„Gdy Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy...”.W tak krótkich słowach mówi Mateusz o Bożym Narodzeniu, ponieważ skupia się na ukazaniu znaczenia narodzenia Jezusa dla świata. Stąd właśnie obszernie opowiada o hołdzie trzech magów, wprowadzając w ten sposób do spisanej przez siebie Ewangelii. Mateusz kierował Ewangelię głównie do Żydów. Stąd specjalne rozłożenie akcentów ważnych dla tego kręgu.
Przybywając do Jerozolimy, magowie pytali: „Gdzie jest nowonarodzony król żydowski?” W Ewangelii Mateusz stawia obok siebie dwa sformułowania, w tamtych warunkach bardzo niebezpieczne: „Król Herod” i „król żydowski”. Pytanie, które cudzoziemcy stawiali na ulicach Jerozolimy, w uszach mieszkańców budziły lęk. Z historii wiadomo jak okrutny i podejrzliwy był Herod opętany lękiem przed utratą władzy i wszędzie węszący spisek. Skazał nawet na śmierć trzech swoich synów, teściową oraz żonę.
Znaczenie, jaki Mateusz wiąże z tytułem „król żydowski” ma wyjątkowo głębokie znaczenie; a zwrot „królestwo niebieskie” jest w jego Ewangelii wiodącym tematem od samego początku. Od pierwszych jej stron ewangelista mówi o Królu tego królestwa. Pojawia się więc pytanie: kto jest rzeczywistym „królem Żydów”? Panujący morderca Herod, czy ubogi, bezbronny, umierający jako niewinna ofiara Jezus? Na ostatnich stronach spisanej przez siebie Ewangelii, zgodnie z ówcześnie obowiązującą semicką formą literacką, Mateusz mówi o Jezusie jako „królu żydowskim”: „Bądź pozdrowiony królu żydowski”- naigrawają się żołnierze (Mt 27,29); „To jest Jezus, król żydowski” – głosi napis umieszczony nad głową Ukrzyżowanego i podający motyw skazania na śmierć (Mt 27,37); „Jest królem Izraela. Niech zejdzie z krzyża, to Mu uwierzymy” – szydzą wyżsi kapłani, nauczyciele Pisma i starsi z ludu (Mt 27,37).
Od narodzenia, jak ukazuje Mateusz, Jezus jest królem pokornym, obrazem „Sługi cierpiącego” z proroctwa Izajasza, królem wjeżdżającym do Jerozolimy na osiołku wobec wiwatującego tłumu: „Oto twój król przychodzi do ciebie, pokorny jedzie na ośle, na osiołku, który już nosi ciężary” (Mt 21,5). Ten Król „nie przyszedł po to, aby Mu służono, lecz aby służyć i oddać swoje życie na okup za wielu” (Mt 20,28). Podobnej postawy Jezus żąda od swoich uczniów: „Jeśli ktoś z was chce być wielki, niech będzie waszym sługą” (Mt 20,25-26). Królestwo Jezusa nie jest z tego świata; nie jest w niczym podobne do królestwa Heroda. Paradoksalnie objawia się ta różnica podczas męki Pana.
Swoją drogą warto zastanowić się jak rozumiemy takie sformułowania jak: „Przyjdź królestwo Twoje”, czy też: „Który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg przez wszystkie wieki wieków”?
„Ujrzeliśmy Jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać Mu pokłon”- mówią przed Herodem magowie. Mamy okazję w tych słowach usłyszeć echo przepowiedni Izajasza nazywającego Mesjasza „światłem i chwałą Pańską”, jaka zabłyśnie nad Jerozolimą: „Powstań! Świeć Jeruzalem, bo przyszło twe światło i chwała Pańska rozbłysła nad tobą. I pójdą narody do twojego światła, królowie do blasku twojego wschodu”(Iz 6,1-6). Te wersety pojawiały się zarówno podczas Adwentu, jak i Pasterki: „Naród kroczący w ciemności ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków zabłysło światło. Albowiem Dziecię się nam narodziło, Syn został nam dany” (Iz 9,1-5). Ta „światłość wielka” – to działanie Boga w sercu i duszy człowieka, prowadzące do Chrystusa. Potrzebna jest odwaga Trzech Króli, by to działanie podjąć i pójść za nim.