Święto Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa uświadamia na nowo, jak bardzo Bóg kocha każdego z nas. Jego miłość jest pełna czułości. Jest do tego stopnia wielka, prawdziwa i żywa, że Jezus przyszedł na świat, aby nas nauczyć kochać i dać nam siebie. Jego miłość nigdy nie wygasa. Zawsze pozostaje żywa. Prawdziwe oblicze miłości objawia się w czynach.
Gdy zatem uczniowie przygotowali Paschę „wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał i dał im, mówiąc: „Bierzcie, to jest Ciało moje”. Podobnie dał im kielich. Pili z niego wszyscy, a On „rzekł do nich: „To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana” (Mk 14,22-25).
Tak uczynił i czyni do dziś. Tak będzie aż do skończenia świata. Dzisiaj czcimy Jego miłość.
„Gdzie zaczyna się miłość?” – pyta Święta z Kalkuty „W naszych sercach! Jej początkiem jest wiara, iż jesteśmy stworzeni do wyższych rzeczy, a nie po to jedynie, by być jeszcze jednym z wielu ludzi na ziemi. Nie zostaliśmy także stworzeni wyłącznie po to, aby osiągnąć nowy stopień akademicki lub nową godność; aby wykonywać taką, a nie inną pracę. Zostaliśmy stworzeni, aby kochać i być kochanymi” (Matka Teresa z Kalkuty).
Miłość jest źródłem dobra. Kto nie spotyka miłości od ludzi i wśród ludzi, kocha zwierzęta, dzieła sztuki, ideologię, samochody, pieniądze, władzę, siebie. Coś kochać musi. Kto nie ma wroga musi go sobie uroić, aby mieć gdzie wyładować dane mu przez naturę negatywne uczucia. Dobro i zło są stałymi towarzyszami ludzkiego życia. „Nie da się usunąć zła, by tylko dobro zostało, jak nie da się wymazać nocy, aby pozostał tylko dzień” (Tischner). Stąd Jezus poleca prosić Ojca: „Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj” i staje się chlebem powszednim, na każdy dzień i dla każdego: „Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy...”.
Dobro jest zawsze dobrem dla kogoś. W dzisiejszą uroczystość wyznajemy, że Bóg jest najwyższym dobrem dla nas (dla człowieka), że żyjemy (uczymy się żyć) dla Boga i bliźnich, ponieważ „zostaliśmy stworzeni, aby kochać i być kochanymi”.