W Sochocinie modlono się za poległych w wojnie polsko-bolszewickiej

- Bądźmy dumni z ofiary naszych matek i ojców, którzy w 1920 roku potrafili oddać wszystko. To oni mieli rację” – powiedział ks. biskup Piotr Libera 18 sierpnia 2020 r. w Sochocinie. Przewodniczył Mszy św. w intencji żołnierzy poległych w wojnie polsko-bolszewickiej. Na cmentarzu parafialnym pobłogosławił odnowione tablice, upamiętniające bohaterów wojny sprzed 100 lat.

Schocin-tablice.jpg

Uroczystości religijno-patriotyczne w Sochocinie rozpoczęły się w kościele parafii św. Jana Chrzciciela. Mszy św. przewodniczył bp Piotr Libera. Przypomniał, że w sierpniu 1920 roku na całym północnym Mazowszu „ojcowie i matki stanęli do śmiertelnego boju z anty-cywilizacją”. U źródeł wojny 1920 roku legła straszna idea: „runął Bóg... Po trupie Polski... do światowej rewolucji”.

Odpowiedzią tamtej Polski był świetny plan kontrataku Marszałka Piłsudskiego, mądre działania dowódców i bezgraniczna ofiarność żołnierzy. Były też całodobowe adoracje Najświętszego Sakramentu i procesje relikwii św. Andrzeja Boboli, męczennika Wschodu. Duchowym centrum ojczyzny stała się Jasna Góra, gdzie pod szczytem leżały krzyżem dziesiątki tysięcy ludzi. Dopiero co odzyskana niepodległość została uratowana.

Cena za tę wierność była niemała. Blisko sto tysięcy poległych, ale to oni mieli rację: „Mieli rację ci, którzy w 1920 roku pod Ossowem, na ulicach Płocka, nad Wisłą, Wkrą i Niemnem, bronili Polski, bronili Europy, bronili wiary w Boga. I mieli później tę polską i Chrystusową rację - generał Anders, żołnierze niezłomni, Prymas Wyszyński, ludzie pierwszej „Solidarności”, prezydenci Kaczyński i Kaczorowski, Jan Paweł Wielki, a nie Dzierżyński, Tuchaczewski, Bierut, Różański, Berman, Gomułka i Kiszczak” – wymienił kaznodzieja.

Zaakcentował, że tej polskiej i chrześcijańskiej racji z sierpnia 1920 roku nie wolno nigdy zapomnieć. Nie wolno czerpać wzorów z obcych tradycji, ulegać ideologiom i ludziom, którzy stawiają się ponad Bożą mądrością, którzy za nic mają Ewangelię; którzy symbolem kapłana najchętniej uczyniliby księdza pedofila, a nie: księdza Kordeckiego, księdza Skorupkę czy księdza Popiełuszkę.

Fotorelacja Gość Płocki/I. Krawczyk-Krajzyńska

foto: Ilona Krawczyk-Krajczyńska/Foto Gość

„Bądźmy dumni z ofiary naszych matek i ojców, którzy w 1920 roku potrafili oddać wszystko. Pilnujmy wiary Bożej troskliwie i nie dozwalajmy, aby ludzie wrogo do Kościoła się od¬noszący mieli odbierać ja nam i naszym rodzinom. Umiejmy dziękować Bogu za wielkie obdarowanie naszego narodu św. Janem Pawłem Wielkim, obdarowanie niepodległością, obdarowanie Bożym miłosierdziem” – zaapelował biskup płocki.

Po Mszy św. jej uczestnicy przeszli na cmentarz parafialny, do odrestaurowanej mogiły żołnierzy poległych w 1920 roku. Bp Piotr Libera odmówił modlitwę w intencji poległych i pobłogosławił odnowione tablice z nazwiskami bohaterów, którzy walczyli w wojnie polsko-bolszewickiej.

W rocznicowych obchodach uczestniczył m.in. Jerzy Ryziński, wójt gminy Sochocin, ks. kan. Czesław Stolarczyk, proboszcz parafii w Sochocinie, przedstawiciele Związku Piłsudczyków RP okręgu ciechanowskiego i Jednostki Strzelców, Stowarzyszenia Jeździeckiego im. IV Pułku Strzelców Konnych Ziemi Łęczyckiej, V Mazowieckiej Brygady Obrony Terytorialnej w Ciechanowie, Związku Żołnierzy NSZ Okręg Mazowiecki.

Podczas Apelu Pamięci wymieniono żołnierzy poległych w okolicach Sochocina.


W dniach 14-18 sierpnia 1920 r. w rejonie Sochocina miały miejsce ciężkie walki z wojskami bolszewickimi: 5. Armia generała Władysława Sikorskiego dokonywała pierwszej polskiej kontrofensywy w tej wojnie. Nazwano ją Bitwą nad Wkrą lub bitwą pod Sarnową Górą. Starcie odbywało się równolegle z Bitwą Warszawską. 15 sierpnia 1920 r., nad ranem II batalion tej grupy uderzeniem na bagnety zdobył Sochocin.

Zadanie armii polegało na związaniu części sił bolszewickich w celu uniemożliwienia im bezpośredniego uderzenia na Warszawę. 5-dniowe niezwykle zacięte walki miały miejsce zwłaszcza w rejonie Sarnowej Góry - miejscowości, której nazwa została umieszczona na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Stanowiąca rdzeń armii grupa gen. Franciszka Krajowskiego straciła wtedy 35 oficerów i 875 szeregowych. Straty sowieckie były wielokrotnie większe.