Homilia na WSD Płock - Inauguracja Roku Akdemickiego - 10.10.2013

1. Cieszę się niezmiernie z tego, że mogę uczestniczyć w Inauguracji Roku Akademickiego dwa tysiące trzynaście / dwa tysiące czternaście w naszym Wyższym Seminarium Duchownym.
Witam zatem i pozdrawiam na tej uroczystości Władze miejskie i samorządowe Płocka [na czele z Panem Prezydentem i Panem Przewodniczącym Rady Miasta].

Jestem wdzięczny za obecność wśród nas Księdza Dziekana Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, przedstawicieli Wyższych Seminariów Duchownych z sąsiednich diecezji, a także wyższych uczelni Płocka i innych ośrodków uczelnianych północnego Mazowsza. Dziękuję Państwu za życzliwość i wszelkie formy współpracy z płockim Seminarium. Raduje mnie również obecność kapłanów, zarówno z instytucji centralnych naszej Diecezji, jak i pracujących w duszpasterstwie parafialnym. Wreszcie, jak najserdeczniej pozdrawiam domowników: Ks. Rektora dr Marka Jarosza wraz z gronem Wychowawców, Księży Profesorów oraz Pań i Panów Wykładowców naszej Uczelni. Gorące pozdrowienie kieruję w stronę Czcigodnych Sióstr Zakonnych i Personelu Administracyjnego Seminarium. Z nadzieją i miłością pozdrawiam naszych studentów, szczególnie zaś alumnów I roku, roku propedeutycznego.

2. Słowo Boże, którego przed chwilą wysłuchaliśmy, kieruje naszą uwagę na dwa tematy. Pierwszy, to służba Bogu, ludziom; drugi – wytrwała modlitwa. Obie te czynności – służba i modlitwa, modlitwa i służba - zdają się współczesnemu światu mało użyteczne. Niejeden człowiek, który je podejmował, ma odczucie podobne do tych skarżących się z proroctwa Malachiasza: „Daremny to trud...”.
Mimo, że starałem się służyć jak umiem, czynić dobro i modlić się, świat pozostaje takim, jakim był, a często staje się nawet gorszy. Tylko pomyślcie - Najmilsi: Czy mówiąc w ten sposób, mielibyśmy prawo spojrzeć w oczy biskupowi Czesławowi Kaczmarkowi – alumnowi tegoż Seminarium? (Dzisiaj, po Mszy poświęcimy dedykowaną mu tablicę pamiątkową). Przecież – w tej perspektywie, perspektywie „świata” – jego życie było przegrane, a modlitwy – nieskuteczne! Więcej, oprawcy z UB uznali, że działania „obywatela Kaczmarka” nie tylko były bezużyteczne, ale wręcz szkodliwe!
Członkowie Rady Społecznej przy Biskupie Płockim w swoim przejmującym Oświadczeniu sprzed kilku miesięcy napisali: „w mrocznym czasie okupacji hitlerowskiej biskup Kaczmarek pomagał na wiele różnych sposobów rzeszom potrzebujących ludzi: nauczał odwagi i roztropności, organizował pomoc materialną, pomagał znaleźć dach nad głową ludziom wypędzonym z własnych domów”.
I co go za to spotkało? Jedno z najbardziej okropnych oskarżeń - oskarżenie o kolaborację z okupantem! Jak odwdzięczono mu się za ratowanie przez kieleckich księży setek Żydów przez wydawanie fikcyjnych świadectw chrztu świętego, za powołanie przez niego komisji do wyjaśnienia straszliwego mordu z 4 lipca 1946 roku, za sporządzenie specjalnego raportu, który wskazywał prawdziwych mocodawców? Odwdzięczono się trwającymi dzień i noc przesłuchaniami, torturami i wieloletnim więzieniem. A jak potraktowano go za to, że niedługo po wyjściu z więzienia stanął w obronie udręczonego Kościoła w Chinach? Wzmożono naciski, aby wyniósł się diecezji, skonfiskowano nowo wybudowany gmach kurii, dokonano pierwszego w PRL-u poboru kleryków do wojska! Czterdziestu dwóch!

3. Powiedzmy sobie jasno, nie wszyscy wtedy biskupa Czesława rozumieli, chcieli rozumieć.
Toutes proportions gardees, gdy podczas niedawnego Jubileuszu apelowałem, żeby nie pielęgnować w naszym Kościele, w naszej wspólnocie podziałów, to chodziło mi o to, że w diecezji płockiej sprawy, o których dzisiaj w Polsce głośno, zostały 6-5 lat temu jasno i prosto postawione i w miarę możliwości rozwiązane. Inną badała komisja historyczna i konsekwencje są, będą wyciągane. W kolejnej kwestii decyzję podjął sam Ojciec Święty. Roma locuta, causa finita - to obowiązywało także mnie.
Kiedy więc kilka dni temu mówiłem, że „pora już na jedność”, to miałem na myśli jedność z biskupem w podejściu do tych spraw, w rozumieniu tych spraw, w ich rozwiązywaniu. Powtarzam: jedność w podejściu, w rozumieniu i w rozwiązywaniu, a potem konsekwentnie: pełne życzliwości pojednanie z tymi, którzy zmienili swoje podejście, zrozumieli, dokonali restytucji.
Potrzebę jedności w Kościele mocno akcentuje Papież Franciszek. Wczoraj na audiencji ogólnej w swej katechezie najwięcej miejsca poświęcił tej właśnie kwestii. Cytuję krótki fragment:
„Czy w naszych wspólnotach żyjemy w zgodzie, a może kłócimy się między sobą? W mojej wspólnocie parafialnej [dodajmy: seminaryjnej], w moim ruchu? Plotkujemy? Jeśli tak, nie ma zgody, jest walka. To nie jest Kościół. Kościół to harmonia wszystkich. Nigdy nie plotkujcie, nigdy się nie kłóćcie!!” (9 X 2013)

4. I drugi temat postulowany przez słowo Boże. Temat modlitwy... „Jeśli więc wy, choć źli jesteście – mówi dzisiaj Jezus - umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą”.
Seminarium tym się różni od innych uczelni, że jest przede wszystkim wspólnotą ciszy, medytacji i adoracji... Co rok, już kilka dni przed 1 października cała wspólnota seminaryjna, blisko 60 młodych mężczyzn, jest tutaj... Co robią? W ciszy i skupieniu odprawiają trzydniowe rekolekcje... Inaczej mówiąc, tu, w Seminarium, nie rozpoczyna się roku akademickiego od wykładów czy ćwiczeń, od zdobywania podręczników czy „odespania” wakacji, ale od rekolekcji.
Kilka lat zainteresowanie, zdziwienie, niekiedy konsternację wzbudził film „Wielka Cisza” Philipa Gröninga, nakręcony w Wielkiej Kartuzji we francuskich Alpach Zachodnich. Jego treść tworzą wątki z życia zakonników: samotna kontemplacja, praca fizyczna, modlitwa, częściowo wspólna. Film jest niemal całkowicie pozbawiony rozmów, muzykę tworzą śpiewy mnichów... Reszta to - „wielka cisza”... Ale nie trzeba jechać aż do Grande Chartreuse... Wystarczy wejść w czasie rekolekcji do refektarza kleryckiego, aby przeżyć coś podobnego: blisko 60 młodych ludzi spożywających w kompletnej ciszy posiłek. Wystarczy niemal co dzień znaleźć się wieczorem do kaplicy seminaryjnej, żeby spotkać w niej kilkunastu kleryków, ojca duchownego, jednego, drugiego profesora na adoracji.

5. Trudno to pokazać współczesnemu światu - pokazać ciszę, adorację, skupienie, szept w konfesjonale, rozmowę z kierownikiem duchowym. Świat rejestruje przede wszystkim nasze grzechy – te istotnie wołające o pomstę do nieba, i te choćby najmniejsze. Ale mimo wszystko, mimo wszystko - to znaczy, że świat się z nami liczy... Jakby przez tę zmasowaną krytykę mówił: potrzebujemy Waszej moralnej siły, chcemy Waszego dobrego przykładu. Przede wszystkim jednak to jest przestroga. Przestroga, która brzmi: nie idź w te szeregi, jeśli pociąga cię coś, co jest zupełną ciemnością albo strasznym cieniem! Nie idź, jeśli – jak mówił Papież Franciszek w Asyżu – pociąga cię duch tego świata, światowość - mondanità, która jest trądem, rakiem społeczeństwa i nieprzyjacielem Jezusa. Nie idź, jeśli ta światowość wiedzie Cię do próżności, do arogancji i do pychy, do niezdrowej rywalizacji czy ambicji.
Nie idź, bo sutanna tego nie przykryje!! Więcej, sutanna, koloratka sprawi, że będzie to jeszcze bardziej widoczne!
Nie wiem, czy Państwo wiecie, ale pierwszą oficjalną czynnością rektora Seminarium nie jest immatrykulacja, lecz właśnie poświęcenie nowych sutann. I to poświęcenie jest dokonywane nie rektorskim sceptrum - berłem, ale zwykłym parafialnym kropidłem. „Otrzymujecie szatę dziwną - mówił w tym roku do przyoblekających sutanny alumnów III roku Ksiądz Rektor - już dziś nikt tak nie chodzi ubrany. Z wyglądu jest ona prosta, nie narzucająca się bogactwem lub wielością barw. Nie jest to również szata żałoby, jak niektórzy mówią. To znak przynależności do Jezusa. To jest jej pierwsza funkcja - identyfikować z naszym Mistrzem i Nauczycielem. Nie jest istotne, z czego jest wykonana, z lepszego czy gorszego materiału, a samo jej posiadanie jeszcze nie daje gwarancji bycia autentycznym świadkiem i uczniem Jezusa. Szata ta musi bowiem kryć pod sobą inny skarb - ludzkie serce, które jest w tym wszystkim najważniejsze. Chodzi o to by dziś przyoblec w wiarę, miłość i pokorę wasze serca”.

6. Służba Bogu, przyobleczenie w wiarę, miłość i pokorę serc, wytrwała modlitwa, sutanna i postać Biskupa Kaczmarka, „najbardziej tragiczna postać w dziejach Kościoła w Polsce”..., jak mówił na jego pogrzebie biskup podlaski Ignacy Świrski... Wszystko, co w oczach świata jest mało użyteczne, mało medialne, przeniknięte rzekomo kultem bezużytecznej ofiary. Bo w naszym świecie trzeba być pożytecznym, trzeba zadbać o wizerunek. A tu - inny świat, świat ludzi, którzy zamykają się za murami, modlą się, adorują. „Czarni”... nieużyteczni, grzeszni.. Ale jeśli wiesz, że zostałeś porwany przez Chrystusa... Jeśli doświadczyłeś, jak dobrą nowiną może być Ewangelia... Jeśli czujesz, coraz bardziej czujesz, że to, czego tu doświadczasz – na modlitwie, w posłudze chorym, na medytacji, podczas wykładów - to prawda.... Jeśli pociąga Cię ktoś taki jak biskup Kaczmarek i chciałbyś iść w jego ślady... Jeśli tak jest, to wstępuj w te progi. Jeśli tak jest, to zostań!
Bo będziesz, jesteś znakiem czegoś bardzo ważnego. Tego, że nie użyteczność i nie skuteczność, i nie wizerunek jest istotą życia. Amen.