Człowiek wierzący jest dzisiaj coraz bardziej zdezorientowany wobec rewolucji, która nie sprzeciwia się poszczególnym Kościołom, lub wartościom religijnym, ale po prostu nimi gardzi i uważa je za zwodnicze. Sytuacja, w jakiej się znajduje, pokrywa się ze słowami zdumionego Izajasza, który woła: „Czemuż, o Panie, pozwalasz nam błądzić z dala od Twoich dróg?” (z 63, 17). Może się nawet wydawać, że w dzisiejszym czasie Bóg jest nieobecny, skoro pozwala na panowanie powszechnie dziejącego się zła.
W dniach Adwentu Boże słowo uczy, że choć Bóg wydaje się nieobecny, to nie znaczy, że Bóg opuścił ludzi i siły nieprawości i cierpienia są silniejsze od nas. Ta nieobecność skłania jedynie do stwierdzenia, że zagraża ona bezpieczeństwu człowieka i świata. Człowiekowi niszczącemu na wielką skalę ludzi i ziemię wydaje się, że mu wszystko wolno, a nieliczni troszczący się o sprawiedliwość i miłość wzajemną, są w jego oczach dziecinnymi idealistami. W świetle słowa Boga posyłanego do ludzi w adwentowym czasie, łatwo dostrzec katastrofę, na którą naraża się człowiek, jeśli nie będzie czuwał.
Czuwać – znaczy nie zamykać się w sobie, nie ograniczać się do części poznanej prawdy, bo to naraża na ryzyko zniszczenia w sobie pragnienia poznania obecności, która człowieka napełnia. Ks. Tomas Halik, czeski filozof i teolog, pisze o tej obecności w takich słowach: „Wzywany czy niewzywany, towarzyszy Bóg moim krokom, by na szlaku utrudzenia wskazywać horyzont nadziei i sensu”.
„Miejcie oczy szeroko otwarte, czuwajcie” – brzmi orędzie pierwszej części Adwentu, który dzisiaj rozpoczynamy.