Na kanwie J 20,19-23
W Ewangelii dzisiaj czytanej, a spisanej przez św. Jana, w wieczór zmartwychwstania Jezus tchnął w apostołów swego Ducha. Wówczas także narodził się Kościół. W tej relacji, inaczej niż u Łukasza w Dziejach Apostolskich, Jezus zajmuje jakby więcej miejsca niż Duch Święty. Ale Jan przyzwyczaił nas już do tego, że jego relacja jest bardzo zagęszczona wątkami teologicznymi zawartymi w liturgicznych symbolach. W ów pierwszy dzień tygodnia, gdy zapadł wieczór, powstał nowy świat, zaczęło się nowe stworzenie, zaczęła się niejako pisać nowa Księga Rodzaju. Bóg na nowo „ulepił” człowieka z całkiem nowego prochu ziemi.
Od tego dnia chrześcijanie nie zaprzestają zbierać się w pierwszy dzień tygodnia, czyli w każdą niedzielę. Kościół także dzisiaj rodzi się z tego zgromadzenia, któremu niedziela nadaje rytm. Trzeba gromadzić się tego dnia, by nie wypaść z rytmu nadanego przez Chrystusa. Jesteśmy daleko od mówienia o niedzieli jako obowiązku nałożonego przez prawo kościelne. Niedziela jest koniecznością wypływającą z wiary, jak koniecznością dla życia jest oddychanie.
Jan przyznaje, że tego wieczoru „tam, gdzie przebywali uczniowie, zamknięto drzwi z obawy przed Żydami”. Strach! Świat, w którym żyjemy jest oparty na strachu. Dobrze jest przyjrzeć się własnej sytuacji, własnym powodom strachu, jego „miejscom”. Miejscem, w którym uczniowie pokonali strach było pomieszczenie, w którym się zabarykadowali. Tam właśnie Jezus tchnął w nich swego Ducha. Miejscem, w którym zamyka się człowiek jest wewnętrzne zranienie, cierpienie, grzech. Tu potrzebne jest tchnienie Ducha, aby strach pokonać.
Św. Paweł miał świadomość takiej sytuacji. Strach jest rodzajem śmierci: „My, którzy żyjemy, jesteśmy nieustannie wydawani na śmierć z powodu Jezusa, aby życia Jezusa ujawniło się w naszym śmiertelnym ciele. ... Jesteśmy przekonani, że Ten, który wskrzesił Pana Jezusa i nas wskrzesi razem z Jezusem i postawi przed sobą razem z wami. ... Dlatego nie zniechęcajmy się i chociaż nasz człowiek zewnętrzny umiera, to nasz człowiek wewnętrzny odnawia się każdego dnia. Nasze obecne, niewielkie i przemijające utrapienie prowadzi nas do niewysłowionej chwały wiecznej”(2 Kor 11. 14. 16-17).
To nie przypadek, że Jan łączy zmartwychwstanie Jezusa z darem Ducha Świętego. Wyznajemy w Credo mszalnym: „Wierzę w Ducha Świętego, Pana i ożywiciela, który od Ojca i Syna pochodzi”. Jego darem ożywiającym, darem życia, jest przede wszystkim Jezus, który został wyrwany ze śmierci mocą tegoż Bożego Ducha.
W przemijającym świecie stworzonym nasza dusza i ciało związane są „na dobre i na złe”. Lecz nasz duch jest bezsilny i nie jest w stanie „zatrzymać” ciała. „Ludzki” znaczy śmiertelny. Jezus jest namaszczony mocą Bożą, mocą Ducha Świętego, który jest Panem i który daje życie. Przełamuje więc wszystkie bariery, aby stanąć pośrodku swych uczniów zamkniętych „z obawy przed Żydami”. Przed tchnieniem na uczniów Ducha Świętego, Jezus „został wywyższony mocą prawej ręki Boga i otrzymał od Ojca obiecanego Ducha Świętego”, głosi Piotr w dniu Pięćdziesiątnicy (Dz 2,33).
W misji Kościoła jest obecna Trójca Boskich Osób. Kościół, jak głosi Vaticanum II jest rozszerzeniem na ludzi wspólnoty miłości, która jednoczy Osoby Trójcy Świętej.