Ilona Krawczyk -Krajczyńska: W sobotę (19 kwietnia), podczas Liturgii Paschalnej w katedrze, jedna osoba dorosła przyjmie sakrament chrztu świętego. Ojciec odpowiada za formację katechumenów w naszej diecezji. Ile osób przygotowuje się do przyjęcia sakramentu chrztu i jak wygląda ten proces?
O. Marcin Kowalewski CMF: Tak, w Wielką Sobotę w katedrze do sakramentów wtajemniczenia przystąpi jedna osoba. Natomiast 7 czerwca w Orlen Arenie kolejne trzy osoby – dwóch mężczyzn i jedna kobieta. A jest jeszcze jedna pani, która przygotowuje się na przyszłoroczną Wigilię Paschalną. Czyli obecnie to pięć osób, ale każda z nich w innym etapie i kontekście życiowym.
IKK: Jak wygląda sama formacja? Na czym się opiera?
O. MK: Z jednej strony to jest uporządkowane pewnych rzeczy. Opiera się na rytuale katechumenatu. Pierwszy obrzęd to wprowadzenie, zwykle na początku Adwentu. Biskup wita kandydatów przy drzwiach kościoła, wręcza im krzyż i Pismo Święte. Potem są kolejne etapy, np. obrzęd wpisania imienia do księgi na początku Wielkiego Postu, a także modlitwy, egzorcyzmy, przekazanie symbolu wiary, „Ojcze nasz” i powolne wdrażanie w życie liturgiczne Kościoła.
IKK: Czy katechumeni uczestniczą normalnie we Mszy św.?
O. MK: Mogą, oczywiście. Ale w tych specjalnych, obrzędowych liturgiach, są uroczyście wyprowadzani po Liturgii Słowa. To symboliczne, aby pokazać, że jeszcze nie są wtajemniczeni, nie uczestniczą w Eucharystii. I to bardzo poruszające dla nich i dla nas.
IKK: Dlaczego?
O. MK: Bo przypomina nam, że my mamy przywilej uczestniczenia w Eucharystii. Dla nich to wciąż tajemnica, a my ochrzczeni czasem zapominamy, jak ogromny to dar. Poza tym, w samym obrzędzie wprowadzenia biskup pyta: „Czego chcesz od Kościoła?” – oni odpowiadają: „Wiary”, a na pytanie: „Po co ci wiara?”, mówią: „Do zbawienia”. I to jest sedno. Kościół nie jest tylko po to, by było nam łatwiej tu, na ziemi. On jest drogą do zbawienia.
IKK: To towarzyszenie katechumenom, co ono Ojcu daje?
O. MK: To ogromne wzruszenie - widzieć dorosłych ludzi, którzy pragną chrztu. Ich droga bywa długa, często dramatyczna, pełna pytań. I nagle decydują się, dojrzale, świadomie, wejść w życie wiary. Kiedyś czytałem Tomasza Mertona, który opisywał swój chrzest jako dorosły, i zazdrościłem mu tej dojrzałości przeżycia tego. Z jednej strony cieszę się, że byłem ochrzczony jako dziecko. Ale z drugiej, chrzest dorosłych to wyjątkowa łaska. Całe ich życie zostaje obmyte. Wszystko. I zaczynają od nowa.
IKK: Czy to są ludzie z doświadczeniem Kościoła, czy raczej spoza?
O. MK: Bardzo różnie. Niektórzy nigdy nie mieli styczności z Kościołem, inni znają doskonale liturgię, śpiewy, gorzkie żale, ale z różnych powodów nie zostali ochrzczeni. Czasem mają większą wiedzę i gorliwość niż niejedna osoba wychowana w wierze od dzieciństwa.
IKK: I tej gorliwości chyba moglibyśmy się uczyć?
O. MK: Zdecydowanie. Często ich wiara zawstydza mnie samego. Pokazują, że do Kościoła nie przychodzi się z przyzwyczajenia, ale z tęsknoty. I może właśnie to jest największy dar katechumenatu – przypomnienie nam, że najważniejszym celem wiary jest zbawienie.
Rozmawiała: Ilona Krawczyk-Krajczyńska