1. „Jezus uczynił błoto ze śliny, nałożył je na oczy niewidomego i rzekł: <<Idź, obmyj się w sadzawce Siloe>>. On poszedł, obmył się i wrócił widząc”...
Oto – Umiłowani - już czwarta niedziela Wielkiego Postu... Czwarta, a to oznacza, że dotarliśmy do połowy tego szczególnego okresu liturgicznego, w którym kolejny raz w życiu przez modlitwę, pokutę i dzieła miłosierdzia wchodzimy w tajemnicę naszego Odkupienia, tajemnicę Krzyża i Zmartwychwstania. To dlatego jest to także niedziela radości! W Waszej rodzinie parafialnej, rodzinie parafialnej pod wezwaniem św. Józefa w Makowie Mazowieckim, macie szczególny powód do tej radości – kończycie Misje Święte, można by powiedzieć nową ewangelizację tej części, tak znaczącej części, Waszego miasta.
Podobnie jak przed wiekami, bo już przecież w XI wieku, Wasi ojcowie wznieśli w tym miejscu krzyż, a potem, w XV, tę wspaniałą świątynię miasta – farę, tak dzisiaj, na początku Trzeciego Tysiąclecia, ustawiliście tu w miniony piątek misyjny krzyż na znak tego, że objęci jego ramionami, z nowym zapałem, pragniecie „wierzyć, ufać i kochać”. „Wierzyć – ufać – kochać”, to jest niewidzialny krzyż, który ustawiamy w naszych sercach jako znak, wyraz dogłębnie przeżytej nowej ewangelizacji! I to on, ten niewidzialny krzyż, jest najważniejszy! To on jest głównym źródłem naszej dzisiejszej, misyjnej satysfakcji! Satysfakcji z tego, że tyle dobra dokonało się w ludzkich sercach: tyle dobrych spowiedzi i nawróceń, tyle dobrych postanowień i pojednań... Radości z tego, że tak wielu na nowo przejrzało! Dobrze się więc składa, że właśnie dzisiaj czytamy w liturgii długi, dziewiąty rozdział Ewangelii św. Jana – Ewangelii o uzdrowieniu niewidomego od urodzenia. Anna Kamieńska, znana i ceniona poetka, która sama przeżyła głębokie nawrócenie, tak pyta nas o prawdę tej Ewangelii w naszym życiu:
Kim jesteś ty
który znając wszystkie leki
nie możesz znaleźć leku
na boleść istnienia
[...]
na tę otwartą ranę
którą wycieka
co tylko ukochasz
Kim jesteś ty,
który czekasz zawsze
przy rozstajnych drogach
aż przyjdzie ten
co zmiesza ślinę z kurzem ziemi
dotknie twych powiek
i wzrok ci przywróci
na niewidoczną
drugą stronę świata
2. Tak, Panie – odpowiadaliście podczas Misji – czekamy na Ciebie na rozstajnych drogach naszego życia! Tylko uważajmy – Umiłowani - bo to może być mało, może nie wystarczyć.... Oglądałem kiedyś film ewangelizacyjny, którego głównym motywem było właśnie dzisiejsze uzdrowienie przez Jezusa niewidomego od urodzenia. Oto pierwsza scena tego filmu: na jednej z uliczek Jerozolimy niewidomy, słysząc przechodzący ulicą tłum, pyta z ciekawości, co się dzieje. Ktoś półgębkiem, pośpiesznie, odpowiada: „Nazarejczyk przechodzi”. Twarz niewidomego tężeje, widać, że zmaga się z jakąś myślą. Ale tłum już się oddala, ulica cichnie, tylko ostatni gapie biegną, by dołączyć do grupy. On też wreszcie się decyduje i z wyciągniętymi dłońmi wybiega na środek ulicy... Ktoś go popycha, niewidomy potyka się... Ale zrywa się i zaczyna wołać: „Jezusie Nazareński, ulituj się nade mną”.
Wydawałoby się, że nie ma żadnych szans, aby zostać usłyszanym. Jezus jednak słyszy. Odwraca się, każe go przeprowadzić i pyta, czego chce. „Abym przejrzał, Panie” – odpowiada tamten. Jezus chwilę rozmawia z uczniami (słyszeliśmy przed chwilą ten dialog), pochyla się, miesza ślinę z prochem ziemi, kładzie tę odrobinę błota na oczy niewidomego i każe mu iść obmyć się w pobliskiej sadzawce Siloe. Po chwili ciszę oczekującego tłumu przeszywa krzyk: „Ludzie, ja widzę, ja widzę!” Potem są dyskusje jego i jego rodziców z sąsiadami i faryzeuszami... I jest pełne entuzjazmu wyznanie: „Wierzę, Panie!”
Następuje druga scena: widzimy tego samego człowieka nieopodal Golgoty, na którą prowadzą jak złoczyńcę Jezusa. Dawny ślepiec wolałby teraz nie mieć wzroku, aby to oglądać. „Jak mogli skazać na śmierć tak dobrego człowieka, cudotwórcę i proroka — myśli. Kogo mógł On skrzywdzić, skoro nauczał o Bogu i uzdrawiał? Dlaczego ten tłum, który kiedyś szedł za Nim i podziwiał Go, teraz krzyczy, pluje na Niego, gardzi Nim?” Uzdrowionemu robi się żal Nauczyciela, chce podbiec, krzyczeć, żeby Go uwolnili. Robi kilka kroków... Nagle wpada w czyjeś twarde dłonie... To żołnierz, który przymusza go do niesienia krzyża - wyczerpany skazaniec ledwo powłóczy nogami, dlatego rzymscy żołdacy zmuszają ludzi do pomagania Jezusowi w dźwiganiu krzyża. Były ślepiec zaczyna się im wyrywać; woła, żeby go puścili; że nie ma dość sił. Wreszcie wydostaje się z uścisku i nie oglądając się za siebie ucieka co sił w nogach. Nie może jednak długo biec... Czuje, jak wzbiera w nim szloch... Zatrzymuje się i dopiero teraz zdaje sobie sprawę, jak i czym odpłacił Jezusowi... Przeląkł się ludzkich języków, spojrzeń, posądzenia o kontakty... Zrozumiał, że musiałby iść pod prąd... Zmienić swoje życie... Przestać się wstydzić swojej wiary, krępować, udawać... Klęcząc i rozmyślając nad sobą nie może uwolnić się od myśli, że łaska uzdrowienia spłynęła na niego darmo; że skończyło się na chwilowym porywie i na paru dyskusjach z sąsiadami. Że jak faryzeusze pozostał nadal ślepy na duszy, choć Jezus dotykając jego oczu starał się otworzyć także jego serce. Na to trzeba jednak jeszcze czegoś więcej: innego wzroku, silnej woli, konsekwencji...
3. Siostry i Bracia, nowa ewangelizacja właśnie to oznacza: otworzyć oczy na tę drugą, niewidzialną, ale równie prawdziwą, jeszcze bardziej prawdziwą stronę życia, na Jezusa i Ewangelię! Przyjąć Go konsekwentnie jako Boga i Zbawcę! Odrzucić bożki, idole, maski... Wyznać całym swoim życiem: Panie, chcę być wierzącym nie tylko „z metryki”, nie tylko z przyzwyczajenia, nie tylko na Boże Narodzenie i na Wielkanoc, ale dlatego, że Cię spotkałem, dotknąłem, przeżyłem uzdrowienie. Siostro, Bracie, jeśli jesteś na to gotów, gotowa, wyznaj dzisiaj, tu, w Makowie, na koniec Misji, wobec swojego Biskupa i razem ze swoim Biskupem: „Panie, Ty jesteś ŚWIATŁOŚCIĄ ŚWIATA, kto idzie za Tobą, zła się nie ulęknie!” (wspólnie, razem!).
Chcę, Panie, chodzić systematycznie do kościoła, bo poznałem, poznałam, że Ty jesteś Chlebem życia, a nie żeby się pokazać czy wciąż tylko tutaj się nudzić! Jeśli jesteś na to gotów, gotowa, wyznaj dzisiaj ze swoim Biskupem: „Panie, Ty jesteś CHLEBEM ŻYCIA, kto idzie za Tobą, zła się nie ulęknie!” (wspólnie, razem).
Chcę, Panie, ufać, pokładać nadzieję nie tylko w swoich siłach, w swoich zdolnościach czy urodzie, w znajomościach czy układach! Bo poznałam, poznałem że to wszystko, choć często dobre i ważne, przemija i tylko Ty jeden trwasz nas wieki. Jeśli jesteś na to gotów, gotowa, wyznaj dzisiaj wraz ze mną: „Panie, Ty jesteś ŻYCIEM WIECZNYM, kto idzie za Tobą, zła się nie ulęknie!” (wspólnie, razem).
Chcemy, Panie, naprawdę kochać, pomagać, być wiernymi i odpowiedzialnymi za siebie i za innych, tworzyć razem Twój Kościół, a nie nienawidzić, kłócić się, być agresywnymi, obojętnymi! Jeśli jesteś na to gotów, gotowa, wyznaj teraz: „Panie, Ty jesteś DOBRYM PASTERZEM, kto idzie za Tobą, zła się nie ulęknie!” (wspólnie, razem).
Siostro, Bracie,
Oto prawdziwe Misje!
Oto prawdziwa nowa ewangelizacja!
Uwierz! Zaufaj! Przejrzyj! Effatha!
Amen!