Homilia – Wniebowzięcie – Katedra 15 VIII 2014r.

1. Uroczystość Wniebowzięcia Matki Bożej, Patronki naszej Bazyliki Katedralnej... 94. rocznica bohaterskiej obrony Płocka przed „bolszewicką nawałnicą”, tak przypominającą „ognistego smoka” z dzisiejszego pierwszego czytania z Apokalipsy św. Jana ... Pamiętamy w tym dniu o dzielnych obrońcach grodu Krzywoustego z 1920 roku,  a także o żołnierzach, harcerzach i sanitariuszkach, o trwającym na posterunku tu, w Płocku, biskupie Nowowiejskim i księżach rozsianych po parafiach, o rolnikach zbierających plony ziemi dla wojska i o kobietach przekazujących w specjalnych zbiórkach płótno dla rannych, gdy diecezja płocka stała się głównym terenem wojny z bolszewikami...

2. Jako przestrogę, aktualną także w naszych czasach, wspominamy również stulecie wybuchu I wojny światowej - jednej z najtragiczniejszych wojen w dziejach cywilizacji zachodniej. W modlitewnej zadumie polecamy więc Matce Bożej Zielnej naszych przodków, którzy w latach 1914-1918, tu w Płocku i na Mazowszu, tak obficie składali Bogu daninę z życia, cierpieli nędzę, głód i poniewierkę, płacili potężne kontrybucje na rzecz kolejnych zaborców i najeźdźców. Wojna, podczas której dawni sprzymierzeńcy stanęli naprzeciwko siebie, została wszelako jednogłośnie odczytana przez naszych bohaterów narodowych  - Piłsudskiego, Hallera, Dmowskiego, Paderewskiego - jako szansa  na wzniecenie boju i politycznych zabiegów o odzyskanie niepodległości.

Dziękujemy więc dzisiaj Bożej Opatrzności za to, że szansę tę, dzięki zawierzeniu Ostrobramskiej i Jasnogórskiej Pani, dzięki  szlachetnemu poczuciu patriotyzmu i duchowi bezinteresownej służby Ojczyźnie, potrafili skutecznie wykorzystać. Dziękujemy za nich, uczymy się od nich, modlimy się o ich zbawienie. Czynimy to tutaj, w katedrze, niejako w bijącym sercu naszego miasta i ziemi... Bo tak się przyzwyczailiśmy naszym narodowym, mądrym przyzwyczajeniem...    

3. Przywołujemy też dzisiaj na pamięć inne „sierpniowe rocznice”: stulecie wymarszu Pierwszej Kompanii Kadrowej komendanta Józefa Piłsudskiego, 70. rocznicę Powstania Warszawskiego, wreszcie dzień Wojska Polskiego.

Pozwólcie więc, że rozpocznę od pewnego związanego z nimi obrazu: 1 czerwca 1914 roku, we Lwowie, nad otwartą mogiłą Józefa Kajetana Jankowskiego, profesora, architekta, ostatniego przedstawiciela Rządu narodowego w latach powstania styczniowego, stoją żołnierze Drużyn Strzeleckich Józefa Piłsudskiego. Słuchają słów Komendanta: „Chowamy członka Rządu Narodowego. Po pół wieku jego życiowej tułaczki, po pół wieku pracy serdecznej dla Ojczyzny. Nie myśl, przyszły żołnierzu polski, że twoja jutrzenka ma być pięknym i różowym zaraniem szczęścia i chwały, że ciebie będą chowali z tymi honorami, jak dziś, po pięćdziesięciu latach, chowamy wodza naszych dziadów. Twoja jutrzenka, będzie jak błysk pioruna na czar­nej chmurze. Twój grób może pozostać bezimienny. Znajdziesz się w nieznanym lesie lub na śmietnisku więziennym - tak jak przed pół wiekiem oni się znajdowali".

Szóstego sierpnia 1914 roku, w Święto Przemienienia Pańskiego, o trzeciej w nocy, owi kandydaci na „przyszłych żołnierzy polskich”, ale przecież także – jak mówił Komendant – kandydaci do „bezimiennych grobów” wy­ruszają z krakowskich Olean­drów w stronę Królestwa Polskiego... Na ich czele oddział kawa­leryjski złożony z ośmiu ludzi... Trzech z nich nie ma konia... Ale mają siodła... Więc niosą te siodła na własnych grzbietach... Obalają zaborcze słupy graniczne...

Nie, nie ma od razu entuzjazmu. Ich drodze przez to, co rosyjscy zaborcy pogardliwie nazwali Priwislianskim krajem, towarzyszy strach i pamięć o popowstaniowych represjach... Cztery lata będą się bić jako sojusznicy Austrii, będą gnić – jak przepowiedział Komendant - w więzieniach, na internowaniu, a w końcu, gdy Stany Zjednoczone przystąpią do wojny, przejdą na stronę przeciwników. Go­rycz związana z tym wszystkim powróci w strofie „Marszu Pierwszej Brygady", ułożonego latem 1917 roku w pociągu wiozącym ich do obozu internowania w Szczypiornie :

Nie chcemy od was dziś uznania,

Ni waszych mów, ni waszych łez..

Skończyły się dni kołatania

do waszych serc, do waszych kies.

4. Kilka lat później już jako Wojsko Polskie będą wyrąbywać granice II Rzeczpospolitej podczas wojny 1920 roku. U jej początków pisał do czerwonoarmistów Tuchaczewski: „Towarzysze! Runął Bóg, ten największy ciemiężca proletariatu. Legli nasi wrogowie. Wy teraz wolni! Ale oto tam, na Zachodzie ciemiężona i krępowana brać Wasza ręce ku wam wyciąga. [...]. Po trupie Polski wiedzie droga do światowej rewolucji”. 

Tak, u źródeł wojny 1920 roku legła ta straszna idea: „runął Bóg... Po trupie Polski... do światowej rewolucji!” Jaka była odpowiedź tamtej Polski? Był świetny plan kontrataku Marszałka Piłsudskiego. Były mądre działania dowódców i bezgraniczna ofiarność żołnierzy. Były - w Warszawie, w Płocku i w innych miastach - całodobowe adoracje Najświętszego Sakramentu. Były procesje relikwii św. Andrzeja Boboli, męczennika Wschodu. Duchowym centrum ojczyzny kolejny raz w dziejach stała się Jasna Góra, gdzie pod szczytem leżały krzyżem dziesiątki tysięcy ludzi. I oto, 15 sierpnia, pątnicy usłyszeli: wróg został pokonany... A bitwa warszawska przeszła do historii jako Osiemnasta decydująca bitwa w dziejach świata (taki tytuł nosiła przedwojenna książka lorda Edgara d’Aberlon, zakazana w czasach PRL-u). Obłędna, „światowa rewolucja” została zatrzymana. Dopiero co odzyskana niepodległość - uratowana. Wielu zwolenników komunizmu (niestety, nie wszyscy) - wyleczonych ze złudzeń. Całe pokolenie - wychowane w miłości do Ojczyzny...

5. Ćwierć wieku później dzieci tego pokolenia,  zapatrzone w czyny i groby swych przodków, będą walczyć i ginąć na ulicach Mokotowa, Woli, Starówki. A rok, dwa, pięć potem, będą znowu łapani jak zwierzęta, męczeni w ubeckich katowniach, grzebani na śmiet­niskach i bezimiennych „łączkach". Tak jak Komendant przepowiedział!

Czy nie mamy prawa pytać się dzisiaj, jak długo będą się ciągnąć poszukiwania ich szczątków? Czy można ze spokojnym sumieniem spoglądać w oczy tamtych z Pierwszej Kadrowej, z 1920 roku, z Powstania, gdy odbywają się uroczyste, państwowe pogrzeby generałów o bardzo wątpliwej sławie, a my wciąż musimy czekać na salwę honorową nad mogiłami Generała Nila, Rotmistrza Pileckiego i Inki Siedzikówny? Czy można ze spokojnym sumieniem spoglądać w oczy tamtych z Pierwszej Kadrowej, z 1920 roku, z Powstania, gdy wciąż posłuch znajdują publicyści, pseudo-myśliciele i politycy, których celem jest zakłamywanie naszej bohaterskiej historii, de­strukcja rodziny, drwina z chrześcijańskiej tradycji i etosu, wyśmiewanie polskiej dumy? Gdy – powtarzam za jednym z autorów – „nasi medialni okupanci z taką gorliwością pro­pagują kompleksy wobec świata, służal­czość wobec silnych sąsiadów, lewackie obyczajowe eksperymenty na dzieciach i rodzinie, antyreligijny cynizm?” Czy to nie wstyd, że w kraju o takiej tożsamości jak Polska znowu stawia się prawo stanowione ponad sumieniem? Tak ceni się oficjalnie Prymasa  Wyszyńskiego i św. Jana Pawła II. A czy ich głównym wołaniem nie było wołanie o „ludzi sumienia”?? Dlaczego więc dzisiaj przedstawia się sumienie jako zagrożenie dla polskiego państwa??

6. W tej czcigodnej katedrze od lat wiszą tablice, poświęcone „ludziom sumienia” Polski, Mazowsza, naszego miasta. Czasem wadzili się oni z wiarą, czasem wadzili się ze sobą i z innymi, ale wiedzieli, że chrześcijańska idea sumienia, chrześcijańska nadzieja na życie wieczne; patriotyzm jako poczucie odpowiedzialności za kontynuowanie szczytnej historii, z której wyrośliśmy, za piękno wspólnego języka i za dziedzictwo kultury, za bliźniego, a nie za jakąś mityczną klasę, rasę czy „opcję” - jest podstawą bytu narodu. I dlatego stawali w obronie tego wszystkiego.

Przeżyliśmy niedawno godnie, tak, godnie zorganizowane obchody siedemdziesiątej rocznicy Powstania Warszawskiego. Na wszystkich wielkie wrażenie zrobiła transmisja z wspólnego śpiewu piosenek powstańczych na Placu Marszałka Piłsudskiego. Wymownie brzmiały, gromko skandowane przez powstańców, ich córki i synów, a może najbardziej przez wnuki i prawnuki, słowa:

Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój,
Za każdy kamień Twój, Stolico, damy krew!
Warszawskie dzieci, pójdziemy w bój,
Gdy padnie rozkaz Twój, poniesiem wrogom gniew!

Poległym chwała, wolność żywym,
Niech płynie w niebo dumny śpiew,
Wierzymy, że nam Sprawiedliwy,
Odpłaci za przelaną krew.

7. Ile szlachetnej nadziei w tym śpiewie! Nucąc razem z warszawiakami powstańcze strofy, myślałem sobie: mamy w Płocku podczas wakacji festiwale muzyki – audioriver, regge, techno, hip-hoppu i Bóg wie, czego jeszcze... Wszystkie mocno zakrapiane piwem... i nie tylko. I pytałem się: czy nad naszą piękną Wisłą, w cieniu królewskiej katedry, u stóp zamku książąt mazowieckich i przy klasztorze św. siostry Faustyny przez kilka weekendów z rzędu musi odbywać się tylko coś takiego? A może – proszę, pytam, proponuję - zrezygnujmy z części tych festiwali i spróbujmy zorganizować takie wspólne śpiewanie na naszym Nowym Rynku? Choćby już za rok, 15 sierpnia, w 95 rocznicę bohaterskiej obrony Płocka...

8. I jeszcze jedno - Kochani Płocczanie - potomkowie tych, którzy tak niedaleko stąd walczyli na barykadach sierpnia 1920 roku! Nie zapominajmy, że w tym samym 1920 roku urodził się Karol Wojtyła, św. Jan Paweł II... „Cud nad Wisłą” ma także taki finał i wymiar! Bądźmy mu wierni! Bądźmy wierni jego Totus Tuus! „Cali Twoi, Maryjo!”. Ty, która w dniu dzisiejszym jesteś najjaśniejszym znakiem, że ostatnim akordem naszego życia nie jest i nie będzie zawodna, ludzka pamięć, nie jest i nie będzie grób. I że właśnie Ty,

Wniebowzięta,

Matka Boska Zielna,

Królowa Korony Polskiej,

Hetmanka Żołnierza Polskiego,

czekasz na nas na progu domu Ojca. Amen.