Dzisiejszą uroczystość papież Paweł VI nazwał „świętem Chrystusa i Najświętszej Dziewicy, która zostaje Matką Boga” (Marialis Cultus 6). Na Zachodzie chrześcijanie obchodzą ten dzień jako wspomnienie „fiat” Maryi i słów Chrystusa: „Oto idę … abym spełniał wolę Twoją, Boże” (Hbr 10,7). Święto jest pamiątką początku odkupienia dokonanego przez Chrystusa. Bóg w swoim Synu stał się prawdziwie Emanuelem, czyli Bogiem z nami, a ludzie otrzymali udział w Jego życiu.
Uroczystość jest także świętem „nowej Ewy, posłusznej i wiernej Dziewicy”, która wypowiadając zgodę na wolę Boga, „stała się za sprawą Ducha Świętego Bożą Rodzicielką … prawdziwą Matką żyjących … Arką Przymierza oraz prawdziwą Świątynią Boga” (MC 6). Chwila, w której Maryja wypowiedziała swoje „fiat” jest najbardziej znaczącą w dialogu nawiązanym przez Boga z człowiekiem. Maryja ma więc współudział w Bożym planie zbawienia świata.
Zwiastowana nowina oczekiwała na przyjęcie i odpowiedź. Prostym i pokornym słowem Maryja oddaje siebie do dyspozycji Boga. Jest gotowa stać się „pomocnicą Najwyższego” w dziele zbawienia: „Oto ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa Twego” (Łk 1,38). Te słowa oznaczają: „Jestem cała Twoja. Nieważne co spotka mnie w życiu, chcę pełnić Twoją wolę”. Zgoda Maryi jest bezwarunkowa. Wie, że Bóg sam sprawi w tym dziele wszystko, ale także Ona, zgodnie ze swymi możliwościami, pragnie dać wszystko.
Wobec woli Pana Boga można czuć się zmieszanym, można mieć wątpliwości i pytać: „Jak mi się to stanie?” (Łk 1,34), można nawet spierać z Bogiem, ale w głębi serca pozostać otwartym na Niego. Granice posłuszeństwa wyznacza wiara, że nawet w sytuacji, po ludzku rzecz ujmując, absurdalnej „Bóg przewidzi”, jak mówi Abraham na Górze Moria (por. Rdz 22,8). Sądząc z ludzkiego punktu widzenia, absurdem było wymaganie złożenia Izaaka w ofierze. Jezus Chrystus przeżywa swoją drogę na Golgotę podobnie jak Abraham: jako zderzenie z absurdem. Bo krzyż sam w sobie jest absurdalny. Ale w tym cierpieniu i ciemności obecna jest moc zaufania, wiara w radość poranka wielkanocnego.
Jest zasadą Bożej łaski: niczego człowiekowi nie narzucać, nikogo do niczego nie zmuszać. Przeciwnie, Bóg pragnie podźwignąć człowieka, utwierdzić go w wolności wyboru, uczynić z niego umiłowanego partnera spotkania. Bóg pragnie miłości i zaufania z naszej strony. I tylko tak działa.
Łaska zawsze idzie w parze z miłością. Ta zaś prowadzi do współpracy z Najwyższym. Wielkość wkładu człowieka zależy od jego decyzji i zaangażowania. Wkład jest wielki, jeśli człowiek ze swoją wolnością i miłością podejmie Boże wezwanie. Maryja wypowiedziała swoją bezgraniczną dyspozycyjność. Jej zgoda jest pokorna i otwarta na Boga: „Oto ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa” (1,34–35. 38). Podobnie jak Maryja jesteśmy wezwani do wyrażenia zgody na Boże wezwanie, do oddania Mu siebie do dyspozycji.
W słowach anioła: „Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus” (Łk 1,31) główny akcent spoczywa na imieniu, które zapowiada zbawienie. Bo hebrajskie słowo Jehoszua (Jezus) znaczy „Jahwe zbawia”. Dziecko zapowiedziane Maryi „będzie Synem Najwyższego” posłanym dla zbawienia świata. Maryja staje się prawdziwą świątynią Boga i Arką Przymierza.
Tak jak w Starym Testamencie człowiek szuka Boga, tak w Nowym Przymierzu Bóg szuka człowieka tak intensywnie, że sam w łonie Maryi staje się człowiekiem, Jezusem z Nazaretu, Zbawicielem świata.