Wielce Czcigodna Matko,
Czcigodne Siostry,
Drodzy Ojcowie, Bracia Kapłani,
Siostry i Bracia,
wzruszające w swojej prostocie jest dzisiejsze słowo Boże, zawarte w pierwszym czytaniu – czytaniu, zaczerpniętym z dziewiątego rozdziału Księgi Samuela (zachęcam, aby w ramach ćwiczeń duchownych odczytać cały ten rozdział, jest naprawdę piękny). Mąż, który ma zostać pierwszym królem Izraela, jest ukazany w chwili namaszczenia jako ten, który nie poszukuje władzy, nie ma żadnych ambicji politycznych... Saul, bo o nim tu mowa, poszukuje... oślic swego ojca... Spokojnych, użytecznych, Bożych oślątek... Pochodzi jednak z dobrej rodziny, która jest godna zapamiętania. I biblijny autor zapamiętuje ją naprawdę dobrze, wywodząc od najmłodszego, ukochanego syna patriarchy Jakuba, od Beniamina. Wspomina więc, że Saul miał za ojca „Kisza, syna Abiela, syna Serora, syna Bekorata, syna Afijacha, syna Beniamina”.
Dlaczego jest to ważne, żeby pamiętać imiona tych przodków? Czy po to, żeby odkryć, pokazać swoje szlacheckie pochodzenie? Żeby chwalić się herbem, zawołaniem rodowym? Nie, nie po to... Słowo Boże mówi, że to jest ważne dlatego, by pamiętać, że Bóg był zawsze obecny w naszej historii. A skoro tak, skoro Bóg był obecny w mojej historii, to wolno ufać... Ufać Temu, który jest i który będzie z nami tak, jak On, „Bóg ojców naszych” był z nimi. Pamięć jest zatem źródłem ufności. A ćwiczenie się w pamięci jest ćwiczeniem się w nadziei... Utwierdza rodzinę, wspólnotę we wzajemnym zaufaniu, miłości... Przypomnijcie sobie te serdeczne, zaciszne rekreacje, gdy starsza siostra opowiada, jak to było kiedyś... Ile z takich narracji płynie ciepła, jak się przy nich nawzajem niejako ogrzewamy... Proponuję więc Wam - Kochane Siostry - i wszystkim tutaj obecnym, takie wspólne „ćwiczenie się w Waszej rodzinnej, karmelitańskiej pamięci”. Ćwiczenie ważne z racji Złotego Jubileuszu, ale przecież potrzebne także dla Waszego spojrzenia w przyszłość.
Zacznijmy więc od początku... Historia Karmelu w Dysie wpisuje się w wielką, już ponad 450-letnią, historię zakonu karmelitańskiego w Polsce. Jak dobrze wiecie, w 1612 roku – za czasów króla Zygmunta III Wazy - przybyły do Krakowa z Belgii, z prowincji flandryjskiej, pierwsze karmelitanki. Była wśród nich Matka Maria od Trójcy Świętej, wychowanka matki Anny od Jezusa, bliskiej współpracownicy św. Teresy Wielkiej – jakby gwarantka trwania w pierwotnej tradycji Karmelu. A gdy trwa się w tej pierwszej tradycji, owoce zawsze są obfite... Więc w 1624 roku, już teraz rodzima, polska grupa mniszek karmelitańskich z tegoż Krakowa zakłada kolejną fundację - fundację w Lublinie. Wspomnijmy tylko jedno wydarzenie z bogatej, pierwotnej lubelskiej historii: w 1645 roku uzyskano pozwolenie na założenie drugiego klasztoru karmelitanek bosych w tym grodzie. A to naprawdę rzadkość, by w jednym mieście istniały dwa karmele - w Polsce takim wyjątkowym miastem jest jeszcze tylko królewski Kraków.
Znacie dobrze dalszą historię: po pożarze konwentu ojców karmelitów w 1807 roku, siostry z Karmelu przy Świętoduskiej oddają im swój klasztor, a same żyją w połączonej już teraz wspólnocie przy obecnej ul. Staszica. Przychodzą smutne czasy zaborów, zamknięcia nowicjatu, zakazu przyjmowania nowych powołań... W 1870 roku umiera ostatnia karmelitanka, a gmach lubelskiego karmelu przejmują siostry Szarytki. Zwyczaj (i chyba prawo) jest wszelako takie, że póki nie minie 100 lat od śmierci ostatniej mniszki danego konwentu, karmel wolno odnowić... I mądrzy pasterze, związani z Lublinem, z KUL-em, to prawo znają. Więc przed upływem 100 lat od śmierci ostatniej lubelskiej karmelitanki bosej ci pasterze - Kardynał Karol Wojtyła i Prymas Stefan Wyszyński podejmują starania, aby odnowić karmel bosych mniszek w Lublinie. Tak też się stanie – w 1966 roku jak feniks z popiołów powstaje karmel lubelski - wotum milenijne Chrztu Polski. Znowu z krakowskiego karmelu przybywa grupka sióstr, tym razem „sióstr odnowicielek”. Jedna z tych „odnowicielek” czy też refundatorek - Matka Julianna od Jezusa Hostii - jest tu wśród nas obecna! Obecna jak żywa księga Waszej pięknej historii! A starsze z Was pamiętają jeszcze i ówczesną pierwszą przeoryszę – Matkę Teresę od Jezusa, i Siostrę Domicyllę od Jezusa Maryi...
A cóż to była za wyprawa ta wędrówka Waszych fundatorek z Krakowa do Lublina! Dla niepoznaki „po cywilu”, w modnych „kapelusikach”! Aż do tego stopnia musiały ukrywać swoją tożsamość wobec władz i UB! Kupiły prywatny dom „przy Chmielewskiego 9” w Lublinie i rozpoczęły życie za klauzurą... Pięknie i barwnie będą wspominać to swoje „zderzenie ze światem”... Choćby owe „kapelusiki”! Choćby to, że nie wiedziały, że drzwi w trolejbusach otwierają się automatycznie... Choćby fakt, że musiały przedstawiać się jako studentki zaoczne Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego... Dom „przy Chmielewskiego 9”, mały, z niewielkim ogródkiem, nie był jednak odpowiedni do potrzeb życia zakonnego. Dlatego siostry nie ustawały w szukaniu lepszego miejsca... I po wielu poszukiwaniach odnalazły je tutaj, w Dysie. Mimo kolejnych trudności ze strony władz, w 1980 roku uzyskały pozwolenie na rozpoczęcie budowy; 31 sierpnia 1982 roku Ksiądz Prymas Józef Glemp wmurował kamień węgielny, poświęcony przez Ojca Świętego Jana Pawła II, a w Święto Ofiarowania Matki Bożej, 21 listopada 1985 roku, odbyło się uroczyste poświęcenie Karmelu w Dysie. Tak to 50-lecie Waszego Karmelu wpisuje się w długą historię polskiego życia karmelitańskiego i w historię Lubelszczyzny!
Jest jeszcze drugi wymiar tego „ćwiczenia się w Waszej rodzinnej, karmelitańskiej pamięci”– wymiar misyjny Waszej Wspólnoty! Naprawdę warto go dostrzec, docenić, ucieszyć się nim! Papież Franciszek będzie w tym roku posyłał „misjonarzy Miłosierdzia”. Wy „misjonarkami miłosierdzia” jesteście już od dawna. Przecież Wasza wspólnota, to MATKA, która zrodziła fundacje w Kijowie, w Charkowie, w Betlejem. Ile karmeli w Polsce może się poszczycić taką płodnością i Bożym błogosławieństwem? A przecież nie brakuje Wam również konsekwencji w pełnieniu tego matczynego powołania wobec Betlejem, Charkowa czy Kijowa. Choć fundacje te – każda na swój sposób - są już samodzielne, choć tętnią własnym rytmem życia, to Wy otaczacie Wasze dorodne córki modlitewną i materialną opieką. A gdy siostry stamtąd przyjeżdżają tu, do Ojczyzny, to wiedzą zawsze, gdzie jest ich DOM! A nawet tam, w Kijowie, Betlejem, Charkowie łapią się często na tym, że mówią: „a u nas, w Dysie...”. Wiem to od nich! Jakie to wymowne. I za to - Kochane Siostry - z serca Wam dziękuję.... Za to, że czuwacie, wspieracie, pamiętacie, towarzyszycie...
Jako Biskup Płocki mam jeszcze jeden motyw, by wyrazić Wam swoją, mojego Kościoła lokalnego - wdzięczność. Przecież w Waszą bogatą historię minionego półwiecza wplatają się także biografie płockich księży-studentów, których zechciałyście przez wiele lat przyjmować i nadal przyjmujecie jako swoich kapelanów. Księży wspaniałych! Czasem myślę, że wspaniałych przede wszystkim dzięki Wam, dzięki karmelitańskiej szkole, jaką tu – z Wami i pomiędzy Wami – przeszli, przechodzą. Wszystko jedno, czy studiowali, studiują na KUL-u duchowość, czy teologię moralną, czy katolicką naukę społeczną, czy katechetykę, czy socjologię, czy filozofię, czy teologię pastoralną, to wszyscy odnaleźli się, odnajdują w „ogrodzie karmelitańskiej duchowości”. Seniorem tej „płockiej, karmelitańskiej przygody” jest ks. Kanonik Czesław Stolarczyk, wieloletni ojciec duchowny naszego Seminarium, a obecnie proboszcz w Sochocinie i wicedziekan płoński. Następnym - ks. Grzegorz Jędrzejewski, również seminaryjny ojciec duchowny, bardzo kochany przez swoich wiernych proboszcz w Orszymowie, którego niedawno ustanowiłem kanonikiem gremialnym odnowionej kapituły św. Michała w Płocku. Kolejnym – zmarły 4 lutego 2010 roku śp. ks. kanonik Mirosław Tabaka, proboszcz parafii św. Maksymiliana w Płońsku, dziekan dekanatu płońskiego, dyrektor Wydziału Duszpasterskiego Kurii, wykładowca w naszym płockim studium posoborowym. Był wśród nich także Ks. Zbigniew Paweł Maciejewski – obecny proboszcz z Winnicy. Następnym – zmarły tragicznie ks. Zbigniew Dymkowski. Dalej - ks. dr prałat Mirosław Milewski, wikariusz generalny Diecezji Płockiej, profesor naszego Seminarium, mój bliski współpracownik w biskupim posługiwaniu czy jak to po śląsku „godom” – „fedrowaniu”. Wreszcie ks. dr Paweł Niewinowski, profesor filozofii w Seminarium i wychowawca w szkołach katolickich w Sikorzu, Ks. Michał Fordubiński, student filozofii – obecnie wikariusz w płockiej farze, oraz ks. Łukasz Zdunkiewicz, obecny kapelan.
Wiecie lepiej ode mnie - Kochane Siostry - że św. Teresa od Jezusa, w swej wielkiej roztropności, nie chciała, by kapelan Karmelu był zarazem spowiednikiem sióstr. W wielkiej roztropności - by pozostawić wolność siostrom... Ale też i jemu, by nie padał najmniejszy cień na głoszone przez niego słowo Boże... By pozostawał zdrowy dystans... Jaka jest więc rola kapelana w karmelu? Pewnie Wy same możecie najlepiej odpowiedzieć, jak płoccy księża wpisali się w dzieje Waszego dyskiego domu. Jedna z Was - siostra Lucyna - wspomina swoje przybycie do Karmelu, jeszcze przed wstąpieniem. Pierwszą osobą, którą wówczas spotkała, był właśnie kapelan - ks. Czesław Stolarczyk. I nigdy nie zapomni jego dyskrecji, spokojnej powagi... Z kolei ks. Grzegorz przygotował jej obrazki na pierwszą profesję... Śp. ks. Mirosław Tabaka ofiarował róże na profesyjny wianek... Ksiądz Łukasz służył przed rokiem, pokornie i z dobrocią, jako... kierowca. Żaden nie żałował czasu, żaden nie szczędził takich prostych, braterskich gestów... Czasami po prostu wysłuchał, a niekiedy sam potrzebował wysłuchania. Zwyczajnie, z dobrocią... konkretne misericordiae vultus...
Misericordiae vultus...tę prawdę jeszcze mocniej uświadamiamy sobie w tym roku, gdy na wezwanie papieża Franciszka obchodzimy Nadzwyczajny Rok Święty Miłosierdzia. Może szczególnie dzisiaj, gdy wsłuchujemy się w opowieść Markowej Ewangelii o powołaniu Lewiego, Mateusza... Wiecie dobrze, że wiele lat temu, wsłuchując się w nią, młody Jorge Bergolio, sam przeżył łaskę powołania. Potem jako dewizę swojego posługiwania biskupiego i papieskiego przyjął słowa, również nawiązujące do tej sceny: Miserando atque eligendo – „Spojrzał z miłosierdziem i wybrał”. Wrócił do niej raz jeszcze w bulli, obwołującej Rok Święty Miłosierdzia. „Powołanie Mateusza – naucza w Misericordiae vultus - wpisuje się w horyzont miłosierdzia. Gdy Jezus przechodził obok komory celnej, Jego spojrzenie spotkało się ze wzrokiem Mateusza. Było to spojrzenie pełne miłosierdzia, które przebaczyło grzechy tego człowieka, oraz - zwyciężając opory innych uczniów - wybrało jego, grzesznika i celnika, aby stał się jednym z Dwunastu. […] Te słowa zawsze robią na mnie wrażenie” – wyznaje na koniec Ojciec święty.
Doświadczenie celnika Mateusza i słowa Papieża są również niezwykle cenne dla nas: Pan nie powołuje nas, nie powołał ze względu na nasze wielkie zasługi, niebywałe talenty czy ogromne zdolności. Jesteśmy tutaj, bowiem dotknęło nas pełne miłosierdzia spojrzenie Pana i Jego słowo. Powołani i posłani do miłosierdzia! Wasze powołanie, to powołanie do miłosiernej miłości „w sercu Kościoła” - w życiu dla Kościoła, w modlitwie za Kościół, w ofiarowaniu siebie za kapłanów. Musi się ono realizować w ciągłym wychodzeniu z siebie, z kręgu swojego „ja”, swoich problemów, swoich porażek – porażki niedocenienia, porażki stania w cieniu, porażki „wyziębienia”.
A tak naprawdę najpiękniejszym wymiarem pamięci, o której tu mówiłem, jest pamięć serca! A pamięć serca, to najgłębsze określenie WDZIĘCZNOŚCI! Wdzięczności za to, że Bóg tyle mi dał! Że postawił mnie w takim miejscu, w tej misyjnej wspólnocie! Wdzięczności na podobieństwo tej, którą przeżywała św. Tereska z Lisieux na swojej „małej drodze” czy św. Maria od Jezusa Ukrzyżowanego - Mała Arabka z Betlejem w swoim codziennym stawaniu się „Małym Nic”. Niech Złoty Jubileusz Waszego Karmelu, Kochane Siostry, będzie prawdziwą sposobnością do przeżywania, odnawiania pamięci serca – czyli wdzięczności.
Amen!