„Kościół jest stróżem przeszłości, piastunem teraźniejszości i siewcą przyszłości”.
Czcigodni Księża,
Wielce Szanowni Przedstawiciele Władz Państwowych – Posłowie i Senatorowie Rzeczpospolitej, a także Władz Samorządowych - Wielce Szanowny Panie Prezydencie wraz z Dostojną Radą Miasta Płocka,
Szanowni Członkowie Organizacji Kombatanckich, Stowarzyszeń, Bractw, Wspólnot oraz Pocztów Sztandarowych instytucji Płocka i Powiatu,
Drogie Siostry Zakonne, Alumni, Studenci, Uczniowie, Druhny i Druhowie, Słuchacze Katolickiego Radia Płock,
Umiłowani Siostry i Bracia,
„Kościół jest stróżem przeszłości, piastunem teraźniejszości i siewcą przyszłości”. Powtarzam podczas Mszy Świętej, sprawowanej w Święto Niepodległości Dwa Tysiące Szesnastego Roku tu, w piastowskiej katedrze płockiej, to słynne zdanie z księgi pamiątkowej naszego Muzeum Diecezjalnego, bowiem modlę się dzisiaj szczególnie za spokój duszy Henryka Sienkiewicza – autora tych słów i za naszą wierność przesłaniu jego wielkiej twórczości. [Dlatego zresztą ta Księga towarzyszy nam dzisiaj, wystawiona pod kopułą Katedry jak drogocenna pamiątka]. Sienkiewicz nie walczył na polach bitewnych, nie brał udziału w obradach pokojowych, a w godzinie wybuchu naszej niepodległości już nie żył - zmarł 15 listopada 1916 roku. W najbliższy wtorek będziemy obchodzić rocznicę 100-lecia jego śmierci. To właśnie z racji tej rocznicy Sejm Rzeczpospolitej proklamował cały obecny rok Rokiem Henryka Sienkiewicza.
Gdy wielki pisarz umierał, na świecie szalała straszliwa, nieznana dotąd w takich rozmiarach, wojna, nazwana później wymownie „pierwszą wojną światową”. Mimo to, Sienkiewicz był przekonany, że jest ona szczególnym kairos – czasem sposobnym zmartwychwstania Ojczyzny. Wiedział bowiem, że w 1819 roku objawił się w Wilnie dominikaninowi ojcu Korzenieckiemu św. Andrzej Bobola, który taki bieg wydarzeń przepowiedział. W widzeniu tym męczennik żąda, aby zakonnik spojrzał przez okno. Korzeniecki spogląda i przez owo tajemnicze okno widzi wielkie pole bitewne, całe usłane armiami Moskali, Turków, Anglików, Francuzów i Niemców. „Kiedy ludzie doczekają się takiej wojny – wyjaśnia mu święty - za przywróceniem pokoju nastąpi wskrzeszenie Polski”. W tym samym 1819 roku na Uniwersytecie Wileńskim kończy nauki Adam Mickiewicz. Po latach wielki wieszcz, także najpewniej zainspirowany tą głośnią wizją, stworzy „Litanię pielgrzymską”, którą rodacy będą modlili się „o wojnę powszechną za wolność ludów”:
„Przez rany, łzy i cierpienia wszystkich niewolników, wygnańców i pielgrzymów polskich [....] -
O wojnę powszechną za wolność ludów,
Prosimy Cię, Panie.
O broń i orły narodowe,
Prosimy Cię, Panie. [...]
O niepodległość, całość i wolność Ojczyzny naszej,
Prosimy Cię. Panie.
W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego
Prosimy Cię, Panie”.
Równo sto lat od wileńskiej wizji, w 1919 roku, w Wersalu nastąpiło zapowiedziane „przywrócenie pokoju”. Litania została wysłuchana...
Wiedział także Sienkiewicz, że z łaską Bożą, proroctwami świętych i modlitwą trzeba współdziałać. Dlatego od momentu wybuchu I wojny światowej nie pisał już powieści i opowiadań. Za to, wraz z Ignacym Paderewskim i innymi wielkimi duchami zniewolonej Ojczyzny, nieustannie przypominał światu, że Polska - pomimo wyrządzonej jej straszliwej krzywdy – istnieje. Istnieje w sercach, istnieje w świątyniach, istnieje w polskim języku i obyczaju, istnieje w mazurkach Chopina, istnieje w wiekopomnej twórczości romantyków i w modlitwach prostego ludu. I że ma święte prawo zaistnieć znów na mapie. Pamiętał także, że zmartwychwstały naród będą tworzyć nie tylko wielcy przywódcy, nie tylko waleczni wodzowie, nie tylko mężowie stanu, ale ci wszyscy mężczyźni i kobiety, drobni szlachcice, mieszczanie i chłopi z polskich miasteczek i miast, z mazowieckich przysiółków i wiosek, którzy najwięcej dźwigali na swoich barkach ciężar niewoli, przemarszów wojsk i branek; którzy – wyzyskiwani przez panów i najeźdźców - tracili wiarę w sprawiedliwość i nadzieję na poprawę swojego losu. Dlatego już w styczniu 1915 roku wielki pisarz wraz z przyjaciółmi rozpoczął ogólnoświatową akcję zbierania pieniędzy dla milionów rodaków, którzy w wyniku wojny znaleźli się w skrajnej nędzy. To była prosta konsekwencja całego jego życia – już wcześniej przywykł do zbierania grosza dla innych: kwestował na pomnik Mickiewicza w Warszawie, fundował stypendia, zbierał datki na ofiary powodzi i pożarów. Z wzruszeniem przeczytałem niedawno, że takie też były okoliczności jego przyjazdu do Płocka i zostawienia nam w testamencie słów, które są mottem tego kazania. Wieszcz przybył do nas w piątek, 8 stycznia 1904 roku, aby wraz z kilkoma innymi uczonymi ze stolicy wziąć udział w wieczorze naukowo-literackim, z którego cały dochód był przeznaczony na ofiary powodzi, która miała miejsce w 1903 roku. Entuzjastycznie witany – znany już wtedy powszechnie jako autor Trylogii, Quo vadis? i Krzyżaków – odczytał fragmenty jednego ze swoich utworów, przemówił w Hotelu Warszawskim, a nazajutrz, 9 stycznia 1904 roku, złożył wizytę arcybiskupowi Szembekowi, nawiedził tę katedrę z grobowcem Piastów i obejrzał nowo wybudowane Muzeum Katedralne. To właśnie wtedy, w księdze pamiątkowej tegoż Muzeum, patrząc na świetlaną przeszłość Tumskiego Wzgórza, na trudną, rozbiorową teraźniejszość i na widniejącą na horyzoncie przyszłość, zostawił nam w testamencie słynny wpis, a tak naprawdę swoje najgłębsze wyznanie wiary w Kościół: „Kościół jest stróżem przeszłości, piastunem teraźniejszości i siewcą przyszłości”.
Choć także wtedy, u progu XX wieku, w każdej Mszy Świętej, w każdym różańcu powtarzano: „Wierzę w święty Kościół powszechny...”, niełatwo było napisać takie wyznanie. Bo również wtedy Kościół - mówiąc współczesnym językiem – „nie był w modzie”. Jedni traktowali go jako przeżytek z „przednaukowego okresu ludzkości”. Inni widzieli w chrześcijaństwie sympatyczną, ale mało znaczącą tradycję. Jeszcze inni upatrywali w Kościele największego wroga, który hamuje postęp, narzuca przestarzałe normy, „wtrąca się”, odciąga od zmagań o nowoczesny świat. A jednak Sienkiewicz, nieskory zazwyczaj do publicznych manifestacji wiary, zostawił właśnie tu, u nas, w Płocku, swoje jednoznaczne wyznanie. I nie sposób nie widzieć, że to głównie za jego sprawą całe pokolenia Polaków, szczególnie inteligencji przełomu wieków, nie tylko porzucały „antykatolickie fobie”, ale również zaczynały rozumieć znaczenie Ewangelii i Kościoła dla utrzymania polskiej tożsamości. To do nich, zagubionych poddanych Carów, Kaiserów i Cysorzy, Sienkiewicz mówił, jak dzisiejsze słowo Boże: „przywdziejcie pełną zbroję Bożą”, jesteście synami i wnukami prawdziwych, chrześcijańskich rycerzy - Skrzetuskich, Kmiciców, Wołodyjowskich i Kordeckich! Ofiara „Małego Rycerza”, każdego „małego rycerza” ma sens, bo budzi uśpiony naród... Zbyt często budziliście się do mądrych, rozważnych czynów, gdy było za późno... A w Epilogu „Pana Wołodyjowskiego” napisze: kiedy „uciszyły się jako tako niezgody stronnictw, wystąpiła nareszcie Rzeczpospolita [...]”.
Uważajmy zatem i nie przesadźmy w naszych sporach! Bo również dzisiaj za dużo jest niesprawiedliwych słów i osądów, za dużo „totalnych opozycji”, za dużo podsycania antykatolickich fobii z jednej strony oraz resentymentu „biorących wszystko” z drugiej! Uważajmy i nie traćmy z oczu troski o narodową jedność! Tu, w świątyni, a potem choćby w słowach i gestach przy Grobie Nieznanego Żołnierza, wreszcie - i przede wszystkim - w zwykłym, codziennym życiu! Szukajmy także tego, co nas łączy, a nie tylko tego, co dzieli!
I niech nie zabraknie nam zatroskania o to, co najważniejsze; tej wspaniałej, sienkiewiczowskiej troski o najprostszych, o zepchniętych na margines, o skrzywdzonych!
Czyńmy Jego płocki testament naszym przez wiarę w Pański Krzyż i Jego Najświętszą Matkę, Królową Korony Polskiej, co to stojąc pod Krzyżem Syna tyle za nas wycierpiała! Ale też przez wiarę w Kościół – stróża przeszłości, piastuna teraźniejszości i siewcę przyszłości! Amen.