Homilia rezurekcyjna - Katedra Płocka - 31.03.2013

1. Biciem dzwonów, radosnym Alleluja!, a przede wszystkim naszą obecnością na dostojnej procesji rezurekcyjnej i porannej Eucharystii w Uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego ogłaszamy światu: „Chrystus zmartwychwstał! Żaden okruch miłości, żaden uczciwy ludzki trud, żadna piękna radość, żadna prawdziwa łza, żadne cierpienie i żadna śmierć nie są bezsensowne! Chrystus ukrzyżowany za nas, dla naszego zbawienia, żyje!”

Z głęboką wiarą w tę rzeczywistość pozdrawiam Was w poranek Zmartwychwsania Pańskiego: Umiłowani Bracia Kapłani, Drogie Siostry Zakonne, Alumni wraz z Waszymi Bliskimi, którzy za godzinę „porwą” Was ze sobą do rodzinnych domów, słuchacze Katolickiego Radia Płock, zwłaszcza chorzy w szpitalach i domach oraz pełniący jakiekolwiek służby publiczne, Siostry i Bracia!
Cieszę się, że jesteśmy razem, aby jak Maria Magdalena, jak Piotr, jak Umiłowany Uczeń jeszcze raz przeżyć prawdę, że ten jeden, jedyny grób – grób Jezusa Chrystusa - nie kryje w sobie rozkładu, nie budzi lęku; przeciwnie, budzi nadzieję!

2. Pismo Święte nie zostawia tej nadziei bez racji, bez motywów, na których może się ona oprzeć. Oto Maria Magdalena jeszcze przed świtem pierwszego dnia tygodnia, czyli w niedzielę, wybiera się do grobu Mistrza, żeby tam opłakiwać Jego śmierć... Jest jeszcze ciemno, ale poryw serca nie pozwala czekać... Rozumiemy ją, sami z bólem serca tak czynimy: dzień, dwa, tydzień po pogrzebie ukochanej osoby powracamy do jej grobu, wspominamy, przepraszamy, dziękujemy, modlimy się.
Teraz jednak wydarzyło się coś niesamowitego, coś, czego Maria nie chwyta, bo świat tego nie zna... Kamień odsunięty, grób pusty... Maria biegnie więc do Piotra i do drugiego ucznia, którego Jezus kochał... Na wieść o tym, co się stało, obaj Apostołowie idą do grobu. Zaraz jednak Ewangelista poprawia się: nie, oni nie idą, oni też biegną... Umiłowany Uczeń dobiega pierwszy, nachyla się (wejście do komory grobowej jest niskie), zagląda, widzi płótna i tak pozostaje: może się waha, a może to, co zobaczył, zaparło mu dech w piersiach... Nadchodzi Piotr i bez względu na wszystko wchodzi do wnętrza grobu... (do tamtych grobów można było bez trudu wchodzić). Na skalnej ławie, na której spoczywało ciało Jezusa, on też dostrzega całun... Leży tak jak ciało Jezusa, tylko jest niejako opadły... Obok, lśniąca w promieniach wschodzącego słońca chusta. Wchodzi drugi Apostoł... „Ujrzał i uwierzył” – napisze po latach sam o sobie. Uwierzył tylko dlatego, że ujrzał? Nie, uwierzył dlatego, że skojarzył ten niezwykły widok z Pismami, z proroctwami o Mesjaszu, z zapowiedziami samego Jezusa.
 
3. A więc ten pusty grób nie był do końca pusty: w jego wnętrzu pozostały relikwie Męki i Zmartwychwstania: ponadczterometrowe płótno – całun, w który owinięto – zgodnie z ówczesnym zwyczajem – zmarłego Jezusa, znany dzisiaj jako Całun Turyński, i odkryta niedawno na nowo chusta z wizerunkiem twarzy Zmartwychwstałego, tzw. chusta z Manopello (Turyn i małe Manopello, to miejsca przechowywania tych pamiątek). Czy św. Piotr mógł je zostawić w grobie? Z pewnością je zabrał, stając się ich strażnikiem. I tak rozpoczęła się niezwykła historia tych relikwii. Z ogromnej liczby prowadzonych od końca XIX wieku badań wynika, że na Całunie nie ma śladu barwników czy farb, a liczne próby stosowania na podobne tkaniny naświetlań czy oddziaływań termicznych nie przyniosły nawet częściowo rezultatu, zbliżonego do widocznego na nim odbicia ukrzyżowanego Człowieka. Chusta z kolei, którą czyjeś ukochane dłonie położyły na twarzy Ukrzyżowanego, jest wykonana z bisioru - materiału w ogóle nieprzyjmującego żadnych farb. A widnieje na niej wyraźny wizerunek twarzy wracającego do życia Ukrzyżowanego... Okazuje się, że nie tylko dla Umiłowanego Ucznia to wszystko stało się przyczyną jego wiary. Jak ktoś niedawno napisał, obie pamiątki są jakby zaszyfrowaną wiadomością dla nas - ludzi epoki fizyki kwantowej: im lepiej rozwija się technika, tym dokładniej odczytujemy szyfr, w którym tę wiadomość zapisano.
Barrie Schwortz, izraelski naukowiec, który - chcąc dowiedzieć się czegoś na temat pochodzenia Całunu - przez wiele lat wraz z zespołem badaczy prowadził nad nim badania, tak podsumował je niedawno: „Mogliśmy stwierdzić, czym ten obraz nie jest. Nie jest malowidłem, nie jest fotografią, nie jest obrazem wypalonym na tkaninie". Stoimy przed tajemnicą – konkluduje...
 
4. Ewangelista Jan podaje jeszcze jeden motyw nadziei, jeszcze jedną rację naszej wiary w Zmartwychwstanie... To świadkowie... Józef Flawiusz, znany pisarz żydowski z I wieku, nie będący chrześcijaninem, ok. 95 r. zostawił w swoim dziele „Dawne dzieje Izraela” następująca notatkę o Jezusie: „dawni, miłujący go uczniowie nie przestali o nim głosić, że trzeciego dnia ukazał się im znów jako żywy”. Św. Paweł, nawrócony 2-3 lata po wydarzeniach Śmierci i Zmartwychwstania Chrystusa, pod koniec swojego Pierwszego Listu do Koryntian, w piętnastym rozdziale, przekazuje bardzo starą listę tych „miłujących świadków”, którzy widzieli Zmartwychwstałego. Opowiada, że objawił się On najpierw Kefasowi (czyli Piotrowi), potem Dwunastu Apostołom, potem swojemu krewnemu Jakubowi, a potem nawet „więcej niż pięciuset braciom równocześnie, z których niektórzy żyją, niektórzy zaś pomarli”. A zatem w chwili redakcji listu, czyli w połowie lat pięćdziesiątych, pewna część tych świadków jeszcze żyła, a  Apostoł daje do zrozumienia, że jeśli ktoś nie wierzy jego świadectwu, może wybrać się do Palestyny i uzyskać pewne informacje od wciąż żyjących wymienionych przez niego osób.
 
5. Takie są fakty. Dzisiaj decydująca nie jest jednak prawda tych faktów, ale to, co z tą prawdą zrobimy! Papież Franciszek 25 lutego tego roku, jeszcze jako arcybiskup Buenos Aires, mówił do pasterzy i liderów nowej ewangelizacji w swoim mieście:
„Ilu starszym ludziom obrzydło życie, gdy emerytura nie starcza nawet na leki. Ilu dzieciom i młodym pakują do głowy idee, które przyjmujemy jako wielkie nowości, podczas gdy już 10 lat temu w Stanach Zjednoczonych i w Europie wyrzucono je do śmieci! A my traktujemy te idee jako wielki postęp edukacyjny. Ilu młodych przechodzi przez życie, omamionych przez narkotyki, bo nie znajdują sensu, bo nikt im nie powiedział, że jest Ktoś wielki, dla którego warto żyć. Tylu ludzi, poczciwych, ale próżnych, żyje pozorami i dlatego mogą popadać w niebezpieczeństwo pychy”.
Jak ta diagnoza pasuje również do naszej polskiej rzeczywistości! Ze swej strony dodałbym tylko: ilu dzisiaj mówi - ja mam żonę, dzieci do utrzymania. Haruję dzień i noc na budowie, tym swoim tirem, w warsztacie, żeby zarobić dla nich na chleb i tylko to jest teraz dla mnie najważniejsze, tylko to się liczy! Ilu młodych mówi: „i co z tego, że się dobrze uczę? Że radzę sobie na studiach? Jaką mam po tym przyszłość? Żadnej.” Ktoś inny, dobry fachowiec, wyjeżdża za granicę... Ile upokorzeń musi przejść, zanim pracodawca przekona się, że to „uczciwy Polak”; ile musi zmagać się ze sobą, żeby nauczyć się języka; ile chwil samotności przeżyć, bo żona, kilkunastomiesięczna córeczka daleko! Jeszcze inni napiszą mocno w internecie, co myślą o Jezusie, o Kościele, o księżach...

6. Arcybiskup Bergoglio mówił wtedy, w lutym: „I co? Pozostaniemy zamknięci na to wszystko? Pozostaniemy zamknięci w naszych domach, odizolowani w naszych parafiach [...]? Przecież ci wszyscy ludzie czekają na nas! Mieszkańcy naszego miasta! Miasta, które ma tyle możliwości rozwoju religii, kultury. Pięknego miasta, wspaniałego, ale kuszonego przez diabła. O, nie, nie możemy tak pozostać [...]. Nie wolno nam stanąć po to, by dopieszczać własną duszę. [...]. Musimy wychodzić ludziom naprzeciw i mówić im, że Jezus żyje dla nich, i powiedzieć to z radością... nawet jeśli czasem będziemy wyglądać na wariatów”. Ktoś inny niedawno mądrze napisał, że Jezus po Zmartwychwstaniu nie zostawił podręcznika, „jak zrobić religię”, czy filmu dowodzącego, że rzeczywiście tego dokonał, ale „dał Ducha, który z grupki przerażonych rybaków zrobi misyjny Kościół”.
Siostry i Bracia! Zapraszam Was – „róbmy” ten Kościół! Róbmy go tutaj: w naszych rodzinach – choćby przez ciepłe, mądre spotkanie na dzisiejszym wielkanocnym śniadaniu w domu. Róbmy go teraz - przez naszą ciekawie toczącą się w całej diecezji rozmowę synodalną i przez takie działania, jak choćby zorganizowanie takiego śniadania jak to, które za godzinę rozpocznie się w naszym opactwie. „Róbmy” go pięknym: pokazujmy, że nasz chrześcijański styl życia, wychowanie dzieci, stosunek do pracy, to wyznaczniki ludzkiej równowagi i szczęścia... Chrystus zmartwychwstał, bądźmy więc dobrymi, wrażliwymi, radosnymi uczniami - czułym, misyjnym Kościołem! Tego wam – Najmilsi i sobie – życzę na radosne Święta Paschy i o to się modlę podczas tej Mszy Świętej.
Alleluja! Amen.