Umiłowani Siostry i Bracia, obecni w bazylice katedralnej i łączący się z nami za pomocą fal Katolickiego Radia Diecezji Płockiej.
Zupełnie inne przesłanie rozlega się dziś ze wszystkich kościołów i aż po nasze cmentarze, niż to, co z niedowierzaniem i wielką przykrością słyszeliśmy na ulicach polskich miast, także Płocka – w ostatnich dniach. Oto teraz słyszymy donośny głos chwały wszystkich świętych i Jezusowego - „ Błogosławieni”, Błogosławieni, który porusza żywych i umarłych. To dobre słowa Boga skierowane do wszystkich bez wyjątku.
My słyszymy ten głos stojąc pod najpiękniejszym „ płockim niebem”, pod sklepieniem tej prastarej katedry, która przetrwała przecież tyle dziejowych burz i wojen. Stajemy pod jej sklepieniem, gdzie w malowidłach kopuły i sklepienia prezbiterium podziwiamy świętych. Najpierw tych, przedstawionych przez mistrza Drapiewskiego, pośrodku naszej bazyliki w kopule: Dwunastu Apostołów i czterech ojców Kościoła zachodniego, a w prezbiterium – imponującą procesję polskich świętych: od biskupów Wojciecha i Stanisława po naszego Stanisława Kostkę i księdza Piotra Skargę. Idą oni w procesji do Chrystusa, który jest przedstawiony w absydzie, gdy koronuje swoją Matkę, Królową Wszystkich Świętych.
To jest prawdziwe i realne niebo nad nami, pod którym żyjemy: wielki tłum odzianych w białe szaty, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem. Ich głos jest donioślejszy i prawdziwszy od krzyku świata. To ci - którzy jak słyszeliśmy w pierwszym czytaniu – „ przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i wybielili je we krwi Baranka”.
Zachęcam – Siostry i Bracia - aby zwłaszcza w tych pierwszych dniach listopada czytać Apokalipsę świętego Jana Apostoła, aby bardziej uwierzyć w niebo i nie przerazić się tym, co dzieje się na ziemi.
Kim są jeszcze ci święci, których tak dziś podziwiamy? Jak widzimy na naszej polichromii, mają oni wzrok utkwiony w Jezusie albo pokornie, wręcz kontemplatywnie go spuszczają, niektórzy zaś dyskretnie oglądają się na nas.
Tak, święci utkwili bardzo swój wzrok w Chrystusie, są w Niego zapatrzeni! Takiego spokoju wiary i nam dziś potrzeba. Przypomina mi się pewna historia: gdy ponad dwa wieki temu doniesiono papieżowi Piusowi VII, że cesarz Francuzów Napoleon chciał zawładnąć Kościołem, papież tak odpowiedział: „ od 18 wieków my chcemy zawładnąć Kościołem przez nasze grzechy, ale nie możemy, bo Kościół jest Chrystusowy. A więc czy Napoleon zdoła to uczynić ze swoją armią?” – tak odpowiedział mądry papież Pius VII.
Potrzeba nam z jednej strony takiej pewności i spokoju wiary, a z drugiej - niepokoju sumienia: bo co się dzieje w duszach ludzi i gdzie ginie wiara otrzymana na chrzcie, i jak konkretnie winna się ona przekładać na czyny, na miłosierdzie, na błogosławieństwo, aby w każdym człowieku bez różnicy szukać brata i siostry.
Przynajmniej przed jednym chciałbym w tej chwili przestrzec, o czym nauczał w 1936roku błogosławiony arcybiskup Antoni Julian Nowowiejski. Mówił wtedy w jednym ze swych pasterskich listów o gniewie, przewrotności i bezbożności, które człowieka mogą „ w piekle pochować”. I tak apelował: „ Na Boga was poprzysięgam. Kochajcie wiarę swoją! Coraz lepiej i gruntowniej poznawajcie prawdy objawione nam przez Boga i żyjcie według nich całą pełnią swego serca, rwącego się do Boga” – tak uczył błogosławiony nasz męczennik. Bo święci mocno stąpali po ziemi i byli konkretni w swej wierze. I tego chcą nas uczyć.
Siostry i Bracia,
Niech dziś dotrze do każdego z nas, do naszych domów i środowisk Jezusowe słowo błogosławieństw, jako prawdziwe antidotumna to, co się stało i co pękło w naszym społeczeństwie, a zwłaszcza w młodym pokoleniu. Oto w tej Ewangelii łagodny Jezus – najlepszy nauczyciel swym słowem gasi gniew i wypędza z człowieka „ dzikie zwierzę demona gniewu” (por. Ewagriusz z Pontu). On zaprasza do konkretu Ewangelii: do czynienia miłosierdzia, wprowadzania pokoju, do cichości serca i duchowej radości. Bo jak naucza duchowy mistrz Kościoła wschodniego Ewagriusz z Pontu, „ Chrystus opiera głowę na duchu cierpliwym”.
Jezusowe słowo „ błogosławieni” jest jak wspólny mianownik, który wpisuje się los każdego człowieka: od poczęcia do naturalnej śmierci, mężczyzny i kobiety. Bo przez Jezusa, jeden człowiek dla drugiego, staje się błogosławieństwem. Czasami trudnym jak krzyż, ale błogosławieństwem. Nigdy – przekleństwem!
Szczególnie chciałbym zatrzymać się przy jednym słowie Pana Jezusa z dzisiejszej Ewangelii, które może szczególnie wybrzmiewa w to dziwne tegoroczne świętowanie dnia Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego: „ Błogosławieni, którzy płaczą (którzy się smucą), albowiem oni będą pocieszeni”.
Wszyscy chcielibyśmy stanąć dziś na cmentarzu nad grobami naszych bliskich zmarłych i chcielibyśmy przeżyć coś więcej z tajemnicy świętych obcowania. Niestety szalejąca epidemia na to nie pozwala, ale pamiętajmy, że mamy pozostawione to, co najistotniejsze: Najświętszą Ofiarę Mszy świętej, którą składamy za żywych i umarłych, mamy żywe Słowo Boże, Komunię Świętą i możliwość uzyskiwania odpustów za zmarłych przez cały miesiąc listopad.
Ale przecież wielu z nas, którzy zwłaszcza stracili w tych ostatnich miesiącach swych bliskich, tak bardzo chciałoby stanąć nad ich świeżymi mogiłami, tam, gdzie serce aż pęka z bólu. To dla nich szczególnie jest to słowo Jezusa: „ Błogosławieni, którzy płaczą, albowiem oni będą pocieszeni”.
Słowem „ …będą pocieszeni” Pan Jezus zapowiada, że da nam Ducha Świętego, Pocieszyciela– największy dar, skuteczne pocieszenie i odwagę. Tak konieczną na czas żałoby i na ten trudny czas zmagań duchowych w naszej ojczyźnie.
Kochani!
Popatrzmy ku niebu, gdzie są nasi bracia, święci znani i nieznani. Pewnie się kiedyś zdziwimy, gdy po drugiej stronie życia zobaczymy wśród nich kogoś nam naprawdę bliskiego i kochanego. Kogoś, kto nauczył nas życia, wiary, miłości miłosierdzia, błogosławieństwa; kto był najbliżej nas, gdy było ciężko i źle.
O, wy święci patriarchowie i prorocy, apostołowie i uczniowie Pańscy, męczennicy i pasterze, nasi patronowie, wszyscy święci i święte Boże, nasi bliscy i przyjaciele, módlcie się za nami. Amen.