„ Oto drzewo krzyża, na którym zawisło zbawienie świata” – za chwilę te słowa zabrzmią w murach Katedry, pustej katedry.
Prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek.
I prawdziwy krzyż.
Prawdziwe zjednoczenie, wszczepienie Boga w drzewo, które właśnie z narzędzia śmierci staje się drzewem życia, tronem Najwyższego, miejscem, w którym Miłość gasi swoje pragnienie.
Pasja wszechczasów… Oto drzewo krzyża, na którym zawisło zbawienie świata.
Kilka dni temu świat obiegło zrobione ukradkiem zdjęcie. Młoda kobieta klęczy przed szklanymi drzwiami. Opiera się o nie wyciągniętymi dłońmi. Po drugiej stronie szklanych drzwi stoi mały chłopiec. Przykłada swoje ręce do rąk za szybą. Cały się do niej przytula. Ta młoda kobieta to jego mama. Mama nie może go dotknąć. Nie wie, czy kiedykolwiek jeszcze będzie mogła przytulić syna. Mama jest lekarzem, na pierwszej linii frontu walki z niewidzialnym a śmiertelnie groźnym przeciwnikiem. Służy. Ofiaruje się. Spala do końca. Przynosi pomoc i ulgę w cierpieniu innym i sama cierpi. I kocha. Bo miłość i ofiara zawsze idą razem. Kocha najbardziej pewnie tych, których teraz nie może przytulić, ale wie, że, jeśli życie, jeśli miłość nie jest pustym słowem, to teraz nie może inaczej. Wie, że nigdy nie można inaczej…
Pragnę…. Oto drzewo krzyża, na którym zawisło zbawienie świata.
Niemiecki, nazistowski obóz koncentracyjny Soldau – Działdowo. Wśród więźniów – Polaków z terenów przyłączonych do Rzeszy, wielu księży, w tym dwóch biskupów z Płocka. Oprawcy szczególnie upodobali sobie torturowanie jednego z najstarszych więźniów – abpa Antoniego Juliana. Według zachowanych świadectw, jedną z szykan była próba wierności krzyżowi. Niemcy zerwali krzyż z szyi sędziwego biskupa i biciem i krzykami chcieli zmusić go do podeptania znaku wiary. Popychany, opluwany i bity starzec nie ugiął się. Nie podeptał krzyża. Padł pod ciosami katów obok niego.
Ojcze, wybacz im, bo nie wiedzą, co czynią….
Oto drzewo krzyża, na którym zawisło zbawienie świata.
Ks. Giuseppe Berardelli był proboszczem w Casnigo, w diecezji Bergamo, na północy Włoch. W spokojnej i bezpiecznej dotąd miejscowości, wraz z pandemią koronawirusa, p ojawił się strach, ale nie zatarły się najpiękniejsze ludzkie więzi. W szpitalu w Lovere don Giuseppe poprosił, aby do respiratora, który miał ratować mu życie, podłączono kogoś młodszego. On ma już swoje lata, i wierzy, że życie i śmierć są w ręku Boga….
Nie ma większej miłości, jak oddać życie za przyjaciół…
Oto drzewo krzyża, na którym zawisło zbawienie świata.
Piątkowy wieczór. Serce Wiecznego Miasta. Miasto stało się cieniem samego siebie. Na największym z placów, powoli, krok za krokiem, jakby przygnieciony ogromnym ciężarem, ale bez zatrzymywania się, papież Franciszek, biskup ubrany na biało, wspina się na szczyt wzgórza naznaczonego krwią męczenników, od krwi apostoła Piotra aż do krwi Jana Pawła II. Na szczycie wzgórza czeka krzyż. I Matka – Salus Populi Romani– Ocalenie Ludu Rzymskiego. Niebo zaciągnięte chmurami. Pada deszcz. Krople znaczą krzyż. Wydaje się, jakby z krzyża, z Ciała Zbawiciela, po jego rozciągniętych ramionach i przy przebitym sercu, płynęła nie tylko woda, ale i krew. Jest cicho… I w ciszy słowa… Dlaczego tak bojaźliwi jesteście… Myśleliśmy, że możemy pozostać zdrowi w chorym świecie …Słowa wypełniają pusty plac, puste ulice, serce obejmuje ten chory świat i jeszcze bardziej rozchorowaną ludzkość… Ramiona kolumnady Berniniego stały się tym, co miały oznaczać – wyciągniętymi ramionami ojca czekającego na uzdrowienie i powrót marnotrawnego syna… Ramionami, spomiędzy których, jak światło wśród ciemności, płynie błogosławieństwo i przebaczenie – Urbi et orbi– Miastu i światu …
Wykonało się…
Oto drzewo krzyża, na którym zawisło zbawienie świat.
Wielki Piątek Roku Pańskiego 2020. W ciszy naszej płockiej katedry wydaje się, że można usłyszeć szum skrzydeł aniołów trzymających arma Christi– zbroję Chrystusa, narzędzia Męki, znaki Chwały. Nie wypełnia dziś Matki Kościołów tłum jej wiernych dzieci. Ale wypełniają ją ich modlitwy. Od modlitw praojców, którzy postawili na tym wzgórzu pierwszy krzyż, przez modlitwy tych, którzy byli tu „ domini et haeredes”, aż po modlitwę tych, którzy na co dzień szukają u Pani Równin Mazowsza, przed krzyżem Chrystusa, pocieszenia i sił do dźwigania codzienności.
- Dziś, w Wielki Piątek roku wielkiego smutku, modlitwę Twoich dzieci, ich tęsknotę, ich ból i ich nadzieję, przynoszę do stóp Twoich, Ojcze, który jesteś w niebie, Chryste, któryś za nas cierpiał rany. Staję przed Tobą, Ukrzyżowany Zbawicielu i za nimi proszę. Zstąp jeszcze raz pośrodku naszych ciemności. Niech w Twoim nieskończonym miłosierdziu będzie uświęcone Imię Twoje i niech w ofierze i służbie tylu Twoich dzieci, lekarzy, pielęgniarek, służb, kapłanów, objawi się piękno Twojego Królestwa. Niech spełni się w nas Twoja wola – dodaj nam sił, bo nie jest nam łatwo pić dziś z tego kielicha… Niech tęskniący za Chlebem Życia ucieszą się znów kosztowaniem Go każdego dnia. Odpuść nam nasze winy, bo ciężko zgrzeszyliśmy przeciw Tobie. I nie pozwól, abyśmy ulegli pokusie. Przez śmierć i zmartwychwstanie Twoje wybaw nas od złego, wybaw nas z więzów śmierci. Daj żywot wieczny tym, którzy dziesięć lat temu zginęli pod Smoleńskiem w katastrofie samolotu prezydenckiego. Bierzemy za naszą Matkę i Orędowniczkę Twoją Matkę, z krzyża nam daną. Jej dłonie, trzymające Twoje Ciało, jej smutne i spokojne jak na oborskiej Piecie oczy, jej przebite serce, niech ogarną jeszcze raz i umocnią zatrwożone i pogubione ludzkie serca…
Oto drzewo krzyża, na którym zawisło zbawienie świata. Amen.