Miłosierne spojrzenie Jezusa
„Jezus jest obrazem miłosierdzia Ojca” (pż Franciszek).
Oto jedynie trzy przykłady wyjęte z Ewangelii: Jezus jest w
drodze. Ktoś Go zapytuje i mówi, że nie tylko
zna przykazania, lecz zachowuje je od swych wczesnych lat. W tym
momencie, jak czytamy w Ewangelii „Jezus spojrzał nań z miłością”( Mk 10,21). Podobnie
stało się z kobietą, którą „pochwycono” na
cudzołóstwie: „W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty, co
mówisz?”. Jezus nachyliwszy się pisał na ziemi, a „kiedy jeden po drugim
zaczęli odchodzić, poczynając od starszych”, rzekł do niej: „Niewiasto, gdzież
oni są? Nikt cię nie potępił? A ona odrzekła: „Nikt, Panie”. Rzekł do niej
Jezus: „I Ja ciebie nie potępiam. Idź, a od tej chwili już nie grzesz” (J 8,10 –
12). Wymowna jest także scena powołania Mateusza: ujrzał go siedzącego na cle.
Powiedział do niego: „Pójdź za mną”. On wstał i poszedł za Nim”. A w domu
Mateusza, celnicy, grzesznicy i faryzeusze, usłyszeli: „.Nie zdrowym potrzeba
lekarza, ale tym, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć co
znaczy: „Miłosierdzia chcę raczej niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać
sprawiedliwych, ale grzeszników” (Mt 9,9-13).
Pomyślmy o spojrzeniu jakie Jezus kieruje w stronę każdego
człowieka, każdego z nas, o spojrzeniu pełnym miłosierdzia. To jest spojrzenie,
jakim powinniśmy ogarniać naszych bliźnich.
Otwierając Jubileuszowy Rok Miłosierdzia, papież Franciszek
mówił: „Nikt nie może postawić granicy
miłosierdziu Boga i Jego przebaczeniu”. A 13 kwietnia rb. wygłaszając środową
katechezę dodał: „Wszyscy jesteśmy grzesznikami. Jezus, powołując Mateusza,
pokazuje grzesznikom, że nie patrzy na ich przeszłość, stan społeczny, na
konwencje zewnętrzne, ale raczej otwiera przed nimi nową przyszłość. Kiedyś
słyszałem piękne powiedzenie: nie ma świętego bez przeszłości, i nie ma
grzesznika bez przyszłości. Jakież to piękne. I to właśnie czyni Jezus”.