Imię Anna zawiera treść symboliczną, Hebrajskie „hanna”, od którego się wywodzi znaczy „łaska”, „dobra”. Na Wschodzie czczono św. Annę już w VI w. (kościół św. Anny w Konstantynopolu), a na Zachodzie początki jej kultu sięgają VIII w. (najstarszy ze znanych na Zachodzie fresk św. Anny znajdujący się w kościele S. Maria Antiqua w Rzymie). Kult św. Anny na Zachodzie ma związek z dziewięcioma papieżami pochodzącymi ze Wschodu. Wnosili do Kalendarza Rzymskiego święta obchodzone w Kościele Wschodnim, ubogacając i ożywiając kalendarz Kościoła Rzymskiego. Do Niemiec, a stąd do Polski, cześć św. Anny, przywędrowała na przełomie XIII i XIV w. Gorliwymi propagatorami kultu św. Patronki dnia byli w XV i XVI w. ojcowie bernardyni. W tym to okresie w diecezji płockiej notowano 12 kościołów pod jej wezwaniem, podczas gdy w diecezji poznańskiej było ich 11, a w gnieźnieńskiej 4. W r. 1584 papież Grzegorz VIII potwierdził dzień 26 lipca jako obchód ku czci św. Anny.
Annie przypisywano rolę świadka i nauczyciela wiary w rodzinie. Tak jest i dzisiaj. Niekiedy dzieci pierwsze słowa o Bogu słyszą od babci; być może ona też kreśli pierwszy znak krzyża na ich czole. Takie babcie pełniły szczególną rolę w społecznościach krajów dawnego bloku wschodniego. W wielu wypadkach stawały się dla wnuków pierwszymi i najważniejszymi przekazicielkami wiary. Przed kilkoma laty, w Niemczech, spotkałem w rodzinie repatriantów z Kazachstanu dziewięćdziesięcioletnią babcię, która ochrzciła troje swoich wnucząt i uczyła ich prawd wiary. Cała trójka przygotowywała się obecnie do Pierwszej Komunii. Dziś widzę babcie, które będąc na spacerze z wnukami, wchodzą do kościoła, by im pokazać ten niezwykły dom, pomodlić się, zapalić świecę przed figurą lub obrazem Matki Bożej. Ich patronką jest św. Anna.
W dniu św. Anny nie sposób, abym nie wspomniał mojej Mamy. Od 9 lipca 1970 r. jest już po drugiej stronie rzeki życia. Jest! Jako jedyne z żyjących jeszcze dzieci doświadczam w życiu jej matczynej obecności i lepiej niż kiedykolwiek wiem, że zgodnie ze znaczeniem swego imienia była dla naszego domu darem, łaską. Przy silnym, społecznym zaangażowaniu taty, stanowiła prawdziwą ostoję, rzeczywisty „matecznik” naszej rodziny. Sama nauczyła się czytać i pisać, a potrafiła na krzywizny życia dorosłych synów spojrzeć w świetle prenatalnych uwarunkowań. Wielka macierzyńska mądrość i intuicja! Zło nazywała złem, a dobro dobrem. Tata mawiał: „Andzia kochana, nie jestem godzien w pietę cię pocałować”.
Tata zachwycał się pąsowymi różami. Na dzień imienin Mamy zamawialiśmy więc z ogrodu państwa Czarneckich, 7 pąsowych róż. W dniu imienin mamy duży stół w naszym dziennym i sypialnym zarazem pokoju, był zastawiony bukietami kwiatów, które otrzymywała Mama, z tym dominującym z pąsowych róż, pośrodku.
Moja mama Anna … Anna znaczy łaska. Tym Mama dla nas była. Zgodnie zresztą z pierwotnym przeświadczeniem, że imię które się nosiło wyznaczało kierunek życia: bądź taki, jak głosi twoje imię. Tak właśnie stało się w wypadku mojej Mamy.