Wielce Szanowna Małżonko ŚP. Pana Andrzeja,
Pogrążeni w bólu i nadziei Synowie, cała bliższa i dalsza Rodzino Zmarłego, Przyjaciele i Współpracownicy,
Czcigodni Księża,
Szanowny Panie Wojewodo, Szanowny Panie Prezydencie, Szanowni - Panie i Panowie Posłowie, Senatorowie także inni Przedstawiciele Władz Państwowych, Samorządowych, Mundurowych i Oświatowych,
Szanowni członkowie pocztów sztandarowych.
1. „Samarytańską” lekcję otrzymujemy dzisiaj, w dniu pożegnania Pana Andrzeja Drętkiewicza, pierwszego niekomunistycznego prezydenta Płocka po wojnie oraz ostatniego wojewody województwa płockiego, my, kapłani - odpowiedzialni za ducha tego miasta, oraz wszyscy, na których barkach spoczywa ciężar służby społecznej. Pierwszy niekomunistyczny prezydent, ostatni wojewoda, strażnik pamięci narodowej, a przy tym skromny i mądry chrześcijanin... To dlatego postanowiłem, że miejscem jego pożegnania będzie płocka bazylika katedralna - najczcigodniejsza świątynia naszego miasta i całego Mazowsza. Pragnę w ten sposób również zaświadczyć, że Pan Andrzej Drętkiewicz dobrze przysłużył się Kościołowi i Ojczyźnie; że znał odpowiedź na ewangeliczne pytanie: „Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” i że odpowiedzi tej każdego dnia swojego życia, życia po ludzku sądząc zbyt krótkiego, uczciwie i nabożnie udzielał.
2. Samarytanin z przypowieści Nauczyciela nie był krajanem ani ziomkiem, nie należał do jerozolimskiego establishmentu. Więcej, choć jego postać zna każdy, przyznający się do przynależności do naszego kręgu kulturowego, pozostał on anonimowy. Andrzej Drętkiewicz także nie pochodził stąd i do 1990 roku ten młody Wielkopolaninem, od niedawna osiadły w Płocku, niewielu był znany. I oto w wieku zaledwie 35 zostaje powołany przez wybraną w pierwszych demokratycznych wyborach samorządowych Radę Miasta na prezydenta Grodu Krzywoustego. Ówcześni księża z kościoła św. Jana Chrzciciela wspominają, że często, prawie niezauważony, brał udział w porannej Mszy Świętej w tej świątyni i zaraz po błogosławieństwie wyruszał do ratusza, do pracy. Tak samo niemal w ukryciu uczestniczył w uroczystych celebrach tutaj, w katedrze, a zwłaszcza w Sanktuarium Miłosierdzia. „Cichy Samarytanin wiary”, chciałoby się powiedzieć... Okazało się to szczególnie podczas pielgrzymki św. Jana Pawła II do Płocka w 1991 roku, gdy bez rozgłosu, acz z wielkim oddaniem i konsekwencją, znosząc niemało upokorzeń z różnych stron, przygotowywał miasto na godne przyjęcie Wielkiego Gościa... Tak, cichy Samarytanin wiary...
3. „Któryż z tych trzech okazał się, według twego zdania, bliźnim...? On odpowiedział: Ten, który mu okazał miłosierdzie. Jezus mu rzekł: Idź, i ty czyń podobnie!”
Współpracownicy Pana Andrzeja Drętkiewicza wspominają, jak niebywale pracowity był to człowiek, jak często wychodził z gabinetu dopiero po północy, jak osobiście częstował kanapkami urzędników trudzących się nad jakimś projektem. Wiele osób zawdzięcza mu jako dobremu inwestorowi pracę, wiele małżeństw – mieszkanie komunalne, miasto - dobrej jakości wodę z nowoczesnej stacji uzdatniania, liczne dzieci z uboższych rodzin - wypoczynek na koloniach, młode talenty – wsparcie z „Fundacja Płockiej”. Jego pensja wynosiła wtedy tyle, co pensja dyrektora zakładu komunalnego, a radni za dietę mogli co najwyżej raz na jakiś czas pójść na średniej klasy obiad do restauracji. „Na więcej nie wystarczyło” – opowiadał po latach. Nawet polityczni oponenci mówią, że „był fantastycznym, uczciwym, skromnym i mądrym, pełnym niezłomnych zasad człowiekiem”.
Mówią tak dlatego, że potrafił wyciągać rękę także do ludzi, z którymi nie zgadzał się, ale widział w nich utalentowanych i doświadczonych współpracowników. Retoryczne pozostanie pytanie, czy tę samą klasę okazali potem oni sami, gdy raz po raz - także tutaj, w Płocku - zmieniały się wiatry historii. Mimo to, Andrzej Drętkiewicz nie skarżył się. Martwiło go co najwyżej to, że tak łatwo trwonimy dziedzictwo pierwszej „Solidarności”; że słabo troszczymy się o upamiętnienie wydarzeń naszej wielkiej historii; że tak nikłe jest upamiętnienie pielgrzymki Jana Pawła Wielkiego do Płocka i placu celebry papieskiej. Troszczył się szczególnie o upamiętnienie płockich miejsc pamięci: stracenia Zygmunta Padlewskiego, miejsc walk z bolszewikami w 1920 roku, prześladowań i bohaterstwa ludzi „Solidarności”. Wciągał do współpracy „Solidarność”, harcerzy... Systematycznie uczestniczył w Mszach za Ojczyznę na Stanisławówce. Pełen podziwu dla postaci ks. Jerzego Popiełuszki, wspierał budowę tamtejszego pomnika – figury Błogosławionego.
4. Z okazji pierwszego jubileuszu pielgrzymki św. Jana Pawła II do Płocka jeden z naszych teologów napisał w piśmie okolicznościowym „Solidarności”:
„To już dziesięć lat. Cała dekada. Ten i ów zapominał. Ten i ów chciałby, żeby Papieska Pielgrzymka do Płocka, historycznej stolicy Mazowsza, w 1991 roku stała się tylko epizodem w długich dziejach naszego miasta i naszej ziemi. A przecież trzeba pamiętać... Pamiętać, że Ojciec Święty Jan Paweł II przybył do Płocka w trakcie pierwszej Pielgrzymki po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Wielkim nieszczęściem stało się w naszym kraju to, że koniec wasalskiego państwa, jakim była Polska Ludowa, i początek suwerennej Rzeczpospolitej nie został wyraźnie określony, że nie ogłoszono uroczystego, jednoczącego wszystkich dnia zwycięstwa wolności nad komunizmem sowieckim, ducha <Solidarności> nad systemem zniewolenia. Pielgrzymka Roku 1991 do pewnego stopnia spełniła to zadanie: mogliśmy odetchnąć powietrzem wolności. Zarazem Ojciec Święty prosił, i to tu, w Płocku, aby nikt z nas nigdy nie bogacił się kosztem bliźniego, abyśmy w naszym osobistym <urządzaniu się> nie zagubili zwyczajnej wrażliwości na ludzką biedę, żebyśmy nie stali się społeczeństwem, w którym wszyscy wszystkim czegoś zazdroszczą. Co uczyniliśmy z tym programem? Ile było troski o pomnażanie dostatku wszystkich, wrażliwości na prawdę i na biedę, uczciwości sumień i czynów? Ile było w naszym Kościele, w naszych organizacjach samorządowych, na naszych uczelniach i w domach refleksji nad pielgrzymką Jana Pawła II do Stolicy Mazowsza i nad przesłaniem pierwszej pielgrzymki w suwerennej Polsce? Jakie dzieła z niej wyrosły?”.
Kilka tygodni temu Andrzej Drętkiewicz spotyka tego teologa i mówi: „Proszę Księdza, wciąż wracam do tamtych pytań...”. Dzisiaj jego słowa brzmią jak testament... Jego testament dla nas...
5. Andrzej Drętkiewicz - uczciwy, skromny, Boży człowiek... Dobry Samarytanin, do którego prosto i zwyczajnie odnoszą się dzisiejsze słowa św. Pawła: „Czy zabiegam o względy ludzi, czy raczej Boga? Czy ludziom staram się przypodobać? Gdybym jeszcze teraz ludziom chciał się przypodobać, nie byłbym sługą Chrystusa”.
Andrzej Drętkiewicz nie zabiegał o to. Nie starał się ludziom przypodobać, lecz Bogu. Był sługą Chrystusa. Ufamy, że w ten sposób osiągnął życie wieczne. Requiescat in pace. Amen.