[czytania z 27 niedzieli zwykłej – rok B]
Czcigodni Kapłani z Księdzem Dziekanem Ryszardem i Księdzem Proboszczem Januszem,
Drogie Siostry Misjonarki Krwi Chrystusa, Mili Goście,
Kochani Siostry i Bracia – słuchacze Słowa Bożego,
Witam Was wszystkich jak najserdeczniej na Mszy Świętej odpustowej sprawowanej ku czci Waszej patronki – św. Siostry Faustyny – Apostołki Miłosierdzia Bożego.
Jest pewien midrasz żydowski, czyli rodzaj komentarza do Biblii, który opowiada o stworzeniu człowieka. Gdy Bóg miał zamiar to uczynić, podeszli do Niego aniołowie mówiąc: „ Dobrze się zastanów. Naprawdę, dobrze się zastanów, bo przecież on Cię zdradzi, on się Ciebie wyprze, on będzie krzywdził ludzi, on będzie kłamcą…”. A Bóg im odrzekł: „ Ja to wszystko wiem, ale Ja go chcę!”.
To pierwsza i podstawowa prawda, że Bóg nas stworzył i wybrał nie ze względu na coś, na jakieś nasze zasługi, ale ze względu na miłość miłosierną, czyli taką, która kocha i głęboko pochyla się nad stworzeniem. Jeśli teraz jesteśmy na Eucharystii, bo wyłącznie dlatego, że On nas chce, a nie dlatego, że zasłużyliśmy, żeby z Nim i przed Nim być.
To jest ta fundamentalna prawda – Siostry i Bracia - która nadaje sens i rzuca światło na dzisiejsze Pierwsze Czytanie o stworzeniu niewiasty a także na odczytaną Ewangelię, która przypomina o nierozerwalności małżeństwa. Ale, aby zrozumieć to Jezusowe nauczanie, dziś dla wielu zbyt trudne do zachowania i wręcz nieprzystające do współczesnej mentalności, trzeba koniecznie wrócić do tego, „ co było na początku”, i tego stwórczego słowa Boga: „ Ja to wszystko wiem, ale Ja go chcę!”.
Wybitny niemiecki filozof i teolog, zwany przez papieża Piusa XII„ dwudziestowiecznym doktorem Kościoła” – DIETRICH VON HILDEBRAND(1889-1977), napisał ważną rozprawę o małżeństwie. Zanotował w niej, między innymi, takie słowa: „ jedynie małżeństwo może ocalić miłość mężczyzny i kobiety, stawiając ją ponad przypadkowością i zmiennością życia oraz nastrojów. Bez tej więzi nie ma powodów, by pragnąć przemiany trudów codzienności w poetycką pieśń”. Dalej stwierdza tak: „ każde wewnętrznie spełnione małżeństwo jest w najgłębszym sensie płodne, choćby było bezdzietne, bo tak płodnym czyni je prawdziwa miłość”.
Drodzy Moi, cóż za głębokie, piękne myśli o małżeństwie! Choć – zdaję sobie z tego sprawę – że niektórych spośrod obecnych na tej Eucharystii mogą one ranić i boleć. Lecz taka jest prawda o miłości Boga, która - mimo wszystko – nas pragnie. Tak jest też prawda o miłości małżeńskiej, która „ wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma i nigdy nie ustaje…”. To jest jakby „ pierwsza strona tego medalu”, czyli rzeczywistości niedzielnego Słowa Bożego, które słuchamy i przyjmujemy do serca i naszego życia.
Druga strona owego medalu Słowa Bożego, to człowieczeństwo Jezusa. Tak! Dziś w Słowie Bożym jest ukazane również prawdziwe człowieczeństwo Jezusa. Widzimy bowiem w Ewangelii, jak Pan Jezus jest zasmucony z powodu zatwardziałości serc ludzi, a jednocześnie spontaniczny i ożywiony, gdy widzi dzieci. Wydaje się, jakby Ewangeliście Markowi brakowało słów dla opisania czułości, jaką Chrystus żywił wobec dzieci.
To człowieczeństwo Boga-Człowieka zdaje się przebijać nawet przez obraz z Księgi Rodzaju, gdzie w pierwszym człowieku – Adamie, wcielony Syn Boży – ten Nowy Adam, zdaje się tęsknić za bliskością z człowiekiem. „ Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam…” (Rdz 2, 18).
Człowieczeństwo Jezusato konkret wiary w Boga wcielonego, którego – Siostry i Bracia - trzeba nam się uchwycić. Przecież ze wszystkich prawd wiary szczególnie jest nam blisko do prawdy o miłosierdziu Boga i Jego Wcieleniu, że „ stał się człowiekiem”. Św. Teresa z Avila, doktor Kościoła, mocno podkreślała tę właśnie prawdę: „ Widzę wyraźnie, że jest wolą Boga, abyśmy jeśli chcemy podobać się Bogu i otrzymać odeń wielkie łaski, otrzymywali je za pośrednictwem Najświętszego Człowieczeństwa Chrystusa. (…) Ilekroć myślimy o Chrystusie, pamiętajmy zawsze o Jego człowieczeństwie i Jego miłości” - pisała.
Jeśli w małżeństwie i rodzinie, jeśli w parafii i Kościele będzie szlachetniało nasze człowieczeństwo, to Ewangelia spełni się w nas w całej pełni. Wszelkie kryzysy w historii brały się z tego, że gdzieś i na jakimś etapie zabrakło tego jednego - człowieczeństwa, albo że o nim zapomniano. Kard. Karol Wojtyła, późniejszy św. papież Jan Paweł II powiedział kiedyś, że „ człowieczeństwo to talent nad wszystkimi talentami”, jakim Bóg nas obdarzył.
To dlatego – Kochani Moi - w dzisiejszej Ewangelii wpatrujemy się i uczymy się od Jezusa Jego człowieczeństwa: jak z wielkim szacunkiem mówi On o małżeństwie i jak go broni przed zatwardziałymi sercami; i z jak czystym gestem obejmuje dzieci i je błogosławi.
Siostry i Bracia! Cieszę się, że to Słowo Boże mogę rozważać wraz z Wami, tu – w Rogozinie, w jedynej parafii w diecezji płockiej, która ma za patronkę św. Siostrę Faustynę Kowalską. Dziś przeżywamy uroczystość odpustową i cieszymy się z poświęcenia nowego domu parafialnego. Służyć on będzie jako mieszkanie dla Waszego duszpasterza, ale również jako miejsce spotkań grup parafialnych, przestrzeń rozmów o wierze, sakramentach, daj Boże – miejsce, gdzie wielu znajdzie dobrą radę, wsparcie i duchowe pocieszenie.
Szukam jakiejś analogiiw życiu Waszej świętej Patronki, do której można by porównać Waszą Rogozińską Parafię i nowy parafialny dom. Jesteście wszak parafią na przedmieściach Płocka, a to może trochę przypominać w zakonnej nomenklaturze, jakby furtę w klasztorze.
Furta, a więc brama, to miejsce bardzo ważne w zakonnych realiach, to jakby drzwi i okno na świat, gdzie różni ludzie przychodzą z różnymi potrzebami, gdzie poproszą o modlitwę, albo najzwyczajniej chcą z kimś dobrym i mądrym porozmawiać.
Zatem furta! Zapisała kiedyś w „ Dzienniczku” Siostra Faustyna takie zdarzenie: „ Jezus w postaci ubogiego młodzieńca dziś przyszedł do furty. Wynędzniały młodzieniec, w strasznie podartym ubraniu, boso i z odkrytą głową, bardzo był zmarznięty, bo dzień był dżdżysty i chłodny. Prosił coś gorącego zjeść”. Faustyna znalazła trochę zupy, podgrzała ją, domieszała chleba i podała to „ ubogiemu, który zjadł”.
Zjadł! Zupełnie jak wtedy, gdy spotkał się z uczniami po zmartwychwstaniu, dając tym dowód, że nie jest zjawą, tylko żywym człowiekiem. Gdy Faustyna odbierała od niego kubek, Jezus dał jej poznać, kim jest. I znikł. Usłyszała wtedy w duszy: „ Córko Moja, doszły uszu Moich błogosławieństwa ubogich, którzy oddalając się od furty błogosławią Mi i podobało Mi się to miłosierdzie twoje w granicach posłuszeństwa i dlatego zszedłem z tronu, aby skosztować owocu miłosierdzia twego”.
Kochani! Spróbujcie w Waszej parafii budować coś na podobieństwo tamtej furty zakonnej św. Siostry Faustyny, Apostołki Bożego Miłosierdzia. Będziecie to czynili, jeśli nie zabraknie w Waszych sercach Bożej miłości, miłości w małżeństwie i autentycznego człowieczeństwa. I tego Wam z serca życzę! Amen.