„ Chrystus Jezus (…) ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi…” (Flp 2,6)
Czcigodny Księże Biskupie Mirosławie, Drodzy Księża,
Kochani w Chrystusie, Siostry i Bracia, uczestniczący w tej liturgii za pośrednictwem Katolickiego Radia Diecezji Płockiej oraz mediów społecznościowych – witam was wszystkich i serdecznie pozdrawiam z płockiej Bazyliki Katedralnej.
Tak bardzo tęskniliśmy co roku za tym dniem. Niedziela Palmowa. Wielki Tydzień. Bliskość świąt. Wejście w tajemnice Męki Pana i świadomość bliskiej radości z Jego Zmartwychwstania. Najpiękniejsze dni w życiu wspólnoty Uczniów Chrystusa. Wielkie dni. Jakże inaczej smakują w tym roku …! Nie w naszych świątyniach, ale w „ domowych kościołach”, przed telewizorami i monitorami komputerów, przy radiowych odbiornikach i wszelkich innych dostępnych środkach przekazu, nie mogąc być razem ciałem, ale zjednoczeni w komunii ducha, zjednoczeni w wierze i w nadziei, wchodzimy w Misterium Męki i Śmierci i Zmartwychwstania Pana…
I oto stoi przed nami – ON, który istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem.
Stoi przed nami Bóg – sługa…
Przez całe wieki, szukając Boga „ jakby po omacku”, ludzie próbowali Go sobie wyobrazić na różne sposoby. Pogański świat próbował zobaczyć Go w przyrodzie i czcił słońce, księżyc, gwiazdy, źródła i strumienie. Jeden jedyny, wybrany naród, zagubiony pośród wielkich potęg świata, nosił w sobie jak największy skarb tajemnicę Boga, który nie był słońcem, księżycem, kamieniem czy rzeką, lecz był kadosz, czyli „ Święty” – czyli inny od wszystkiego co istnieje, inny – bo będący źródłem istnienia wszystkiego, inny – bo wobec wszystkiego, co ludzie mogliby o Nim pomyśleć albo powiedzieć, ON – Bóg, był zawsze więcej i zawsze inaczej.
Nawet jednak wykarmiony „ od dzieciństwa” Bożym Słowem, Lud wybrany, nie przeczuwał, jak bardzo inaczej może wypełnić się obietnica bliskości Najwyższego. Będąc blisko, w Namiocie Spotkania, w Najświętszym Miejscu świątyni, Bóg Izraela pozostawał bowiem ciągle oddalony i niedostępny. Nie mieściło się to w żadnym ludzkim wyobrażeniu o Bogu i bóstwie, że Stwórca Nieba i Ziemi, Światłość ze Światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego może ogołocić samego siebie i przyjąć postać sługi, że Bóg – kadosz – hagios – święty, może stać się dulos- tzn. może stać się niewolnikiem człowieka!!
Tymczasem ON, dla nas i dla naszego zbawienia, „ ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi…. I stał się posłuszny aż do śmierci. A była to śmierć na krzyżu” ….
Kochani Moi, zobaczmy, że również i dziś, Bóg kolejny raz przekracza granicę naszych o Nim wyobrażeń… Wydawało się nam, że Go już tak dobrze znamy. „ Oswoiliśmy” Jego obecność do tego stopnia, że przyjmowaliśmy jako coś normalnego, że niemal w każdej chwili możemy sięgnąć po Jego Ciało i Krew, że mamy GO na wyciągnięcie ręki, niemal w dowolnym miejscu i czasie. Tymczasem ON zaprosił nas w wielkim poście Roku Pańskiego 2020 do odkrycia prawdy o tym, że miłość mówi najmocniej językiem ofiary i tęsknoty za bliskością… Nie „ poświęcimy święconki” w tym roku, ale mamy, być może jak nigdy wcześniej, okazję do odkrycia tego, co naprawdę uświęca nam życie…Jesteśmy, w sposób - jakiego sobie nigdy nie wyobrażaliśmy - uczestnikami tęsknoty miłości Boga za nami – odkrywając w nas tęsknotę za Nim.
Bo to właśnie miłość, wypełniona tęsknotą za nami, doprowadziła Boga do stanu niewolnika, do wyniszczenia, do ofiary z samego siebie. Zrobił to, bo tęsknił za tobą - Siostro i Bracie. Twoje serce, Twoje życie, było – jest, dla Niego aż tak cenne, że śmierć - tobie i mnie przeznaczoną - ON wziął na siebie. To ta tęsknota sprawiła, że stał się Bóg człowiekiem, i ta miłość zaprowadziła Go aż przed Annasza i Piłata, na Litostrotosi na Golgotę. Bóg zaiste oszalał z miłości do człowieka. Dlatego było to wszystko, o czym słyszeliśmy w opisie Męki Pańskiej według św. Mateusza.
Dziś i my czujemy, tak mocno jak chyba nigdy wcześniej, co to znaczy tęsknić za Nim. I bylibyśmy gotowi oddać wiele, aby móc znów być z Nim, blisko Niego. Tęsknimy, bo odkryliśmy, - jak chyba nigdy wcześniej - że „ wiecznie żywa” pokusa Edenu – „ będziecie jak bogowie” - jest iluzją, złudzeniem, kłamstwem. I dziś, w czas pandemii, kiedy dosięgło nas „ powietrze morowe”, z naszą tęsknotą i z naszym pragnieniem, z naszym niepokojem i z nieśmiałą nadzieją - stajemy wobec NIEGO. Według naszej ludzkiej logiki, chciałoby się, żeby ON jednym słowem i pełnym mocy gestem sprawił, że znów poczujemy się wolni i szczęśliwi. ON jednak nie przestał być Inny…
I oto stoi teraz przed nami ogołocony, w postaci sługi…. Ten, który istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem.
Stoi przed nami Bóg – sługa…
Nie zejdzie z krzyża. Nie ulegnie ostatniej pokusie starodawnego węża. Klęknie jeszcze raz w Ogrodzie Oliwnym i będzie prosił Ojca, aby oddalił kielich, ale wypełni Jego wolę… Doświadczy goryczy zdrady przyjaciela, i podda się ludzkim niesprawiedliwym sądom. Zniesie w milczeniu fałszywe oskarżenia. Będzie czuł rozrywający ból biczowania i pod cierniową koroną spłynie krwią Jego Głowa. Potem wyjdzie sam dźwigając krzyż. I zawieszony między niebem i ziemią zawoła donośnym głosem: „ Eli, Eli, lema sabachthani?” – Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? I wyszepcze swoje pragnienie… I odda ducha.
On – Bóg - Sługa.