Drodzy Kapłani z księdzem rektorem Tomaszem,
Kochane siostry zakonne, zwłaszcza ze zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia z obecną dziś pośród nas matką Petrą – przełożoną generalną i siostrą Dianą – przełożoną płockiego klasztoru na Starym Rynku, Szanowni Rycerze św. Jana Pawła Wielkiego.
Kochani Siostry i Bracia, pielgrzymi - czciciele Bożego Miłosierdzia!
W tym świętym miejscu, w dziewięćdziesiątą pierwszą rocznicę tamtego wieczoru, gdy św. siostra Faustynazobaczyła w swej celi miłosiernego Jezusa, wznosi się nasza gorąca modlitwa o miłosierdzie i pokój dla nas i całego świata. Bo „jeśli dusze nie uwielbią miłosierdzia Mojego– mówi Jezus - wszystkie zginą” (DZ 965). Dlatego za św. siostrą Faustyną wyznajemy, że „im większa nędza nasza, tym większe mamy prawo do miłosierdzia Bożego” (DZ 793).
Przeżywamy dziś coś z tajemnicy i łaski tamtego wieczoru św. siostry Faustyny w płockim klasztorze, gdy ujrzała Pana. A jednocześnie powtarza się dla nas coś z doświadczenia starotestamentalnego proroka Eliasza, który na Bożej górze Horeb spotkał Boga. „OtoPan przechodził– czytamy w Pierwszej Księdze Królewskiej. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały szła przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze - trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu - szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty” (1 Krl 19, 11-12).
- Czy potężne i niszczycielskie wichury ostatnich dni, które przetoczyły się przez Europę i Polskę, wyrządzając tyle szkód, nie napełniały nas obawą?
- A czy nasza nędza i grzechy, nasze biedy i codzienne lęki czy nagłaśniane w mediach skandale i grzechy ludzi Kościoła nie przygniatają i nie gorszą, gasząc w nas ducha?
- Czy pandemia koronawirusa nie przypomina nam wciąż o naszej kruchości?
- Czy wreszcie tak realne widmo wojny na wschodzie Europy nie przeraża obserwatorów sceny międzynarodowej i każdego z nas, żyjących tak blisko Ukrainy i Rosji?
Z tych niepokojów dni naszych czynimy dziś nasze wyznanie przed Bogiem, a jednocześnie wiemy - jak mówi Pismo Święte – że Pana nie ma w wichurze, trzęsieniu ziemi czy ogniu. Że ON jest większy od tego wszystkiego. Tak się działo wtedy i tak się dzieje teraz, bo Bóg przychodzi łagodnie i cicho, z największą pokorą i taktem. Tak się dzieje też w dzisiejszej Ewangelii, którą słuchaliśmy. W okolicach Cezarei Filipowej, na północy Ziemi Świętej, tam - u źródeł Jordanu, gdy Pan Jezus pytał swych uczniów: za kogo uważają Go ludzie i co o Nim sądzą oni – Jego uczniowie. Może tej osobistej rozmowie i wyznaniu Piotra, towarzyszył w tle cichy szmer wody, szum drzew, śpiew ptaków. W takiej kojącej ciszy rozległy się wtedy słowa wyznania, które trafiły mocno do serca: „Ty jesteś Chrystus, Syn Boga żywego” – „Ty jesteś Piotr – Skała”.
A tutaj, w Płocku, dziewięćdziesiąt jeden lat temu czy nie w podobny sposób objawił się Pan? Wieczorem, w klasztornej celi, siostrze z drugiego chóru, prostej zakonnicy zmęczonej od ciężkich prac w piekarni, sklepie i kuchni?
Bo Bóg lubi działać po cichu– tak, aby serce człowieka słyszało. I to Mu wystarczy! On bowiem nie narzuca swojej miłości siłą, nie zmuszado wiary, nie kocha zobowiązującdo odpowiedzi na swoją miłość. Jego dobroć nie jest wyrazem siły. Przeciwnie, dobroć ta jest słaba, bo pozostawia człowiekowi wolność jej przyjęcia albo odrzucenia. Ale to właśnie ta słabość miłości Boga staje się jej dowodem!Bo wobec słabego człowieka, tak poranionego przez grzech, Pan Bóg jakby „redukuje swoją wszechmoc” i przychodzi tylko w białej szacie, i z sercem otwartym z którego wypływają dwa promienie krwi i wody – „jako zdrój miłosierdzia dla nas”.
Siostry i Bracia! W liturgiczne święto Katedry św. Piotra, wsłuchując się w tym miejscu w Ewangelię o wyznaniu pierwszego z apostołów, możemy powiedzieć, że dziś jest święto wyznania naszej wiary. Niemal dwa tysiące lat temu wyznał ją Piotr: „Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego”, dziewięćdziesiąt jeden lat temu wyznała ją siostra Faustyna modląc się po raz pierwszy słowami: „Jezu, ufam Tobie”.
A jak my dzisiaj wyznajemy tę wiarę? Oto zapada noc, robi się ciemno i niepewnie. Nad światem zapada mrok niepewności, czy przypadkiem nie przyniesie on wojny? Jak więc dziś wyznamy wiarę, gdy tylu od Kościoła się odzwyczaiło choćby przez pandemię i skandale, a nawet chlubią się ogłaszając swoją apostazję?
Kochani! Cóż będzie dla nas antidotum na noc i na ciemności Złego ducha, jeśli nie ufne przylgnięcie do tego wyznania i tego obrazu, objawionego światu w tym miejscu, nad brzegami Wisły?
W pewnym sensie możemy powiedzieć, że w 1931 roku Pan Jezus objawił się św. siostrze Faustynie jakby w „przedsionku piekła”. Wtedy przecież, w świecie szalał ogromny kryzys ekonomiczny, gospodarczy, rodziły się groźne zbrodnicze ideologie, z dramatu pierwszej wojny światowej już wkrótce świat miał wpaść w szpony jeszcze straszliwszej drugiej wojny. To był istny przedsionek piekła.
I dlatego, wobec tego, co dzisiaj dzieje się w świecie, w Kościele i w rodzinach, przylgnijmy mocno do tego obrazu i do wyznania: „Jezu, ufam Tobie!”.
30 lat temu ten wizerunek, czczony dziś w płockim sanktuarium, wyruszył w pielgrzymce do każdej parafii diecezji płockiej. Rozpoczęło się w ten sposób wielkie dzieło ewangelizacji, które dzisiaj – po trzech dekadach - potrzebuje na nowo pogłębienia i odnowy. Potrzebują go zwłaszcza nasze rodziny: na dobre i na złe chwile wspólnego życia. Bo powtarzam – za św. Janem Pawłem II - że jedynie miłosierdzie Boże jest tamą dla pandemii grzechu, bezbożności i wszelkiego zła.
Czytałem niedawno historię młodych małżonków – członków cesarskiej rodziny Habsburgów, którzy kilka lat temu zaręczyli się w sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach, obierając sobie za motto wspólnego życia słowa: „Jezu, ufam Tobie”. Tak mówi jedno z nich w tym wywiadzie: „Tym, co szczególnie uderza mnie w słowach: »Jezu, ufam Tobie«jest to, że muszą one stać się planem całego małżeńskiego życia. Kiedy wchodzisz w to powołanie, pojawia się tak wiele niewiadomych – czy będziesz mógł mieć dzieci, czy będą one borykać się z poważnymi problemami, gdzie będziesz musiał dojść, podążając za Panem. W czasie trwania naszego małżeństwa wiele razy trzeba powracać do tej pierwotnej zasady zaufania Mu”. Właśnie, ciągle wracać do: „Jezu, ufam Tobie”!
„Jeśli dusze nie uwielbią miłosierdzia Mojego– mówi Jezus - wszystkie zginą” (DZ 965). Dlatego za św. siostrą Faustyną wyznajemy, że „im większa nędza nasza, tym większe mamy prawo do miłosierdzia Bożego” (DZ 793).
Takim czynimy tego wieczoru nasze wyznanie wiary w Boże miłosierdzie, które konkretnie znaczy miłość gorętszą, przebaczanie bliźniemu, wiarę ranom Jezusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego, ufność w Bogu większą od rozpaczy, pełnienie woli Bożej i wysławienie Jego dobroci.
Czynimy dziś to nasze wyznanie, które bardziej dociera do nieba niż szczęk broni szykowanej do wojny,bo wyznać miłosierdzie – to znaczy: głosić światu i każdemu człowiekowi pokój.
Tak, miłosierny Panie, daj nam ten pokój prawdziwy, który płynie z Twego otwartego Serca. Udziel go każdemu ludzkiemu sercu, daj Twe światło wszystkim pogrążonym w mroku, stojącym przeciw sobie na granicach, skłóconym w rodzinach, poranionym i tracącym wiarę, chorym i umierającym, grzesznikom największym i nam samym – daj Twój pokój i miłosierdzie! Amen.