Legendy czyli czytanki, opowiadania odnoszące się do tekstów i wydarzeń zawartych w Ewangeliach, nie mają na celu krytycznej weryfikacji zapisów, lecz w oparciu o nie podają wskazówki dla codziennego życia czytelników bądź słuchaczy, w dostępnej i zrozumiałej dla nich formie. Legenda wpisuje się w nurt popularyzacji chrześcijaństwa. Często wykorzystywano ją w przepowiadaniu. Najważniejsze były wnioski płynące z treści legendy, uczyły bowiem jak żyć i postępować będąc uczniem Chrystusa. Słowem – legenda miała dydaktyczny cel.
Z okazji uroczystości Objawienia Pańskiego (Trzech Króli, Trzech Mędrców), pragnę przywołać jedną z ciekawszych legend powstałych w oparciu o tekst Ewangelii spisanej przez św. Mateusza (2,1-12). Ta legenda nosi tytuł:
„Jak trzej Mędrcy zgubili mądrość i jak ją odnaleźli”.
W jednym z miast na Wschodzie żyli trzej powszechnie szanowani mężczyźni. Miasto chlubiło się nimi. Każdy z nich miał jakiś wyjątkowy dar. Jednego nazywano „Mędrcem”. Gdy przemawiał w zgromadzeniu – słuchano go z uwagą i zainteresowaniem. Potrafił wyjaśniać wydarzenia z życia i używał przy tym słów zrozumiałych dla wszystkich. Umiał także dzielić się ze słuchaczami starą i nową mądrością. Szukali u niego rady nawet ludzie z dalekich stron.
Drugi – potrafił przewidzieć przyszłość. Nazywano go więc „Widzącym”. Korzystał z jego daru król i ludzie, którzy chcieli udać się w daleką podróż. Był kapłanem i składał ofiary swemu bogu. Znał układ gwiazd i ich wpływ na wydarzenia dziejące się w ziemskim świecie. Wiedział, jak potoczą się sprawy dokonujące się pod konkretnym znakiem zodiaku. Ludzie obdarowywali go obficie, lecz on nie przywiązywał wagi do prezentów. Gdy milczał, wiedziano, że miał do przekazania przykre wiadomości, nieszczęścia, klęski żywiołowe, lub wojny.
Trzeciego z mędrców nazywano „Wielkim”. Znał zwyczaje i obrzędy miasta i kraju. Wiedział także jak powinien się człowiek zachować w konkretnym wypadku. Jego rady zasięgano więc, gdy np. trzeba było stanąć przed królem. Znał wszystkie tytuły, jakie nosili wielcy ludzie. Znał też ich słabości. Wiedział jak należy z wielkimi tego świata rozmawiać. Znał spisane i nie spisane reguły życia społecznego. Tego mędrca, zawsze elegancko ubranego, bardziej szanowano, niż kochano. Trzeba też dodać, że żaden z trzech mędrców nie zazdrościł dwom innym ani umiejętności, ani zdolności, ani pozycji w społeczności miasta. W trudnych wypadkach, król wzywał ich do siebie, aby zasięgnąć rady.
Tak było aż do czasu, gdy na niebie ukazała się jasna, nieznana dotąd gwiazda. Wyłoniła się nagle. Pierwszy zobaczył ją „Widzący”. Mędrzec zrozumiał, że oznacza ona narodziny wielkiego króla, który przyniesie ziemi sprawiedliwość, pokój i zbawienie, bo tak mówiły stare, znane mu przepowiednie. „Widzący” podzielił się tym odkryciem z dwoma mędrcami. Wspólnie zdecydowali oddać cześć Nowonarodzonemu. Wyruszyli szlakiem, który wskazywała gwiazda. Po wielu tygodniach znaleźli się w Jerozolimie. Rozmawiali z jej królem i poszli dalej w kierunku, który gwiazda wytyczała. Zatrzymała się nad grotą, w pobliżu Betlejem.
Najpierw miał wejść do niej mędrzec zwany „Wielkim”, ponieważ on najlepiej wiedział jak należy zachować się wobec Nowonarodzonego. Chciał pokazać się Dziecku najbardziej okazale. Ale wejście było niskie i wąskie. Musiał, zatem pochylić się głęboko i zwinąć długi płaszcz, który go okrywał. W mroku groty zobaczył leżące w żłobie Dziecko i dwoje skromnie ubranych ludzi: kobietę i mężczyznę. Spojrzał, więc w kierunku swego kolegi, zwanego „Widzącym”, by się upewnić czy rzeczywiście znalazł się we właściwym miejscu. Tamten potaknął skinieniem głowy. Po chwili wszyscy trzej stali przed Dzieckiem. Mędrzec zwany „Wielkim” przygotowywał się do wygłoszenia słów pozdrowienia i powitania, zgodnie z ceremoniałem, który w takich wypadkach obowiązuje. Gdy jednak chciał przemówić, nie znalazł żadnego słowa, które byłoby odpowiednie do zastanej sytuacji. Nadto, gdy w szerokim geście chciał rozłożyć ramiona, grota okazała się zbyt wąska. Złożył, więc tylko dłonie przed piersią. A gdy chciał paść na twarz przed Nowonarodzonym Królem, grota okazała się zbyt krótka. Klęknął zatem na oba kolana. Dostrzegł jednak, że prześcieradło, na którym leżało Dziecko, jest zbyt wąskie i bardzo cienkie. Natychmiast więc zdjął płaszcz i owinął nim Dziecko. Poczuł się wtedy tak, jakby spadł z jego serca wielki ciężar.
Następnie podszedł do Dziecka „Widzący”. Patrzył na nie z uwagą a Ono uśmiechało się do niego. Po chwili musiał zamknąć oczy, bo twarz Dziecka jaśniała jak słońce. Wydawało mu się również, że otaczają ją gwiazdy. Uświadomił sobie, że widział już wiele sytuacji z życia dzieci, jednak nie umiał ich połączyć w całość i zrozumieć, co oznacza ten obraz. Skłonił więc nisko głowę.
W końcu do Dziecka zbliżył się „Mądry”, zdziwiony, że do tej pory nie padło jeszcze żadne słowo. Nie chciał jednak przerywać milczenia. Wydobył tylko zwój papieru i podał go ojcu Dziecka, szepcząc: „Tutaj spisana jest cała mądrość świata. Czytaj ją Dziecku, gdy dorośnie i będzie mogło zrozumieć to wszystko”. Ojciec Dziecka spojrzał na zwój papieru i rzekł: „Dziękuję ci. My wprawdzie nie umiemy czytać, ale Dziecko będzie się uczyć i przeczyta te słowa”. Następnie złożył delikatnie zwój na za ziemi. „Mądry” zdziwił się wielce słysząc te słowa i widząc swój drogocenny dar na ziemi. Zaskoczony tym zdarzeniem, pokornie pochylił głowę.
Przybysze trwali jakiś czas w milczeniu. Po chwili „Mędrzec” dał znak swoim kolegom i wszyscy wyszli z groty. Gdy byli na zewnątrz, „Wielki” powiedział: „Ja jeszcze do tej pory nie jestem przekonany, czy byliśmy we właściwym miejscu; ale wiem na pewno, że szukaliśmy tego właśnie Dziecka. Ono uczyniło mnie szczęśliwym”. „Widzący” powtarzał jedynie: „Światło, światło, ludzie, ludzie... Nie wiem, co to wszystko ma znaczyć”. „Mądry” tylko głośno westchnął i nic nie powiedział.
W końcu „Wielki” zaproponował: „Wracajmy jak najszybciej do domu. Ty prowadź nas znowu – powiedział do „Widzącego” – Jest ciemno, a gwiazda już nie wskazuje nam drogi”. „Nie możesz zobaczyć gwiazdy na niebie – odparł „Widzący”. Tą gwiazdą jest Dziecko. Moje oczy widzą już tylko Dziecko. Nic więcej”.
Obaj mędrcy wzięli go więc między siebie i wyruszyli w drogę powrotną. Wybierali już inne szlaki. Omijali miasta i główne drogi. Najczęściej wędrowali nocą. Potrzebowali wiele czasu, by zrozumieć, co przeżyli i jaka przemiana nastąpiła w nich samych.
Gdy wrócili do rodzinnego miasta, stawili się przed obliczem króla. Wypytywał o Dziecko. „Wielki” ciągle się uśmiechając, mówił tylko o tym, co zobaczyli w grocie. Natomiast „Mądry” dzieląc się swym przeżyciem, powiedział jedynie: „Światło, wielkie Światło, które świeci w ciemności ludzkiego życia. Więcej nic nie umiem powiedzieć”. „Widzący” natomiast stwierdził, że od tej pory widzi jedynie Dziecko i nic więcej.
Król tak podsumował ich relacje: „Gwiazda wywiodła was na manowce: jeden cały czas się uśmiecha, drugi oślepł, a trzeci prawie zaniemówił. Już was nie potrzebuję. Idźcie sobie!”
Trzej mędrcy wyszli zatem z królewskich komnat i wrócili do domów. Szybko rozeszła się w mieście wieść o ich spotkaniu z królem i o tym, co do nich powiedział. Ludzie zaczęli więc teraz nadawać im uszczypliwe imiona: „Niemowa”, „Ślepy” i „Zdziecinniały”. Jednak wkrótce dostrzegli w nich coś nowego:
„Niemowa” miał zawsze czas dla ludzi. Przychodzili do niego i powierzali mu swoje sekrety. Słuchał cierpliwie ich wyznań, choć nie zawsze potrafił dać im stosowną radę. Byli jednak pewni jego dyskrecji.
„Ślepy” także cierpliwie wysłuchiwał ludzi i okazywał im wielką życzliwość. Mówił im: „Jest na świecie Dziecko, które ma w sobie światło. Ono nauczy cię jak postępować. Nie martw się”.
„Zdziecinniały” pocieszał natomiast smutnych, mówiąc im, że nie wolno poddawać się strachowi i zniechęceniu. Ludzie powinni mieć w sobie prostotę i ufność dziecka, aby stać się dobrymi ludźmi. „Zrozumiałem to patrząc na Króla leżącego w żłobie” – przekonywał.
To wszystko działo się w pewnym kraju na Wschodzie. Trzej mędrcy stracili wówczas właściwą im dawną mądrość i znaleźli nową: stali się innymi ludźmi, bardziej otwartymi i życzliwymi dla bliźnich, ponieważ spotkali w swoim życiu Dziecko, którego tak wytrwale szukali.
Stając w okresie Bożego Narodzenia przed Panem Jezusem w szopce i uczestnicząc we Mszy świętej, prośmy Go, abyśmy i my stawali się bardziej otwarci i życzliwi dla innych. On przecież po to przyszedł na świat i po to daje nam siebie w Komunii świętej, aby nas przemienić, jak trzech Mędrców, których spotkanie z Dzieciątkiem dzisiaj obchodzimy.