Czcigodny Księże Dziekanie Ryszardzie,
Czcigodni Księża,
Szanowne Członkinie i Członkowie Koła Miłosierdzia im. św. Brata Alberta w Gostyninie,
Umiłowani - Siostry i Bracia,
jako Pasterz starożytnej Diecezji Mazowieckiej, z tego czcigodnego miejsca, na którym już w czasach Kazimierza Jagiellończyka stała monumentalna fara, a dzisiaj wznosi się Wasz nowoczesny, coraz bardziej piękniejący kościół, pozdrawiam Gostynin, pozdrawiam całą Ziemię Gostynińską:
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! ...
„Dla jego bolesnej Męki miej miłosierdzie dla nas i świata całego”!
1. Tak, „dla Jego bolesnej Męki”, bowiem to właśnie tajemnica Bożego Miłosierdzia gromadzi nas dzisiaj dwudziestego drugiego dnia miesiąca czerwca – dzień objawień Jezusa Miłosiernego w Płocku - w Waszej świątyni w dniu, w którym obchodzimy ćwierćwiecze istnienia i działania miejscowego Koła Miłosierdzia. Głęboka wiara w prawdę o Miłosierdziu zawsze przenikała i kształtowała historię Gostynina. Nie bez powodu przecież nazwę Waszego miasta wyprowadza się od słowa „gościnność”. Gościnność jest wyrazem miłosierdzia człowieka, które potrafi mieć otwarte serce, otwarty dom dla brata, dla rodziny, dla przyjaciół, dla bliźniego; który zaprasza, potrafi ugościć, cieszyć się obecnością drugiego bez szukania korzyści, bez rozgrywania czegokolwiek, bez okazywania niechęci. W jednej z afrykańskich wiosek misjonarz zauważył dzieci, które nosiły na plecach młodsze rodzeństwo, a mimo to umiały się wesoło bawić. Powiedział do jednego z dzieci: „Pewnie ci trudno dźwigać na plecach taki ciężar!”. „On nie jest ciężarem – padła szybka odpowiedź – to mój brat”. Tam, gdzie jest gościnność, gdzie nie brakuje miłosierdzia, tam właśnie rodzi się prawdziwe braterstwo!
2. Nie bez powodu również Wasza parafia od wieków nosi imię św. Marcina, rycerza, który potrafił odziać swoim płaszczem odartego z szat, nagiego żebraka. Nie bez powodu też po wiekopomnym, a dzisiaj wciąż tuszowanym, żeby nie drażnić „przyjaciół Moskali”, zwycięstwie polskiego oręża nad Rosją pod Kłuszynem car Wasyl Szujski i jego brat Dymitr, głównodowodzący wojsk rosyjskich w tej bitwie, zaznali miłosierdzia Zygmunta III Wazy jako jego jeńcy właśnie na pięknym zamku gostynińskim, tutaj zmarli i zostali pochowani, zanim król zabrał ich szczątki do Warszawy i kazał pochować w specjalnie wzniesionej w tym celu kaplicy.
3. I nie bez powodu także za jeden z największych aktów miłosierdzia polskich kapłanów okresu II wojny światowej uznawany jest akt ofiarowania się trzech młodych księży gostynińskich: księdza Dubasa, księdza Krystosika i księdza Stankiewicza za ich aresztowanego przez Niemców sędziwego proboszcza księdza dziekana Kaczyńskiego. 1 grudnia 1939 roku kapłani ci, wraz z innymi znaczącymi obywatelami Gostynina, zostali rozstrzelani przez ich „sąsiadów” – niemieckich kolonistów, a 26 grudnia 1941 roku w święto św. Szczepana, pierwszego męczennika chrześcijaństwa, w obozie w Inowrocławiu oddał życie ks. kan. Apolinary Kaczyński.
Po tragedii II wojny światowej, podczas której Gostynin stracił także nowo wzniesioną, monumentalną świątynię, a komunistyczne władze przez długie lata nie zgadzały się na jej odbudowę, mieszkańcy Waszego miasta musieli przez dziesiątki lat modlić się w małym „kościele na górce”. Tamten kościół był mały i biedny, ale był w nim skarb - wielki obraz Jezusa Miłosiernego, zawieszony nad głównym ołtarzem. Dzisiaj zdobi on jeden z bocznych ołtarzy tej świątyni. Ilu Gostynian, wpatrując się w ten obraz, z wiary w Boże Miłosierdzie czerpało siłę przetrwania i nadzieję na wolność? I czy nie jest wyrazem tej wiary fakt, że gdy obok Waszej macierzystej wspólnoty, powstawała w Gostyninie druga parafia, otrzymała ona imię właśnie Bożego Miłosierdzia?!
4. W ten gostyniński gościniec miłosierdzia wpisuje się także założone w październiku 1989 roku Koło Miłosierdzia im. św. Brata Alberta. „Nie ma nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć...” – słyszeliśmy w dzisiejszej Ewangelii. A najgłośniej, choć bez rozgłosu, bez medialnego szumu, mówią: dobroć, miłość, cierpliwość, łagodność, umiejętność pomocy, świadczenie miłosierdzia. Ile roratnych śniadań, kolonii letnich, wczasorekolekcji dla osób niepełnosprawnych zorganizowaliście?! Ile wigilijnych paczek, dla ubogich rodzin i samotnych osób rozdaliście?! Ile dzieci mogło spokojnie uczyć się i dobrze, mądrze spędzać czas w Waszej świetlicy?! A są to przecież tylko te wymierne ślady Waszej działalności. I z całą pewnością nie wszystkie! A te niewymierne? Któż je wyliczy? Choćby dzieło odwiedzania osób starszych, samotnych...
5. Jakże to ważne - Siostry i Bracia - w czasach, w których izoluje się rodziców w podeszłym wieku w ich mieszkaniach, zostawia się ich sam na sam z telewizorem, odmawia zawiezienia w niedzielę matki/ojca staruszków na Mszę do kościoła. Słyszę nieraz takie skargi w katedralnym konfesjonale. Jest to ważne w czasach, w których tylu ludzi zamyka się w czterech ścianach swego domu czy w sztucznym świecie internetu. Jakie to ważne, jakie chrześcijańskie! Przecież takie spotkanie, taka wyciągnięta dłoń jest żywym dowodem prawdziwości kolejnych słów dzisiejszej Ewangelii: „Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli. Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie”. I tego, że wciąż aktualny jest psalm starożytnego pieśniarza sprzed trzech tysięcy lat, który również w dzisiejszej liturgii słyszeliśmy:
„Patrzcie i cieszcie się, ubodzy,
niech ożyje serce szukających Boga.
Bo Pan wysłuchuje biednych
i swoimi więźniami nie gardzi.
Niech Go za to chwalą niebiosa i ziemia,
morza i wszystko, co w nich żyje”
6. Tak, dzięki ludzkiemu miłosierdziu, dzięki ludzkiej gościnności, dobroci, pomocy w znalezieniu miejsca pracy; dzięki świadczonemu chorym miłosierdziu lekarza czy pielęgniarki; dzięki rzetelnej pracy nauczycielki, pochylającej się z miłosierdziem nad uczniami w imię prawdy, że „wszystkie dzieci są nasze”; dzięki temu wszystkiemu łatwiej jest ludziom wierzyć w Boskie Miłosierdzie.
Zastanówmy się dzisiaj – Umiłowani - gdzie jest pole mojego osobistego miłosierdzia, przez które otwiera się przestrzeń dla wielkiego Boskiego Miłosierdzia??
Papież Franciszek opowiadał niedawno taką poruszającą historię na ten temat.
„W Buenos Aires – mówił - był kiedyś pewien słynny spowiednik ze zgromadzenia Najświętszego Sakramentu. Prawie wszyscy księża spowiadali się u niego. Kiedy Jan Paweł II był w Argentynie i poprosił w nuncjaturze o spowiednika, zawołano oczywiście jego. Dożył podeszłego wieku. Był prowincjałem swego zgromadzenia, profesorem, ale też zawsze spowiednikiem. Wciąż były do niego kolejki. Byłem wtedy wikariuszem generalnym. W Wielkanoc dowiedziałem się, że zmarł przed samą Wigilią Paschalną. Poszedłem do krypty kościoła, gdzie leżał w trumnie. Modliły się tam tylko dwie staruszki, ale nie było żadnych kwiatów. Pomyślałem: ten człowiek przebaczał grzechy wszystkich księży Buenos Aires, także mnie. Poszedłem kupić róże, ułożyłem je w trumnie i pozwoliłem sobie, trochę jak złodziej, oderwać krzyżyk od jego różańca. Powiedziałem: ‘Daj mi połowę twojego miłosierdzia’. Ten krzyżyk włożyłem do kieszeni i do dziś noszę go przy sobie. A kiedy chcę pomyśleć o kimś coś złego, dotykam ręką krzyża i czuję łaskę”.
7. Weźmy sobie - Umiłowani Księża - weźmy sobie wszyscy, Drodzy Siostry i Bracia - do serca tę prostą opowieść. Weźmy z tej dzisiejszej uroczystości - jak Papież Franciszek tamten krzyżyk – wspomnienie wszystkich dobrych dzieł podejmowanych przez gostynińskie Koło Miłosierdzia i wprowadźmy głębiej, lepiej miłosierdzie w swoje życie. Weźmy do serca przede wszystkim słowa naszego Pana: „Do każdego, który się przyzna do Mnie przed ludźmi – ale przyzna konkretnie: czyniąc miłosierdzie, pomagając, uśmiechając się, przebaczając, dając pracę – przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie”.
Święty Marcinie,
Święty Bracie Albercie,
Święta Siostro Faustyno,
Święty Janie Pawle II... módlcie się za nami!!
Amen.