Homilia na Mszy Krzyżma - Wielki Czwartek 2014 r.

Ekscelencjo – Drogi Księże Biskupie Romanie,
Umiłowani Bracia w Chrystusowym kapłaństwie, kochani Klerycy,
Czcigodne Siostry Zakonne,
Kochani uczestnicy tej Najświętszej Ofiary! [zebrani w naszej Bazylice Katedralnej i łączący się z nami za pośrednictwem katolickiego radia Płock i Ciechanów] 

1. Dziś wieczorem, w kolejny Wielki Czwartek naszego życia i posługiwania,  rozpoczniemy celebrowanie  we wszystkich wspólnotach chrześcijańskich - także wschodnich tym razem - Paschy Tego, „Który jest, Który był i Który przychodzi”.  I jeszcze raz, poprzez Święte Triduum Kościoła, „ujrzy Go wszelkie oko i wszyscy, którzy Go przebili”. Tego poranka jednak jesteśmy tu po to, by przeżyć trudną, bo trudną, ale przecież realną jedność naszego prezbiterium; by właśnie tutaj i właśnie w ten dzień powrócić do źródeł naszego powołania. Biskup, ksiądz, zakonnik, zakonnica, kleryk nie może być „zapominalskim” - utracić odniesienia do najczystszego źródła swojego powołania i do początku swojej drogi. Tę ostatnią prawdę uświadamiałem na nowo sobie i naszym księżom emerytom, gdy trzymając w ręku duchowy dziennik błogosławionego Jana Pawła II „Jestem bardzo w rękach Bożych”, prowadziłem dla nich wielkopostny dzień skupienia.

Oto jedne ze swoich rekolekcji 1976 roku kardynał Karol Wojtyła odbył w Zakopanem, na Jaszczurówce, u sióstr urszulanek szarych. Rozważał wtedy temat mocno związany z tajemnicą dzisiejszego dnia: Sacerdos - Propheta – Rex [Kapłan - Prorok - Król]. Rozpoczynał je 21 września, w święto św. Mateusza Apostoła. W swoim dzienniku zanotował: „Ks. W. powiedział rano <powołanie grzesznika> - tak powiedział o Patronie dnia”. A młody kardynał skomentował to tak: „Każde powołanie przez Chrystusa - Sprawiedliwego Baranka jest powołaniem <grzeszni­ka>.Niesie więc w sobie wewnętrzny wymiar <Uspra­wiedliwienia> stosownie do wymiaru grzeszności”.

2. Przypomnijmy sobie również, że zawołanie biskupie papieża Franciszka zostało zaczerpnięte także z tej ewangelicznej sceny, tak opisanej w jednej z homilii św. Bedy Czcigodnego: Vidit ergo Iesus publicanum et quia miserando atque eligendo vidit, ait illi: Sequere me - „Jezus zobaczył celnika, a ponieważ było to spojrzenie zmiłowania i wyboru, rzekł do niego: «Pójdź za Mną»”.

Właśnie w święto św. Mateusza siedemnastoletni Jorge Mario Bergoglio doświadczył w szczególny sposób miłującej obecności Boga w swoim życiu – po spowiedzi odbytej tego dnia odczuł, że dotknięte zostało jego serce i doświadczył Bożego miłosierdzia, które wzywało go do podjęcia drogi kapłańskiej. Konsekwentnie, kiedy został biskupem, postanowił, że słowa Miserando atque eligendo staną się jego zawołaniem biskupim.

3. Dzisiejsze spotkanie - Drodzy Bracia - uświadamia nam wszystkim, że taka właśnie jest głęboka prawdę o nas samych, o naszym powołaniu – jesteśmy niejako rozpięci pomiędzy wybraniem a Bożym miłosierdziem. Nie wolno nam jednak poprzestać na tej świadomości. Nie pozwala nam na to słowo Boże, w które co rok podczas tej Mszy wsłuchujemy się: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę...”.

Wsłuchując się w nie razem z Wami, - wobec Was chciałbym podjąć dzisiaj pewien temat szczególnie drogi papieżowi Franciszkowi – temat „nawrócenia pastoralnego”. Czym ono - w rozumieniu Ojca Świętego – jest, czym ma być? Franciszek odpowiada jak zwykle prosto i dobitnie: jeśli chcemy na początku tego tysiąclecia być wierni naszemu powołaniu, musimy odejść od duszpasterstwa, nastawionego na konserwowanie istniejącego jeszcze do niedawna społeczeństwa - społeczeństwa, złożonego niemal w stu procentach z osób wierzących. Takie społeczeństwo bowiem prawie już nie istnieje! Piękna, nostalgiczna christianitas, w której wszyscy szli do kościoła, liczyli się z moralnością chrześcijańską, z czcią odnosili się do sutanny, niemal rozpadła się. Owszem, są jej okruchy, są wspólnoty w rodzaju kół żywego różańca czy rodziny Radia Maryja; w świeckich mediach ma ona jeszcze swoje „okienka”, ale w dominującej kulturze – subkulturze - anty-kulturze (jak ją zwał, tak zwał), w wielu miejscach pracy, w środkach komunikacji, ba, nawet w rodzinach, gdzie ludzie wstydzą się mówić o wierze, o Chrystusie - ona już nie istnieje! Najprostszy przykład: jedna ze znajomych opowiadała mi, że stała w miniona sobotę w kolejce do kasy w płockim markecie „Piotr i Paweł”. Przed nią mężczyzna i kobieta z zakupioną palmą. „Co ty kupiłaś?? Palmę, jutro idę do kościoła ją poświęcić. Zwariowałaś chyba, mnie tam nigdy nie zobaczą”. 

4. To właśnie, ta sytuacja – podkreśla papież Franciszek – wymaga od nas „duszpasterskiego nawrócenia”. Podejmując je, musimy szczerze odpowiedzieć sobie na pytanie, czym jest nasz Kościół: instytucją, która przyjmuje interesantów czy też matką, która szuka zagubionej owcy? Czy po pierwszych komuniach świętych w naszych parafiach, rekolekcjach, także po bierzmowaniach i wizytacjach, nie rodzi się w nas niepokój, że owszem wszystko odbyło sprawnie, praktycznie i estetycznie, ale ze tak naprawdę załatwiliśmy interesantów, a nie spotkaliśmy, nie zrodziliśmy uczniów? Czy nie koncentrowaliśmy się, nie koncentrujemy się za bardzo na estetyce, na porządku, na sprawach obrzędowych, materialnych, formalnych? Czy nie jest tak, że nowożeńcy, że rodzice i chrzestni, ze rodziny  „pierwszokomunijnych dzieciaków” nie czują się do niczego wezwani, powołani? Franciszek ma rację: będziemy „buksować”, będziemy w szybkim tempie zbliżać się do tak krytykowanego Zachodu, jeśli nie uda się nam zaszczepiać w ludziach pasji Królestwa Bożego, pasji Ewangelii, pasji do naśladowania w codziennych decyzjach Pana; jeśli nie będziemy dbać o to, żeby coś w nich się  zapaliło się; żeby przeobrazili się w uczniów Chrystusa.

5. Inaczej mówiąc, „nawrócenie pastoralne” następuje wtedy, gdy wychodzimy z modelu, w którym tylko czeka się na tzw. interesantów... W Kościele Jana XXIII, Kościele Jana Pawła, Kościele Franciszka nie ma interesantów... W Kościele Jana XXIII, Kościele Jana Pawła, Kościele Franciszka jest dużo ciepła, otwartych szeroko ramion i dystansu do siebie. W Kościele Jana XXIII, Kościele Jana Pawła, Kościele Franciszka odrzuca się grzech, ale kocha grzesznika, przygarnia się go w jego sytuacji i ofiaruje mu zbawienie, które nie jest naszym darem, naszą łaską, ale darem, łaską Chrystusa. Kościół Jana XXIII, Jana Pawła, Franciszka przyjmuje, kocha, rozumie, leczy zranienia jak matka. Obrazem przewodnim tego duszpasterstwa jest obraz miłosiernego Samarytanina, który czyni się bliźnim poranionego człowieka, nie zważając na pierwszym miejscu ani na jego sytuację moralną, ani na wyznawaną religię, ani na pozycję społeczną, ani na partię.

6. Bracia Najmilsi! Nie dołączam tymi słowami do grona nierealistycznych zapaleńców, kościelnych czarnowidzów czy szukających we wszystkim błędów Kościoła w Polsce. Nie nakładam też na Was dodatkowych ciężarów, bo stąd, z Płocka, może to być zbyt łatwe. Ale proszę Was, myślmy o takim kierunku naszego duszpasterstwa, idźmy w tym kierunku. Próbujmy rozumieć, co mówi Duch Pański do nas dzisiaj, co mówi przez tego Papieża.

Dlaczego zeszłoroczne kardynalskie konklawe wybrało właśnie tego człowieka? Dlaczego lud Boży tak chętnie go słucha, gdy ostrzega on, że  rozwija się wśród nas „psychologia grobu, która stopniowo zamienia chrześcijan w muzealne mumie”? Gdy zdecydowanie stwierdza, że grozi nam pokusa światowości (mondanita’), wyrażająca się przede wszystkim w szukaniu kontaktów z wielkimi tego świata, a unikaniu ubogich, zagubionych, poranionych – często, niestety także przez ludzi Kościoła! Światowość wyrażająca się „w różnych sposobach dostrzegania samego siebie jako uczestnika intensywnego życia społecznego pełnego podróży, zebrań, kolacji, przyjęć?”. Światowość w której człowiek „na wszystko spogląda z wysoka, odrzuca prorockie postawy innych, dyskwalifikuje stawiających mu pytania, podkreśla nieustannie cudze błędy, kieruje serce ku zamkniętemu horyzontowi swoich interesów, nie potrafi wyciągać nauki z własnych grzechów, nie jest prawdziwie otwarty na przebaczenie”.

7. Niech Bóg wybawi nas od Kościoła światowego! – woła Franciszek. Ale podstawowy warunek jest taki: nawrócenie moje – biskupa i Twoje – duszpasterza. I bądźmy szczerzy, to wszystko zacznie się tak naprawdę od mojej i Twojej przejrzystości, od mojego i Twojego bycia z Jezusem jako przyjacielem. Amen.