Kazanie pasyjne - Katedra Płocka - 17.02.2013

Umiłowani Bracia i Siostry,

1. Tak oto rozpoczęliśmy w Płockiej Bazylice Katedralnej wielkopostne nabożeństwo Gorzkich żali.

Rozpoczęliśmy je przy udziale Księży Kanoników – członków Kapituły Płockiej, księży profesorów Seminarium i kapłanów pracujących w innych instytucjach diecezjalnych, diakonów i alumnów, Sióstr Pasjonistek, Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia i Sióstr Służek Najświętszej Maryi Panny Niepokalanej, kapłanów i wiernych Parafii Katedralnej oraz słuchaczy Katolickiego Radia Płock, zwłaszcza chorych i podróżujących. Wszystkich Was, Umiłowani, serdecznie pozdrawiam.

2. Wiemy, że Gorzkie żale, polegające na modlitewnym i śpiewnym rozpamiętywaniu kolejnych etapów Męki Pańskiej, są nabożeństwem typowo polskim, można by nawet powiedzieć – mazowieckim. Obecny kształt nadał im bowiem ks. Wawrzyniec Benik, kapłan ze zgromadzenia księży misjonarzy. W 1707 roku ks. Benik wydał w Warszawie pierwszy tekst Gorzkich żali pod znamiennym, barokowym tytułem: „Snopek Mirry z Ogroda Gethsemańskiego albo żałosne Gorzkiey Męki Syna Bożego podczas Passyji w Niedziele Postu wielkiego około godzin Nieszpornych rozpamiętywanie”. Niedługo potem został proboszczem w Mławie, w naszej diecezji, gdzie Gorzkie żale gorliwie szerzył. W Mławie również, w 1720 roku, zmarł i tam jest pochowany.
 
3. Zazwyczaj Gorzkim żalom towarzyszy kazanie pasyjne, o którego wygłoszenie, a jednocześnie niejako zainaugurowanie całej serii tego „kaznodziejskiego <snopka mirry>”, zostałem w tym roku poproszony. Bóg zapłać - Księże Kanoniku Marku - za Twoje zaproszenie! Kazanie, homilia, jest w liturgii Kościoła pochylaniem się ze słowem Bożym w sercu nad ludzkim życiem i jego problemami, jest odczytywaniem i rozumieniem znaków czasu w świetle Krzyża i Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Takim znakiem, znakiem niewątpliwie pasyjnym, jest ogłoszona we wspomnienie Matki Bożej z Lourdes, czyli w Światowy Dzień Chorych, rezygnacja z Urzędu Piotrowego Papieża Benedykta XVI. Proszę Was, żebyśmy ten znak odczytali dzisiaj wspólnie w aspekcie Chrystusowego krzyża, w aspekcie śpiewanej przed chwilą pierwszej części Gorzkich żali, w której rozważaliśmy, „co Pan Jezus wycierpiał od modlitwy w Ogrójcu aż do niesłusznego przed sądem oskarżenia”. Jak pamiętamy, „te zniewagi i zelżywości temuż Panu za nas bolejącemu” ofiarowaliśmy „za Kościół święty katolicki i za najwyższego Pasterza z całym duchowieństwem”.
 
4. Z posługą papieską, posługą Następcy św. Piotra zawsze związane były: ludzka słabość, niesprawiedliwe oskarżenia, prześladowania i krzyż. Właśnie na krzyżu, w rzymskim cyrku Kaliguli i Nerona na Watykanie, zawisł w latach sześćdziesiątych pierwszego wieku po Chrystusie św. Piotr. Ale przecież także po nim wielu papieży było męczennikami, wielu – wygnańcami, wielu znosiło inne formy prześladowań. Niewielu z nas wie, że jeszcze w XIX wieku los wygnańców spotkał papieży: Sługę Bożego Piusa VII i błogosławionego Piusa IX.
Wiek XX wiek otwiera pontyfikat św. Piusa X – papieża, który z bólem przestrzegał panujące domy chrześcijańskiej Europy przed niebezpieczeństwem krwawej wojny i zmarł na wieść o jej wybuchu. Potem przyszli Ojciec Święty Benedykt XV i Ojciec Święty Pius XI, papieże, którzy patrzyli na tragiczne skutki rewolucji bolszewickiej w Rosji, na zbrodnie systemów totalitarnych popełniane na chrześcijanach, na stawianie się na miejscu Boga największych zbrodniarzy historii: Lenina, Stalina, Mussoliniego, Hitlera... Kardynał Achilles Ratti, nuncjusz apostolski w Polsce, późniejszy papież Pius XI, który jako jedyny dyplomata nie opuścił Warszawy podczas najazdu bolszewickiego w 1920 roku, na własne oczy, między innymi tu, w Płocku, oglądał skutki zdziczenia bolszewii. Jeszcze większy krzyż przyszło dźwigać Słudze Bożemu Piusowi XII, papieżowi lat II wojny światowej, oskarżanemu wielokrotnie o bierność wobec zagłady Żydów, podczas gdy sami przedstawiciele władz Izraela potwierdzili, że właśnie on uczynił najwięcej dla ratowania córek i synów tego narodu. A cóż powiedzieć o błogosławionym Janie XXIII, który wręcz błagał o opamiętanie USA i ZSRR, stojące na skraju wojny nuklearnej? I o Słudze Bożym Pawle VI, który ze względu na swoja jednoznaczną naukę o małżeństwie i rodzinie, o celibacie i zgodnej z prawem Bożym prokreacji, spotkał się z najbardziej obrzydliwymi i nienawistnymi atakami liberalnej prasy, rodzącego się wtedy „pokolenia ‘68”, a nawet holenderskich, francuskich czy niemieckich duchownych?
 
5. Nie wiemy o tym często, ale wiele oskarżeń spotykało także papieża przełomu tysiącleci - Jana Pawła II! Oskarżeń, płynących również stąd, z Polski: o konserwatyzm, o katolicki „ciemnogród”, o „wtrącanie się do polityki”, o koszty pielgrzymek! W znanej na całym świecie książce „Przekroczyć próg nadziei” Ojciec Święty napisał: „Kiedy podczas ostatnich odwiedzin w Polsce [chodzi o pielgrzymkę 1991 roku, podczas której Jan Paweł II nawiedził także Płock] wybrałem jako temat homilii Dekalog oraz przykazanie miłości, wszyscy polscy zwolennicy <programu oświeceniowego> poczytali mi to za złe. Papież, który stara się przekonywać świat o ludzkim grzechu staje się dla tej mentalności persona non grata”.
A potem tego athletę Dei, jak pisała o nim na początku pontyfikatu włoska prasa, dosięgają na Placu św. Piotra kule Ali Agcy. Mimo to Błogosławiony Papież poszedł do swego zamachowcy do więzienia. Nie po to, żeby Agca go przeprosił – nie przeprosił Go zresztą nigdy. Agca miał tylko jeden problem w rozmowie z Papieżem: „Kim Ona jest, Ta z Fatimy? Ja się Jej boję, bo to Ona Cię ocaliła!” „Dziecko – odrzekł Papież - nie bój się! Ona nie jest od karania, Ona jest od miłosierdzia.”
Kolejne lata posługi Papieża-Polaka najlepiej scharakteryzował nie kto inny, jak kardynał Joseph Ratzinger. Na końcu – pisał - pontyfikat Jana Pawła II był „złożony z bólu i modlitwy. Ten ból wypisany był na twarzy papieża od stanu wojennego przez zamach 1981 roku aż po ostatnie lata i dni życia. Potrzebował swego pastorału-krzyża jako laski, na której mógłby się oprzeć. W świecie, w którym najważniejsza staje się przyjemność, rezultat, funkcjonalność, dobry wygląd i zdrowie, Ojciec Święty nie ukrywał i nie chciał ukrywać choroby i starości. I to właśnie cierpiący Papież w szczególny sposób stał się odbiciem obecności Kogoś o wiele większego”.
 
6. Dzisiaj przychodzi nam stanąć wobec dramatu Krzyża Ojca Świętego Benedykta XVI. Jestem przekonany o tym, że należy go zaliczyć do grona najbardziej atakowanych, najbardziej nierozumianych papieży w historii. Od samego początku, zwłaszcza w jego niemieckiej Ojczyźnie, oskarżano go o konserwatyzm, jakby wierność wartościom, wierność zdrowej tradycji była czymś nagannym, złym! Nawet teraz, dwa dni po złożeniu przez papieża rezygnacji z Urzędu Piotrowego, „Süddeutsche Zeitung“ napisał: „Kościół nigdy nie potrzebował tylu reform jak na końcu pontyfikatu Benedykta”. Nic nie zrozumiano z tego, co Papież Benedykt wielokroć powtarzał: „Kościół nie potrzebuje wielu reformatorów, Kościół potrzebuje świętych”.
 
7. Wciąż Benedykt XVI był i jest oskarżany o tradycjonalizm w liturgii, w dialogu ekumenicznym czy jak ostatnio u nas, że „uciekł mu świat”. Czy jednak błędem było zahamowanie przez niego ciągłego eksperymentowania z liturgią, „majstrowania w niej”, odbierania jej należytej powagi? I czy czymś złym były, są jego pokorne, cierpliwe próby pojednania z lefebrystami oraz danie możliwości wejścia do pełnej wspólnoty katolickiej anglikanom, którzy szczerze tego pragną, mając dość innowacji w postaci święceń kobiet czy moralnego permisywizmu swoich Kościołów?
 
8. We wtorkowym programie pierwszego kanału niemieckiej telewizji ARD oskarżano Benedykta XVI nawet o to, że doprowadził do śmierci milionów osób w Afryce z powodu AIDS, ponieważ nauczał, że prezerwatywa nie jest sposobem na rozwiązanie tej strasznej plagi na czarnym kontynencie; że nie rozumie ludzkiej miłości, bo podtrzymał naukę Sługi Bożego Pawła VI, dotyczącą aborcji i środków antykoncepcyjnych; że jest nieludzki, bo nie godzi się na małżeństwa homoseksualistów; że tuszował pedofilię w Kościele. Długo i rzeczowo można by na te wszystkie zarzuty odpowiadać. Ale to już nie ma żadnego sensu, bo odpowiedź tych ludzi w ogóle nie interesuje, oni są stuprocentowo przekonani o prawdzie swoich racji. Powtarzam więc w tym miejscu tylko to, co już nieraz mówiłem: nauka posoborowych papieży, dotycząca kwestii małżeństwa i rodziny; dotycząca obrony życia; dotycząca mężczyzny i kobiety, zostanie kiedyś uznana za najbardziej rozsądną i mądrą spośród wszystkich doktryn na ten temat. Dzisiaj jednak jej głoszenie łączy się z krzyżem i Benedykt XVI ten krzyż świadomie przyjmował i niesie.

9. Nawet u nas powtarza się teraz, że Papież z Niemiec nie poradził sobie z zakulisowymi walkami o władzę w Kurii Rzymskiej, że mógł nawet spodziewać się zamachu na swoje życie! Ile już wieków powracają te bzdury, żywcem zaczerpnięte z protestanckiej polemiki antypapieskiej, w których Rzym przedstawiano jako „kłębowisko żmij” i ciągle dopatrywano się za „spiżową bramą” jakichś mrocznych machinacji? Kiedy wreszcie historię następców św. Piotra zacznie się pisać obiektywnie, a to oznacza także w perspektywie Krzyża, a nie w perspektywie „Spiżowej bramy” czy legend o papieżycy Joanny? Częścią tej propagandy jest język: mówi się w tych dniach, także u nas, o „abdykacji papieża”. Używa się takiego języka tylko po to, aby jego funkcję sprowadzić, zredukować do funkcji ziemskiego monarchy, absolutnego władcy. A ja znowu powtarzam to, co powiedziałem w tym miejscu w Środę Popielcową: podczas wszystkich moich spotkań z Benedyktem XVI uderzała mnie jego pokora, wewnętrzne skupienie, ból i stanowczość, z jakimi zmagał się z grzechami wewnątrz Kościoła; walczył o duszę sekularyzującej się Europy. Zachód – nauczał papież Benedykt - opanowała dzisiaj ideologia, która u swoich źródeł ma rozkład rzeczywistości człowieka, małżeństwa, rodziny, narodu, prawa, moralności, sztuki. Zachowuje się szacunek dla osób, które z takich czy innych przyczyn nie wierzą w Boga; karom podlega znieważanie wiary Izraela oraz religijnych przekonań islamu. Gdy zaś idzie o to, co jest święte dla chrześcijan, lansuje się wolność opinii, której ograniczanie miałoby być zagrożeniem dla tolerancji, wyniesionej dzisiaj do rangi królowej wszystkich cnót.
 
10. Ta diagnoza była od początku i wciąż jest zwalczana. Świętość, naturalny porządek moralny, Dekalog, odniesienie do Boga stały się dla współczesnej ideologii – ideologii politycznej poprawności słowami obcymi. I na tym polegał krzyż Benedykta XVI! Dlatego naszym pierwszym odruchem w tych dniach powinna być głęboka wdzięczność – wdzięczność za to, że mieliśmy, że wciąż jeszcze mamy takiego Papieża - papieża krystalicznej nauki wiary i bezkompromisowego sprzeciwu wobec pewników relatywizmu i politycznej poprawności; papieża Roku Św. Pawła, Roku Kapłańskiego i Roku Wiary; papieża nowej ewangelizacji i beatyfikacji Jana Pawła II.

11. Tak, rezygnacja z funkcji widzialnej Głowy Kościoła Powszechnego jest i dla niego, i dla nas bolesna.
Z racji kruchości zdrowia fizycznego i osłabienia funkcji psychicznych odchodzi ten, którego nazywaliśmy „naszym Ojcem Świętym”. Odchodzi, a nie dezerteruje, nie abdykuje czy podaje się do dymisji, nie „porzuca” Kościoła. Odchodzi, bowiem jest głęboko przekonany, że tak trzeba; że ktoś inny wykona tę posługę i pracę – w takim właśnie świecie – lepiej; że nawet najszczytniejszą funkcję można, a czasem trzeba zostawić; że każdy człowiek jest jedyny, niepowtarzalny, ale nie jest niezastąpiony; że cenne jest także życie, przeżywane w odosobnieniu, w cieniu, na modlitwie i medytacji, pośród cichego cierpienia; że również w odosobnieniu, w cieniu, na modlitwie i medytacji, pośród cichego cierpienia, można dopełnić posługi sternika łodzi Piotrowej.
I na tym właśnie – Siostry i Bracia - w logice naszej wiary polega zwycięstwo świadka Krzyża, jednoczącego się w duchu i ciele ze swoim Ukrzyżowanym Panem. Na tym także polega „trwanie na Chrystusowym Krzyżu”. Na tym także polega świętość. Amen.