Homilia - Inauguracja Roku Akademickiego – Dzień Papieski - Dni Kultury Chrześcijańskiej – Płock Katedra 12 października 2014 r.

[czytania z 28 niedzieli zwykłej, rok A]

1. Liturgia dzisiejszej niedzieli zachęca nas - Umiłowani Bracia i Siostry - do przyjęcia zaproszenia na ucztę – ucztę Życia. „Pan zastępów [bowiem] – słyszeliśmy w pierwszym czytaniu - przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win... Zedrze On na tej górze zasłonę, zapuszczoną na twarze wszystkich ludów...” 

W Ewangelii ta uczta, przygotowana dla wszystkich ludów i kultur, przybiera kształt wesela: „Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi. Posłał wiec swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę...”. Królem jest tu sam Bóg; ucztą — Ewangelia życia, zbawienia, którą przyniósł Boży Syn; sługami — prorocy, apostołowie i świadkowie sumienia wszystkich czasów i ze wszystkich narodów, choćby tegoroczni laureaci pokojowej nagrody Nobla - siedemnastoletnia Pakistanka Malala Yousafzai, która niemal została zabita przez dżihadystów za to, że walczyła, by dziewczęta w krajach islamskich mogły chodzić do szkoły, oraz  Hindus i obrońca praw dzieci Kailash Satyarthi.   Niestety, w realistycznej przypowieści naszego Mistrza i Nauczyciela są także ci, którzy źle się obchodzą ze sługami... „Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie” – mówi Gospodarz. Słudzy idą i zapraszają wszystkich, a sala wypełnia się „złymi i dobrymi”. To obraz wzrastającego pośród świata Królestwa Bożego, coraz bardziej zaludniającego się, podobnego do roli z innej przypowieści Nauczyciela -  roli, na której obok dobrego ziarna rośnie kąkol. Być zaproszonym i wejść na gody nie oznacza jednak jeszcze wejścia na drogę zbawienia. Dlatego człowiek, który nie przywdział szaty godowej, zostaje wyrzucony. Może to być ktoś, kto jest przekonany, że spełni swoje życie bez wejścia na drogę obcowania z Prawdą i Miłością; człowiek chcący tylko używać i konsumować. Może?

2. Zwróćmy jednak uwagę, że w dzisiejszej Ewangelii - choć ma ona tak trudny wydźwięk dla człowieka bez szaty godowej - nie ma mowy o jakimś strasznym sądzie. Być zaproszonym przez Boga nie oznacza bycia wezwanym na przesłuchanie czy na robienie rozrachunków, lecz właśnie na ucztę. Nie ma też mowy o końcu uczty – bo życie jest zaproszeniem, uczta wciąż trwa. Wyrazem tego zaproszenia jest pragnienie, które przenika całe ludzkie życie, choćby urywało się ono tak szybko, jak urwało się pięknie dojrzewające życie Anny Przybylskiej – pragnienie szczęścia, prawdy, miłości...

Nie jest to pragnienie z porządku potrzeb - potrzeba, w momencie gdy jest zaspokojona, zanika, a to pragnienie trwa: każdy człowiek – jeśli nie zniszczy go chęć konsumowania życia, używania innych - wciąż szuka szczęścia. Żaden badacz – jeśli tylko nie uległ próżności - nie powie, że już wszystko wie; żaden  naukowiec – jeśli tylko nie stał się pyszny – nie stwierdzi, że już wszystko odkrył. Jeśli więc wczoraj „Suitą staropolską” Andrzeja Panufnika i „Orawą” Wojciecha Kilara inicjowaliśmy tu, w naszej katedrze, Płockie Dni Kultury Chrześcijańskiej, to między innymi po to, by ukazać, że jednym z obowiązków wszystkich odzianych w szatę godową jest przepajanie kultury odwiecznym Pięknem, odwieczną Prawdą i odwieczną Miłością.

3. Jak truizm zabrzmi w tym kontekście stwierdzenie, że nie ma w naszych najnowszych dziejach, a być może w całej naszej historii postaci lepiej, głębiej uosabiającej to wszystko niż św. Jan Paweł II. Dobre są pomniki ze spiżu, które mu stawiamy, ale żywy pomnik - najlepszy... Żywy pomnik, czyli  Dzieło Nowego Tysiąclecia. Wspiera ono stypendiami tysiące młodych ludzi, którzy dzięki temu mogą realizować swoje życiowe aspiracje i - w duchu wartości, którym służył Święty Papież - dobrze przygotować się do zadań czekających ich w dorosłym życiu. Proszę Was, tak, po prostu proszę – wesprzyjcie wznoszenie tego żywego pomnika swoim groszem (a może nie tylko groszem), wrzuconym dzisiaj do puszek Dzieła Nowego Tysiąclecia.

Magnificencje,

Czcigodni Księża,

Kochani słuchacze Katolickiego Radia Diecezji Płockiej,

Szanowne Panie i Panowie Profesorowie, Adiunkci i Asystenci,

Szanowny Panie Prezydencie naszego miasta,

Szanowni Animatorzy Kultury Chrześcijańskiej w Płocku, 

Drodzy Alumni, Studentki i Studenci,

4. Serdecznie pozdrawiam Was w tym właśnie dniu. W tę ciepłą, słoneczną niedzielę października – pozdrawiam Was, którzy  tworzycie akademickie elity północnego Mazowsza i Płocka, i Was, którzy czujecie się odpowiedzialni za przechowanie dziedzictwa i krzewienie chrześcijańskiej kultury Grodu Krzywoustego.

Ten bliski związek nauki i wiary, tradycji i kultury dobrze między innymi wyraża nasza katedralna polichromia, przedstawiająca na kopule wizerunki czterech wielkich doktorów Kościoła Łacińskiego, czyli tych, którzy położyli podwaliny pod kulturę  euro-atlantycką: Grzegorza Wielkiego, Augustyna, Hieronima i Ambrożego.

Jutro pod tą kopułą stanie kolejna płocka trumna. Będzie to trumna księdza Tadeusza Żebrowskiego, absolwenta Uniwersytetu Jagiellońskiego, magistra nauk historycznych i świętej teologii. I tylko magistra. A któż to magister dzisiaj? Ale ksiądz Żebrowski nigdy nie chciał żadnych innych stopni naukowych i żadnych innych tytułów. Przez ponad 50 lat był wykładowcą płockiego Wyższego Seminarium Duchownego i nie próbował nawet być nauczycielem akademickim gdzie indziej. Uczył przede wszystkim historii Kościoła. Dość nudnie ponoć. Prawdziwe jednak szczęście miał ten, kto mógł porozmawiać z nim o historii Mazowsza, o korzeniach Kościoła na Mazowszu, o płockim średniowieczu, o tej katedrze, o trzynasto- czy czternastowiecznych początkach jakiejkolwiek parafii w płockiem, dobrzyńskiem, pułtuskiem czy ciechanowskiem. Jego poszukiwania, hipotezy, artykuły budziły zainteresowanie największych polskich historyków. „To prawdziwy mistrz” – słyszało się z ust: Pana Profesora Samsonowicza, Pana Profesora Kłoczowskiego, Księdza Profesora Grzybowskiego czy Pana Rektora Zygnera. 

5. Stanie więc jutro tu, pod katedralną kopułą, trumna kolejnego księdza naszej diecezji. Księdza w poszarzałej, czasem poplamionej sutannie... A któż to ksiądz dzisiaj? Człowiek, który wciąż jest o coś podejrzewany – w szkole o brak wykształcenia pedagogicznego; na ulicy – o pedofilię; przez liberałów – że darmozjad, przez fundamentalistów – że zdradza tradycję i ulega jakiejś bezsensownej duchowości charyzmatycznej. Ksiądz Żebrowski przeżył jednak w tej księżowskiej, kapłańskiej sutannie 62 lata, z których większość spędził w tak odsądzanym dzisiaj od czci i wiary na różnych portalach internetowych płockim Wyższym Seminarium Duchownym.

Niewielkie pieniądze, jakie zarabiał, przeznaczał na zakup książek do ukochanej przez siebie biblioteki seminaryjnej i na renowację starodruków z archiwum diecezjalnego. Obu tym instytucjom przez długie lata dyrektorował. Chodził w zdezelowanych butach, w powycieranych ubraniach, a gdy ofiarowano mu: kołdrę, obuwie czy coś z bielizny, odnosił to wszystko do „Caritasu”, mówiąc: „Mnie niepotrzebne”. Taki był w tym wszystkim podobny do legendarnych polskich duchownych: księdza Ziei, księdza Bozowskiego, księdza Twardowskiego. Podobny także w tym, że bywał jak dziecko niefrasobliwy na przykład podczas rozmaitych podróży czy w sprawach materialnych, co jego kolejnych biskupów (mnie też) doprowadzało niekiedy do szewskiej pasji. Ale podobny również w tym, że z wypiekami na twarzy potrafił zawsze bronić serca Ewangelii Jezusa Chrystusa: „Błogosławieni ubodzy w duchu... Błogosławieni płaczący... Błogosławieni cisi...”

6. Jak to wszystko powiedział do nas dzisiaj Paweł Apostoł? „Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. [...] Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”.

Tak, i to jest prawda.

I to jest autentyczna kultura.

I to jest piękne, prawdziwe życie.

Uczta prawdziwego życia.

Amen.