Dzisiejsze święto jest świętem ocalonych i obdarzonych przez Chrystusa „nowym życiem przez Ofiarę złożoną na drzewie krzyża” (Pokomunia).
Dlatego w święto Podwyższenia Krzyża Świętego liturgia Mszy świętej rozpoczyna się słowami: „Chlubimy się krzyżem naszego Pana Jezusa Chrystusa. W Nim jest nasze zbawienia, życie i zmartwychwstanie, przez Niego jesteśmy zbawieni i oswobodzeni”.
Dzieje święta Podwyższenia Krzyża sięgają 13 września 330 roku, tzn. daty odnalezienia krzyża Chrystusa Pana przez św. Helenę, matkę cesarza Konstantyna Wielkiego. Nie wchodząc głębiej w historię święta, zwróćmy uwagę na treść, którą w sobie zawiera i przekazuje.
Według Zakonu, każdy ko zawisł na drzewie był przeklęty (Gal. 3,10-13).
Krzyż nie jest i nie może być kochany. Tymczasem jedynie Ukrzyżowany przynosi wolność, która zmienia świat i znosi lęk przed śmiercią. Dzisiaj słychać uwagi, że nie powinno się stawiać krzyża w centrum chrześcijaństwa i jego teologii. Tymczasem Ukrzyżowany, czyli według Zakonu przeklęty, wyzwala człowieka ze zniewolenia grzechem i otwiera przyszłość. Są to paradoksy, które niemiecki teolog Juergen Moltmann, ukazuje w rozprawie „Krzyż Chrystusa”. Jego zdaniem trzeba odwagi, a przede wszystkim mądrości Kościoła, by rok rocznie obchodzić święto Podwyższenia Krzyża, który w oczach współczesnych ludzi jest nadal znakiem hańby, klęski i bezużytecznego cierpienia. Dlaczego więc zamiast krzyżem nie posłużyć się symbolem zmartwychwstania?
Moltmann wskazuje na fakt, że teologia krzyża sięga św. Pawła, który nie przestawał jej głosić, choć nie była łatwo przyjmowana, a nawet odrzucana. Dla wielu była okrutna i ściśle związana z wołaniem Jezusa: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?” (Mk 15,34). Mimo wszystko ta nauka była konieczna w każdym czasie i jest konieczna także dzisiaj w obliczu niezrozumiałych i niewytłumaczalnych cierpień ludzkości, będących skandalem tak wielkim, jak skandal krzyża Chrystusa.
Żeby przekroczy ten skandal, trzeba spojrzeć na krzyż Chrystusa jako na krzyż Zmartwychwstałego. Należy odczytać historię, pisze Moltmann, niejako zstępując od zmartwychwstania do męki i śmierci. Oczywiście Chrystus umarł w cierpieniach, ale zmartwychwstał w chwale. W głębi rzeczy, ta ostatnia rzeczywistość staje się pierwszą. Chrystus zmartwychwstały, jest przez swoją mękę i śmierć, Chrystusem nam danym. Teologia Paschy jest teologią krzyża. Ewangelia przytacza słowa Jezusa: „Uroczyście zapewniam was: Jeśli ziarno pszenicy wrzucone w ziemię nie obumrze, pozostanie tam samo; jeśli zaś obumrze, przynosi obfity plon” (J 12,24).
Do VI wieku większość przedstawień krzyża nie zawierała postaci powieszonego na nim Zbawiciela. Krzyż mówił sam za siebie, był znakiem zrozumiałym, jasnym. Dopiero w drugiej połowie Igo tysiąclecia pojawia się na krzyżu Chrystus chwalebny, zwycięski Król chwały. Do motywu cierpienia i ofiary powraca dopiero średniowiecze.
Liturgia, mówi o podwyższeniu krzyża (Krzyż Chwalebny), ukazując jego paschalny wymiar: „Chlubimy się krzyżem naszego Pana Jezusa Chrystusa. W Nim jest nasze zbawienie, życie i zmartwychwstanie, przez Niego jesteśmy zbawieni i oswobodzeni” (ant. na wejście). Liturgia ukazuje także krzyż jako ołtarz, na którym Chrystus zgładził „winy całego świata” (modl. nad darami). Podobnie słyszymy w prefacji: Ty, wszechmogący, wieczny Boże „postanowiłeś dokonać zbawienia rodzaju ludzkiego na drzewie Krzyża. Na drzewie rajskim śmierć wzięła początek, na drzewie Krzyża powstało nowe życie, a szatan, który na drzewie zwyciężył, na drzewie również został pokonany, przez naszego Pana Jezusa Chrystusa” lub: „Na Krzyżu dokonał się sąd nad światem i zajaśniała potęga Chrystusa Ukrzyżowanego”. I tak to właśnie jest, dlatego dzisiejsze święto jest świętem ocalonych i obdarzonych przez Chrystusa „nowym życiem przez Ofiarę złożoną na drzewie krzyża” (Pokomunia).