Umiłowani Bracia Kapłani,
Drodzy Pątnicy, od lat niestrudzenie pielgrzymujący do Koziebrodzkiej Pani,
Szanowni Przedstawiciele Władz wszystkich szczebli i Organizatorzy corocznych Dożynek Gminnych, Szanowna Pani Starościno Dożynek i Szanowny Panie Starosto, Gospodarze i Gospodynie, którzy przybyliście na tę uroczystość ze wspaniałymi wieńcami żniwnymi,
Siostry i Bracia,
Jak najserdeczniej pozdrawiam Was wszystkich staropolskim i zawsze aktualnym:
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Ogromnie cieszę się, że kolejny raz mogę przeżywać wraz z Wami Święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny i związany z nim odpust w Koziebrodach. W naszej polskiej tradycji jest to zarazem Święto Matki Bożej Siewnej. Bo tak się to w mądrych głowach naszych ojców i matek skojarzyło – na początku września rozpoczynali zasiewy, a w narodzinach Maryi widzieli również początek Boskiego zasiewu zbawienia ludzkości! Pięknie się skojarzyło!! Tu w Koziebrodach obchodzicie to święto razem z dożynkami. Ktoś może się dziwić! Ale przecież tak jest dobrze!! Bo bez dożynek, bez zebranego ziarna nie ma ziarna na zasiew, a bez bochna chleba nie ma sił do dalszej pracy! Więc Maryja, która całe swoje życie spędziła jak tyle zgromadzonych tu Pań pośród codziennych zajęć, dźwigając ciężkie stągwie z wodą z nazaretańskiego źródła, przygotowując strawę dla Jezusa i Józefa, doglądając zwierząt i gromadząc w domowej grocie dzbany z ziarnem i oliwą, zwołuje nas dzisiaj w swoim Jasnogórskim i Koziebrodzkim Wizerunku i na swoje urodziny, i na święto plonów. Gromadzi, by przypomnieć nam, po co narodziliśmy się i jaki jest, jaki powinien być prawdziwy plon życia.
I jeszcze jedna taka trochę teologiczna, wstępna myśl: zauważyliście zapewne – Drodzy Moi - że dzisiejsze słowo Boże ani trochę nie wspomina narodzinach Maryi! Za to dużo opowiada o narodzinach w Betlejem wyglądanego przed wiekami przez proroka Micheasza Zbawiciela. Myślę jednak, że Matka Boża nie zazdrości tego, że jest zadowolona! Przecież całą Sobą, całym swoim życiem była całkowicie oddana Jezusowi, oddana Jego Przyjściu, Jego Tajemnicy, Jego posłannictwu! Jest Matką Bożą, Najświętszą Maryją Panną, jest Sobą – jak na Waszym Cudownym Wizerunku - tylko razem z NIM! Tylko tuląc Go do swoich piersi, tuląc się do Jego Krzyża!
Ale przecież – jak nauczał św. Jan Paweł II – to nie tylko tajemnica Maryi rozjaśnia się w tajemnicy Chrystusa, ale także „tajemnica Chrystusa rozjaśnia się w tajemnicy Maryi”! Zatrzymajmy się przez moment nad tym zdaniem – „tajemnica Chrystusa rozjaśnia się w tajemnicy Maryi”.W Maryi objawia się tajemnicze, Boże światło. Znakiem tego była gwiazda betlejemska, która towarzyszyła narodzinom Jezusa. Znakiem tego było „Światło na oświecenie pogan", które widział starzec Symeon w maleńkim Jezusie przyniesionym przez Maryję do Świątyni. Potem w dziejach Kościoła znakiem tego było światło towarzyszyce tyluobjawieniom Maryjnym... Na przykład w Fatimie, Maryja, wypowiadając słowa, że dzieci „będą musiały wiele wycierpieć, ale łaska Boża będzie ich siłą", otworzyła ręce, przekazując im potężny strumień światła. To światło – wspominał potem mały Franciszek (dzisiaj św. Franciszek z Fatimy) – „dotarło do naszego wnętrza, do najgłębszej głębi duszy i spowodowało, żeśmy się widzieli w Bogu, który jest tym światłem, wyraźniej niż w najlepszym zwierciadle".
13 października 1917 roku ponad siedemdziesiąt tysięcy osób było w Fatimie świadkami „cudu słońca”– wirującego na niebie słońca. Ze zdumieniem przeczytałem niedawno w pewnym „nie do końca” katolickim tygodniku, że podobne zjawisko ujrzał papież Pius XII dwa dni przed ogłoszeniem przez niego dogmatu Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Była to jakby Boska pieczęć, która upewniła papieża, że dogmat ten trzeba ogłosić. Szedł alejką w ogrodach watykańskich, niedaleko groty Matki Bożej z Lourdes, gdy nagle słońce, które było jeszcze dość wysoko, zjawiło się jako zacieniona, jasnożółta kula, całe otoczone świetlistym kręgiem. Poruszało się, to wirując, to przesuwając z prawa na lewo i na odwrót. To samo powtórzyło się jeszcze w dzień ogłoszenia dogmatu i w jego oktawę...
Ja gdy myślę o tym cudownym Maryjnym świetle, które rozjaśnia tajemnicę Jezusa i prawdę o naszym życiu, myślę również o tym miejscu, o tym sanktuarium, o Koziebrodach. Jak zapewne słyszeliście, w latach 1784-1785, począwszy od 23 grudnia 1784 roku wiele osób, pod przysięgą, poświadczyło widzenie tu, w Waszym kościele, „cudownego światła”przed Obrazem Jasnogórskiej Pani. Gdy wiadomość o tym zjawisku rozeszła się, mój czcigodny poprzednik biskup płocki Hieronim Szembek, później wierny Ojczyźnie członek konfederacji Sejmu Czteroletniego, wyznaczył komisję, złożoną z kanonika kolegiaty płockiej, dziekana gostynińskiego, profesora seminarium i świeckiego matematyka. Również oni byli świadkami tego „cudu światła” i z przekonaniem go potwierdzili. To już tyle lat, ale ja wierzę w ten cud, tak podobny do tylu innych Maryjnych znaków!
Dlatego dziękuję Wam – Kochani - że wciąż pielgrzymujecie do Koziebród, by zaczerpnąć z tego Bożego, Maryjnego światła, które rozjaśnia mroki duszy i ukazuje prawdziwy sens naszego życia i codziennej krzątaniny!
Proszę Cię, Pani Koziebrodzka, odnów w nas Twoje cudowne światło! Proszę Cię o nie zwłaszcza teraz, gdy w te pierwsze dni września podejmujemy na nowo wielkie dzieło wychowania dzieci i młodzieży!Proszę o nie dla rodziców, nauczycieli, katechetów i kapłanów! Pragniemy – Matko - kontynuować wspaniałą tradycję mazowieckich domów, dworów i dworków - tradycję wychowania naszej młodzieży do: miłości, szlachetności, odpowiedzialności, patriotyzmu, codziennej modlitwy i cotygodniowej Mszy świętej; do solidarności ze słabszymi, karności i szacunku dla dzieła stworzenia; do zmagania się z pokusami i nałogami. Prosimy Cię, Matko Boża Siewna, Pani Koziebrodzka, o ZASIEW DOBREGO WYCHOWANIA! I do tego dobrego zasiewu się zobowiązujemy!
To przecież z naszej ziemi i z tej tradycji wyrósł św. Stanisław Kostka, Patron Dzieci i Młodzieży, Patron Korony Polskiej i Księstwa Litewskiego. I nieprzypadkowo, w stulecie Odzyskania Niepodległości, obchodzimy jego Rok – Rok św. Stanisława Kostki. To nic, że rodzice mieli co do niego swoje plany! Ale wychowali go na młodego, mężnego szlachcica, zakochanego w Matce Bożej i nieustraszonego w obronie Kościoła! Wychowali go DOBRZE! My też, Matko, pragniemy dobrze wychowywać!
Tyle dobrych skojarzeń w tę Maryjną sobotę, Kochani!Więc na koniec jeszcze jedno – obchodzimy dzisiaj w naszej Ojczyźnie Dzień Narodowego Czytania. Pan Prezydent wyznaczył na to czytanie „Przedwiośnie” Stefana Żeromskiego. Ważna książka, ale trochę trudno ją czytać w kościele. A w Koziebrodach jest Szkoła im. Władysława Reymonta i wiem, że Reymonta tutaj pięknie czytacie. I ja też to dzisiaj zrobię, bo najgłębszy chyba w całej naszej literaturze fragment o siewie, o sianiu znajduje się w reymontowskich „Chłopach”. To fragment o śmierci Macieja Boryny. Posłuchajcie, proszę, czytającego Wam biskupa:
„Noc musiała być już późna, pierwsze kury zaczęły piać, gdy naraz Boryna poruszył się na łóżku…Przysiadł... Siedział tak dość długo, rozglądając się nieprzytomnie. Wyjrzał oknem i jakby się budził z ciężkiego snu, zdało mu się, że to już duży dzień, że zaspał...
- Pora wstawać, pora... - powtarzał, żegnając się wielekroć razy i zaczynając pacierz rozglądał się zarazem za odzieniem, po buty sięgał, ale nie nalazłszy niczego pod ręką, zapomniał o wszystkim i błądził bezradnie rękoma dokoła siebie... Przystanął przed domem i skrobiąc się w ucho ciężko się głowił, jakie go to pilne roboty czekają?... Łapa, idący wciąż przy nim, zaskomlał. Boryna przystanął, westchnął głęboko i rzekł wesoło:
- Prawda, piesku, pora siać...
- Juści... pora siać... - powiedział znowu i ruszył raźnie opłotkami wiodącymi na pole. Przyklęknął na zagonie i jął w koszulę nabierać ziemi, niby z tego wora zboże naszykowane do siewu, aż nagarnąwszy tyle, iż się ledwie podźwignął, przeżegnał się, spróbował rozmachu i począł obsiewać...
Szedł zagonami cicho, niby widmo błogosławiące każdej grudce ziemi i siał niestrudzenie. Mgły owijały go w mokrą przędzę, a głosy wciąż rosły, olbrzymiały, ze wszystkich stron biły nieprzerwanie:
- Gospodarzu! Gospodarzu!
Zmartwiał naraz, wszystko przycichło i stanęło w miejscu, niebo się rozwarło przed nim, a tam w jasnościach oślepiających Bóg Ociec, siedzący na tronie ze snopów, wyciąga ku niemu ręce i rzecze dobrotliwie: - Pójdzże, duszo człowiecza, do mnie. Zachwiał się Boryna, roztworzył ręce, jak w czas Podniesienia: - Panie Boże zapłać! - odrzekł i runął na twarz przed tym Majestatem Przenajświętszym. Świt się nad nim uczynił...”
Kochani Bracia i Siostry! Jest w tym krótkim fragmencie cała istota, jakby jądro polskiej wsi: i poczucie świętego obowiązku wobec matki ziemi, i to, że dzień zaczyna się znakiem krzyża, pacierzem; i dumne słowo: „gospodarz”, i uśmiech do zwierzęcia, które z nami w gospodarstwie żyje, i „Panie Boże zapłać!” – piękny polski wyraz wdzięczności za dar życia. Umiłowani! Zachowajmy tę wdzięczność! Zachowajmy to poczucie świętego obowiązku! Zachowajmy poczucie dumy gospodarza i gospodyni!Niech nas umacnia w tym duchu Jasnogórska i Koziebrodzka Pani! I niech Wam we wszystkim błogosławi! Amen.