę: „wspomnij na mnie, Panie ...”. Usłyszy w odpowiedzi: „Dzisiaj jeszcze będziesz ze Mną w raju” (Łk 23, 39-49). Ten doświadczony złodziej, staje się, jak powie Tradycja, także „złodziejem (zdobywcą) raju”. Postaci łotrów ukrzyżowanych z Jezusem ukazują, że to nie krzyż zbawia, ożywia, niesie ku życiu, ale miłość, jaką by ona nie była.

Inna postać, to setnik rzymski, który będąc świadkiem tego, co dzieje się przy śmierci Jezusa, woła: „Zaprawdę, Ten był Synem Bożym”. Uwierzył, ponieważ zobaczył.

Wreszcie postać apostoła Tomasz. Uwierzył, gdy dotknął ran Jezusa. One „stały się dowodem Jego tożsamości i upewnieniem, że każde piekło potrafi zamarznąć, jeśli u jego bramy stanie człowiek i powie: „Pan jest ze mną, więc się nie boję. Cóż może uczynić mi człowiek? Nie umrę, ale żyć będę i będę opowiadał o dziełach Pana” (W. Oszajca).

W Wielką Sobotę, po bulwersujących wydarzeniach dnia poprzedniego, wierzący mają okazję do refleksji nad misterium, o którym rzadko się myśli, mianowicie o misterium zstąpienia Jezusa do otchłani, aby znaleźć Adama (= ludzi), obudzić go i wprowadzić do królestwa niebieskiego. Nie chce bowiem sam wstąpić do nieba, ale razem z ludźmi, których wybawił od śmierci wiecznej.

Nikt nie był świadkiem zmartwychwstania i nikt poza Chrystusem nie wie co znaczy zmartwychwstać. Nawet wyjaśniając uczniom sprawy królestwa, Jezus mówił jedynie o swojej śmierci i zmartwychwstaniu. Nie powiedział im jednak co znaczy „zmartwychwstać”. On sam umarł i zmartwychwstał jako pierwszy z ludzi.

W zmartwychwstaniu nie chodzi o powrót do życia, jakie Jezus prowadził na ziemi. Po zmartwychwstaniu ukazywał się uczniom i znikał, stawał wobec nich w pomieszczeniu, do którego drzwi były starannie zamknięte. Usłyszeli pozdrowienie: „Pokój wam. Jam jest. Nie bójcie się”. Inicjatywa w ukazywaniu się i w pozwoleniu na rozpoznanie należała i należy do Jezusa. Obecność i nieobecność, obecność w nieobecności: taka jest relacja Zmartwychwstałego z uczniami, którzy chodzili z Nim trzy lata, a którzy nie wierzą teraz swym oczom i mają trudności w przekroczeniu progu wiary. Do nich wszystkich odnoszą się słowa Jezusa wypowiedziane do Tomasza apostoła: „Nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym” (J 20,27).

Zmartwychwstanie jest kompletnie nowa formą życia, kompletnie inną od dotychczasowego. Podczas życia na ziemi nie wiemy o nim nic, ani nie mamy żadnego doświadczenia tego nowego życia. Kobiety, które wczesnym rankiem pierwszego dnia tygodnia poszły do grobu nie znalazły ciała Jezusa, a aniołowie powiedzieli im: „Nie ma Go tu. Zmartwychwstał” (Łk 24,1-8). Piotr i Jan powiadomieni przez kobiety, zobaczyli w grobie jedynie prześcieradła, którymi był owinięty, ale Jego samego nie zobaczyli (Łk 24,12). Niedziela Wielka nocy zaczyna się więc stwierdzeniem zniknięcia i nieobecności ciała Jezusa. Nie ma Go tam, gdzie się Go szuka, nie ma Go tam, gdzie spodziewano się Go znaleźć. Jezus ukazuje się tym, którzy Go szukają i w sposób, który wyraźnie kojarzy się im z wydarzeniem, które podczas Jego ziemskiego życia, wywarło na nich wyjątkowe wrażenie. Uczniowie idący do Emaus nie rozpoznają Go, nawet wtedy, gdy w drodze wyjaśnia Pisma. Dopiero gest łamania chleba otwiera im oczy.

Zmartwychwstały Syn wraca do Ojca, a jednocześnie wraca do ludzi, do swego Kościoła, któremu zlecił gromadzenie poszukujących Boga i zdążających do Niego. On nie jest jedynie z nimi i między nimi. Wśród nich jest jednak jako centrum koła, które się rozpada, jeśli zgubi swoje centrum.