Słowo podczas Ciemnej Jutrzni - Wielka Sobota 2013

Chrystus z Całunu Turyńskiego (dzisiaj, jak zapewne wiecie, jest jego prezentacja telewizyjna) wzywa każdego człowieka: „Oto ja, Twój Bóg... Powstań... Wyjdź... Niech zajaśnieje Ci światło...” To temu głosowi szczególnie zaufali męczennicy, wygnańcy, prześladowani... Oto sylwetka kolejnego z nich...

14 maja 1946 roku... Na stacji w Przemyślu zatrzymuje się pociąg. Wysiada z niego sędziwy, ale prosto trzymający się ksiądz, a wraz z nim trzech enkwudzistów. Wystawiają na peron kilka walizek... Dowódca, salutując, mówi: „Nu, haraszo... Władza radziecka wolnej od polskich panów i niemieckich okupantów Ukrainy nie potrzebuje już obywatela biskupa. Żegnamy, a żegnając ostrzegamy raz jeszcze, że każda próba powrotu obywatela do Łucka zostanie potraktowana z największą surowością...”.
Tak wyobrażam sobie początek ostatniej drogi biskupa Adolfa Piotra Szelążka, pasterza Kościoła na Wołyniu. Z ciężkim sercem opuszczał swoją owczarnię po dwudziestu latach znoju, w którym nic mu nie było oszczędzone. Z Przemyśla dociera do Kielc, gdzie oczekuje go dawny wychowanek w seminarium płockim - biskup Czesław Kaczmarek, który niedługo sam stanie się męczennikiem komuny.
W tej drodze biskupowi łuckiemu też towarzyszą funkcjonariusze, tym razem polskiej bezpieki. W końcu znajduje schronienie w zamku pokrzyżackim w Bierzgłowie koło Torunia. Uruchamia kurię łucką, stara się utrzymywać kontakty ze swoimi księżmi, bierze udział w pracach Episkopatu. Umiera 9 lutego 1950 roku. Uroczystościom żałobnym w kościele św. Jakuba w Toruniu przewodniczył Prymas Stefan Wyszyński. W tym też kościele biskup wygnaniec spoczywa do dziś.
 
Urodził się w 1865 roku w Stoczku Łukowskim, na Podlasiu. Dwa miesiące wcześniej, niedaleko, w Sokołowie Podlaskim, został stracony ks. generał Stanisław Brzóska, naczelny kapelan powstania styczniowego. W tej powstaniowej atmosferze i legendzie Adolf Piotr będzie przez całą swoją młodość wzrastał. Do Seminarium Duchownego wstąpi w Płocku i tu w 1888 roku otrzyma święcenia kapłańskie. Przez rok będzie wikariuszem w farze, a jesienią następnego roku wyruszy na dalsze studia w Akademii Duchownej w Petersburgu. Po ich ukończeniu otrzymuje nominację na kanclerza kurii oraz... ojca duchownego i profesora prawa kanonicznego, filozofii i socjologii w seminarium.
 
Gdy biskup płocki Jerzy Szembek zostaje metropolitą mohylowskim, zabiera ze sobą zdolnego kurialistę i profesora do Petersburga. Tam ks. Szelążek między innymi uczestniczy w tajnych konferencjach episkopatu polskiego z delegacją rządu rosyjskiego, które doprowadzą do ogłoszenia tzw. dekretu tolerancyjnego, łagodzącego położenie Kościoła katolickiego w państwie carów. W 1907 roku, gdy biskupem płockim zostaje Antoni Julian Nowowiejski, ks. Szelążek wraca do historycznej stolicy Mazowsza i na blisko 10 lat obejmuje stanowisko rektora seminarium. Jest jednocześnie prezesem Towarzystwa Dobroczynności, organizuje Stowarzyszenie Robotników Chrześcijańskich. Po odzyskaniu niepodległości, w 1918 roku, widzimy go już w Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. W tym samym roku zostaje biskupem sufraganem płockim. Funkcji tej w diecezji praktycznie nie sprawuje, niedługo potem zostaje bowiem naczelnikiem Wydziału Kościoła Katolickiego w tym ministerstwie. Jest ekspertem podczas polsko-sowieckich pertraktacji pokojowych w Rydze po wojnie 1920 roku, przygotowuje konkordat między Stolicą Apostolską a Rzeczpospolitą Polską, bierze udział w święceniach biskupich nuncjusza Achillesa Rattiego, późniejszego papieża Piusa XI, dużo bierzmuje (udzielił między innymi tego sakramentu Agnieszce Wajngold, nawróconej z judaizmu narzeczonej świetnego poety Jerzego Lieberta, późniejszej siostrze Miriam z Lasek).
W 1925 roku papież Pius XI mianował bp. Adolfa Piotra Szelążka ordynariuszem odrodzonej diecezji łuckiej. Nie będę opowiadał o jego pracy na Wołyniu, wspomnę tylko, że była to niezwykle solidna i piękna praca, czego przykładem jest choćby to, że zafascynowany drogą duchowego dziecięctwa św. Teresy od Dzieciątka Jezus, ogłosił ją patronką swej diecezji (w lewej bocznej nawie naszej katedry znajduje się jej ołtarz, przez niego po części ufundowany).
17 września 1939 r. wojska sowieckie zdradziecko przekraczają wschodnią granicę Polski i zajmują Łuck. Zasłużony, sędziwy już ordynariusz będzie odtąd nieustannie szykanowany: musi opuścić swoją rezydencję; wciąż docierają do niego wieści o wywózkach tysięcy Polaków, w tym księży; w nieznanych okolicznościach traci biskupa Stefana Walczukiewicza, swojego najbliższego współpracownika, byłego wicerektora naszego seminarium.

Później, gdy tereny te zdobywają Niemcy i wybuchnie „żywioł ukraiński”, biskup Szelążek stanie się świadkiem ludobójstwa wołyńskiego lat 1943-1944. W sporządzonej dla Stolicy Apostolskiej relacji o tej zbrodni biskup jako pierwszy szacuje liczbę zamordowanych na 60.000 osób! Wiosną 1944 roku wracają sowieci i natychmiast nakazują mu wyjazd z Łucka. Biskup stanowczo odmawia. W nocy z 3 na 4 stycznia 1945 roku zostaje więc aresztowany i wywieziony do Kowla, a stamtąd do więzienia NKWD w Kijowie. W więzieniu tym przyjdzie mu obchodzić 80. urodziny, a śledztwo zakończy się odczytaniem aktu oskarżenia i odesłaniem sprawy do Moskwy. W sporządzonym przez prokuratora oskarżeniu znalazła się sugestia: Adolfa Szelążka, Syna Stanisława [...] poddać najwyższemu wymiarowi kary – rozstrzelanie z konfiskatą całego osobistego mienia.
16 miesięcy więzienia, to prawdziwa Wielka Sobota w życiu biskupa łuckiego: trwanie w obecności Chrystusa złożonego w grobie – bez Mszy Świętej, bez tabernakulum, bez wielkanocnych pieśni. 24 kwietnia 1946 r., więzień dowiaduje się, że w wyniku interwencji Stolicy Apostolskiej i naszych biskupów odzyska wolność, ale musi wyjechać do Polski. Wiernym księżom udaje się wtedy również wywieźć precjoza z katedry w Łucku i zdeponować je w naszym skarbcu. Ceremoniarze katedralni wspominają, że między innymi właśnie w Wielką Sobotą po południu rozkładano tutaj, w prezbiterium, piękne perskie dywany z Łucka, aby uświetniały obchód Wigilii Paschalnej i Rezurekcji. Obecnie znajdują się już tam, skąd przybyły. Sam biskup nigdy nie wrócił jednak do swojej diecezji. Niedawno rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny. Daj Boże, powróci jako błogosławiony...