1. „Ujrzeliśmy Jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy złożyć pokłon Panu” – już drugi rok z rzędu powtarzamy te słowa ewangelicznych Mędrców, docierając do Bazyliki Katedralnej w naszym Płockim Orszaku Trzech Króli. Nawiązujemy w ten sposób do średniowiecznej tradycji misteriów bożonarodzeniowych, odgrywanych w kościołach, na placach i ulicach ówczesnych grodów. W niewielu miastach w Polsce Orszak Trzech Króli tak dobrze pasuje do tamtej tradycji jak właśnie w naszym średniowiecznym grodzie. Wyruszyliśmy ze Starego Rynku, na którym już w XV wieku stał ratusz – wprawdzie w trochę w innym miejscu, ale niemniej piękny niż obecny. Potem wędrowaliśmy ulicą Bielską. Gdybyśmy żyli w średniowieczu, w czasach Kazimierza Wielkiego, przeszlibyśmy przez dostojną bramę o tej samej nazwie. Potem była ulica Kwiatka, kiedyś Szeroka, utworzona na miejscu średniowiecznej fosy. Dalej ulicą Tumską (bo prowadzi do tumu, czyli katedry), doszliśmy na Plac Narutowicza, który przez siedem wieków nazywał się Rynkiem Kanonicznym, bo i wtedy, i dzisiaj mieszka przy nim spora liczba księży kanoników, pełniących ważne funkcje w Kościele Płockim. W końcu znaleźliśmy się tutaj, na Wzgórzu Tumskim, w miejscu pierwotnego grodu płockiego i w jego sercu – katedrze, zbudowanej dawno, dawno temu, w 1144 roku. „Dzieci- powiedziałby w tym miejscu kustosz naszych skarbów katedralnych i muzealnych, ks. Stefan Cegłowski –tę datę bardzo łatwo zapamiętać: pałeczka, pałeczka, krzesełko, krzesełko, czyli 1144”. Wiemy, że w naszej katedrze są pochowani władcy całej Polski – Władysław Herman i Bolesław Krzywousty. Także ich zapraszamy dzisiaj do naszego królewskiego orszaku. Tak, to naprawdę ważne, żeidąc w Orszaku Trzech Króli nawiązujemy do naszych korzeni, uczymy się naszej wspaniałej historii, czynimy ją swoją, własną.
2. Ale czy to wszystko? Domyślacie się, że zaraz powiem: nie, nie wszystko. W Orszaku Trzech Króli spotykamy się jako Dzieciątka, Maryje, święci Józefowie, królowie, pasterki i pasterze my, współcześni chrześcijanie Płocka - dzieci i... dzieci nieco starsze: babcie i dziadkowie, mamy i ojcowie, Pan Prezydent i Ksiądz Biskup, „pani” ze szkoły i pan z Petrochemii; ci, którzy bardzo głęboko wierzą i ci, którzy „Panu Bogu się nie narzucają”, z rzadka przychodzą do katedry, żeby sprawdzić, czy jeszcze stoi... Czasem martwią się nie tylko o to, ale też o to, że jest nas, chrześcijan, jakby mniej, że z naszym zdaniem nie chcą się liczyć w ważnych rozmowach o Europie i Polsce, że nas wyśmiewają... Bo my jesteśmy inni, nie chcemy upodobniać się do świata. Bo bronimy rodziny. Bo mówimy - „Ludzie nie powinni ginąć z ręki innych ludzi”. Bo uważamy, że najważniejsza jest miłość Boga i bliźniego, a nie kariera. Że od pieniędzy ważniejsze jest sumienie i dobre wychowanie dzieci. Że największy kryzys, to nie kryzys ekonomiczny, ale kryzys wiary, serca i rozumu.
Dzisiaj jednak ten pan, który tak się tym wszystkim przejmuje, nie musi aż tak się zamartwiać. Bo bez trudu zauważył, że jest nas dużo, że przyszły tu całe rodziny, które potrafią wspaniale się bawić, nosić korony, śpiewać razem mądre kolędy...
3. Ale czy to wszystko? Czy tylko dlatego idziemy w Orszaku Trzech Króli? Znowu domyślacie się, że zaraz powiem: nie, nie wszystko, nie tylko dlatego co rok idziemy w Orszaku Trzech Króli. Idziemy, żeby naprawdę towarzyszyć Trzem Królom w drodze do Betlejemskiego Żłóbka, do Jezusa, Maryi i Józefa, a potem wracać „inną drogą”, drogą Ewangelii, do swoich domów...
Tak na przykład jak pewien starszy pan, służący jako ministrant w każdą niedzielę do Mszy Świętej o godz. 12.00 w kościele sióstr wizytek w Warszawie, w którym mówił swoje słynne kazania dla dzieci ks. Jan Twardowski. Ten Pan to profesor Paweł Januszkiewicz, lekarz, dyrektor Narodowego Instytutu Leków. Mimo tysięcy zajęć, zawsze znaj¬duje czas na tę posługę, a kiedy go nie ma, ludzie zaczynają się niepokoić, czy coś się nie stało.
Dyrektor jednej z centralnych instytucji państwa, profesor i lekarz nie wstydzi się być ministrantem, służyć przy ołtarzu, na którym co dzień rodzi się Jezus Chrystus... On naprawdę wie, jak włączać się w Orszak Trzech Króli, jak naprawdę towarzyszyć im w drodze do Betlejemskiego Żłóbka...
4. Wszyscy na pewno słyszeliście, że niedawno w Newtown, niewielkim mieście w Stanach Zjednoczonych, wydarzyła się straszna tragedia: niezrównoważony 20-latek wszedł do tamtejszej szkoły podsta¬wowej i zastrzelił dwadzieścioro dzieci w wieku sześciu i siedmiu lat oraz sześć nauczycielek. Media pokazały wszystkie mroczne strony tej tragedii. Nie pokazano jednak tego, jak Pan Bóg potrafi pisać prosto po krzywych liniach ludzkiego życia. Jak 27-letnia Victoria Soto, „pani” uwielbiana przez „pierwszaki”, ukryła część swoich dzieci. Sześcioro pozostało jednak widocznych. Nauczycielka nie zawahała się ani przez chwilę, aby także je ukryć. Później znaleziono jej ciało na ciałkach całej szóstki – jeszcze w ostatniej chwili próbowała je osłonić... Inna Pani, szkolna bibliotekarka, najpierw ostrzegła przed napastnikiem innych, a następnie zabarykadowała się z dziećmi w łazience, gdzie aby je uspokoić, szeptem czytała im opowieści bożonarodze¬niowe... Dzień po tym wszystkim z dziennikarzami spotkał się ojciec zastrzelonej 6-letniej Emilki Parker. Z trudem powstrzymując łzy, mówił:
„Była piękna. Miała blond włosy. Zawsze uśmiechnięta... To było błogosławieństwo, że mogłem być jej ojcem”. I wobec zaskoczonych dziennikarzy powiedział: „Oddajemy nasze serca i modlitwy wszystkim rodzinom dotkniętym przez tę tragedię, także rodzinie tego, który strzelał. [...] Chcę, żebyście wie¬dzieli, że miłość i wsparcie naszej rodziny jest także z wami. Moja córka, gdyby żyła, jako pierwsza stanęłaby tutaj, ofiarując wszystkim swoje wsparcie i miłość. I nie dlatego, że tak ją wychowaliśmy, ale ponieważ otrzymała takie dary od Ojca Wszechmogącego”.
Myślę, że ci wszyscy bohaterowie – zwyczajni chrześcijanie: nauczyciele, rodzice i dzieci z Newtown, naprawdę potrafili włączyć się w Orszak Trzech Króli.
5. Kilka dni temu zmarł arcybiskup Ignacy Tokarczuk. Znałem go dobrze - zasłynął z tego, że na terenie swojej diecezji, a była to diecezja przemyska, nie czekając na zezwolenia władz, budował setki kościołów, skupiając wokół Jezusa Chrystusa, przy Jego ołtarzu, tysiące prostych ludzi, którzy stawali się w ten sposób wolni, odkrywali swoją człowieczą i Bożą godność. To dlatego, obok Prymasa Stefana Wyszyńskiego i kardynała Karola Wojtyły, był najbardziej atakowanym biskupem przez ówczesne władze: zabierano mu kleryków do wojska, zamykano te zbudowane kościoły, rozpowszechniano fałszywki, zakładano podsłuchy. Śp. Pan Prezydent Lech Kaczyński, który takich ludzi umiał odkrywać, uhonorował arcybiskup Tokarczuka najwyższym polskim odznaczeniem - Orderem Orła Białego.
„Kochajcie i szanujcie Lud Boży naszej diecezji, naszego kraju” – mówił gorliwy Pasterz swoim księżom, wobec których był bardzo wymagający. „Ten Lud Boży jest dobry, to jest jeszcze złota gleba, którą można na kształt Boży ulepić, jeśli się ją zagrzeje miłością Bożą. […] Zaklinam Was: kochajcie, szanujcie i naprawdę ze czcią i z wielkim braterstwem odnoście się do Ludu Bożego.
A ty, Ludu Boży, szanuj i kochaj swoich kapłanów. […] Dzisiaj kapłan jest nieraz osamotniony, bo jest tylko człowiekiem i ma tyle ludzkiej siły, co każdy z was. I może czasem cierpieć, może się czasem załamywać, jest często szkalowany, [...] nie może się bronić i czuje nieraz ciężko swoje opuszczenie i samotność. Miejcie serca dla kapłanów, bo służą wielkiej sprawie, w wymiarach historycznych, dla Narodu i dla Kościoła.”
Czy któreś z tych zdań stało się nieaktualne? Tak, Arcybiskup Ignacy Tokarczuk potrafił naprawdę iść w Orszaku Trzech Króli i jeszcze porywać za sobą innych...
6. Czy to wszystko? Domyślacie się, że teraz powiem ... tak! to już wszystko. Gorąco Wam dziękuję za naszą wspólną wędrówkę, za nasz Płocki Orszak Trzech Króli, za to, że razem sięgnęliśmy do źródeł naszej wiary i źródeł naszej małej płockiej Ojczyzny. I gorąco życzę wszystkim – dużym i małym - abyśmy potrafili wracać do naszych domów „inną, nie byle jaką, drogą” – drogą Ewangelii, drogą mędrców i pasterzy, drogą, której głęboki sens uświadamiamy sobie w tym Roku Wiary. Amen.