Z wizytą u misjonarzy w Andach

W całym Peru pracuje około 60 misjonarzy z Polski. Iquitos i okolice to duża wyspa, odcięta od pozostałych części Peru morzem lasów równikowych. Aby poznać innych polskich misjonarzy trzeba przylecieć do Limy i ruszyć stąd w inne zakątki Peru.

Img_20180129_115648.jpg
W całym Peru pracuje około 60 misjonarzy z Polski. Iquitos i okolice to duża wyspa, odcięta od pozostałych części Peru morzem lasów równikowych. Aby poznać innych polskich misjonarzy trzeba przylecieć do Limy i ruszyć stąd w inne zakątki Peru. 
IMG_20180129_124014_1

Po tygodniowych rekolekcjach kapłańskich wsiadłem do autobusu zmierzającego do Huancayo, to półmilionowe miasto w Andach centralnych na wysokości 3200m.npm. W czasie 8 godzinnej nocnej ¨wspinaczki¨ przejechałem m.in. przełęcz Ticlio położoną 4800m.npm.

Zatrzymałem się na kilka dni w Parafii św. Jana Maria Vianneya, gdzie gościł mnie ks. Maciek z Białegostoku. Plebania w dzielnicy Pio Pata od kilkunastu lat jest bazą, miejscem poniedziałkowych spotkań polskich księży pracujących w diecezjach Huancayo i Huancavelica. Przyjechałem w poniedziałek i poznałem kilku misjonarzy, z którymi miałem kontakt na TT.

Paweł z Opola zabrał mnie do swojej parafii w Huaribamba. Wcześniej kupiliśmy i załadowaliśmy kilka worków cementu na jego terenowy samochód. Drogi w wysokich Andach w większości są szutrowe, ziemne, i bardzo, bardzo kręte. Prawie dwie godziny wpinaczki i zjazdów górskimi drogami. Na szczęście nie było ślisko, ani dużo błota, gdyż od dwóch dni nie padało. W Huaribamba Paweł dowiedział się od parafian, że od wtorku będzie kilkudniowy strajk rolników. Zmiana planów. Trzeba spieszyć się, aby zrobić jeszcze kilka zakupów na rozpoczęto już budowę garażu. Pojechaliśmy do Pampas, aby przyspieszyć transport cegieł i zbrojenia. Krótka wizyta u Roberta, od którego Paweł pożyczył rusztowanie na budowę. Powrót do Huancayo, aby zdążyć przed strajkiem zawieść kolejną partię cementu do Huaribamba. Tego dnia spędziłem z kolegą z Opola ponad 5 godzin w jego terenówce, przemierzając 170 km między trzema wysokogórskimi parafiami. Drogi często z jednej strony mają kiludziesięciometrowe przepaści, a z drugiej strony skalną ścianę ze spadającymi kamieniami. Misjonarz w Andach bardzo dużo czasu spędza w swoim samochodzie, który jestem jego drugim domem i zakrystią na kółkach. Przemierza wiele kilometrów dróg wyrysowanych na zboczach gór, aby dotrzeć do licznych wiosek.

IMG_20180130_144447
Praca duszpasterska misjonarza na parafii w Andach to przede wszystkim przedpołudniowe Msze św. w wielu małych wioskach. Ludzie gór proszą księży najczęściej o odprawienie Mszy św. za zmarłych lub z okazji różnych odpustów i jubileuszów. Uczestnicy Mszy św. za zmarłych przynoszą do poświęcenia zdjęcia, kwiaty, czasami nowy krzyż, który po liturgii umieszczają na grobie.

Jakiekolwiek święto lub rocznica rozpoczyna się od Eucharystii w kaplicy. Po celebracji górale kontynuują świętowanie przy akompaniamencie kilkuosobowej orkiestry dętej. Jeżeli z jakiegoś powodu proboszcz miejsca nie może przybyć ludzie zapraszają innego kapłana, niekoniecznie prawdziwego. Dużym utrapieniem w obu diecezjach jest około 20 osobowa grupa fałszywych księży. Księża przebierańcy to najczęściej suspendowani kapłani, byli zakonnicy, klerycy, którzy w ten sposób zarabiają na utrzymanie swoich rodzin. Nie brakuje też sprytnych i inteligentnych, którzy zakupili odpowiednie naczynia i szaty, aby sprawować ¨sakramenty¨. Podający się za księży panowie mają w Huancayo swoje biura i określony cennik za różnego rodzaju posługi.

IMG_20180203_115456
Rozpoczęcie strajku przesunięto na kolejny dzień. We wtorek udało mi wybrać się na krótką wycieczkę. Zobaczyłem zieloną dolinę rzeki Mantaro, ruiny spichlerzy i domów przedinkaskiego ludu Wanka. Ostatnim punktem wyjazdu był wizyta w miejscowości Hongos Bajos, gdzie znajduje się prawie 500 letni kościół z czasów Francisco Pizarro. Przed kościołem znajduje się wysoki kamienny krzyż, przy którym odbywały się sądy inkwizycji. Od XIX wieku przy ¨Cani Cruz¨ zaczęto uprawiać gusła. W zwykły dzień, w samo południe przy krzyżu zgromadzonych było blisko 50 osób. Na glinianych talerzykach każdy miał kilka kolorowych świec, które osłaniał od wiatru i pilnował, aby wypaliły się do końca. Zastygnięty wosk służy do przepowiadania przyszłości. Kilka tygodni temu z parafii Hongos Bajos ludzie wyrzucili dwóch jezuitów, którzy głośno krytykowali pogańskie, wróżbiarskie praktyki przy historycznym krzyżu. To tylko jeden z przykładów religijnego synkretyzmu wiary katolickiej i dawnych wierzeń. W wysokich Andach wciąż popularne są ofiary z liści koki, świnek morskich dla Pachamamy – matki ziemi.

W Peru gdy jestem na wysokości ponad 3 tys. metrów staram się jak najczęściej pić herbatę z liści koki i ssać cukierki z koki, aby złagodzić skutki choroby wysokogórskiej. Łagodna choroba wysokogórska objawia się sennością, brakiem apetytu, bólem głowy, nudnościami, uczucie rozpierania w klatce piersiowej. Mnie dokuczały przede wszystkim duszności, ucisk w klatce, przez który często budziłem się w nocy. Wraz z mniejszym ciśnieniem atmosferycznym na dużych wysokościach organizm z większym trudem absorbuje tlen z powietrza. Dorosły człowiek podczas spoczyku zużywa około jednej trzeciej litra tlenu na minutę, w czasie wysiłku na dużych wysokościach zapotrzebowanie na tlen wzrasta kilkukrotnie. Wejście na piętro, lekki trucht to wysiłek, który u cepra z nizin powoduje przyśpieszony oddech i szybsze bicie serca. Ludzie urodzeni w wysokich górach mają większe serca, które efektywniej pompują krew. Ich płuca i tkanki mają więcej naczyń włosowatych, co znacznie ułatwia pobieranie i transport tlenu. Andy są piękne, górskie krajobrazy też, ale jak dla mnie 3000m. – 4000m. to zbyt wysoko i zbyt zimno.

W środę na dobre rozpoczął się strajk producentów ziemniaków z pięciu górskich regionów centralnego Peru.  Rolnicy protestowali z powodu niskich cen w skupie (1kg = 0,20sola). Na niską cenę ziemniaków złożyły się obfite zbiory, ale również sprowadzenie z Holandii przez sieci restauracyjne dużych ilości mrożonych frytek. Niezadowoleni producenci strajkowali już dwa razy w styczniu, ale ze względu na pielgrzymkę papieża Franciszka zawiesili protesty. Tysiące rolników blokowało najważniejsze szlaki komunikacyjne, przede wszystkim główną drogę do Limy (tzw. carretera central) w miejscowości La Oroya, gdzie asfaltowa droga rozgałęzia się na północ i południe centralnych Andów. Kamienie, ogromne głazy, płonące opony, pościnane drzewa blokowały drogi między wieloma miastami regionu. Jeżeli ktoś podjechał samochodem zbyt blisko blokady, był obrzucany wyzwiskami i kamieniami. Strajkujący próbowali wedrzeć się do dużej elektrowni wodnej w okolicach Huancavelica, aby ją wyłączyć albo zniszczyć. W wyniku starć z policją zginęło dwóch rolników. Szczyt przemocy, huligaństwa, rozbojów, demolowania sklepów nastąpił w czwartek. W dzielnicy El Tambo, kilkanaście metrów od parafii, w której mieszkałem, policja użyła gazu łzawiącego, aby rozpędzić protestujących, którzy nieszczyli rynek i stragany kupców. Wszyscy nieprotestujący byli uziemieni w swoich domach. Tego dnia ze względu na nieobliczalne zachowanie strajkujących nawet kościoły były pozamykane. Nie wiadomo było ile jeszcze potrwa strajk. Zacząłem szukać połączenia do Limy z najbliższego lotniska, aby nie stracić poniedziałkowego lotu do Iquitos. Udało mi się kupić bilet dopiero na niedziele. Planowałem być w Huancayo trzy dni, byłem tydzień. 

IMG_20180203_164047
W sobotę rano strajk zakończył się, ale głazy, pnie i inne przeszkody na drogach zostały. Nikt nie spieszył się z uprzątnięciem bałaganu. Pomimo wielu przeszkód na szosie udało się przejechać do parafii w Marco, gdzie pracują Tomek z Rzeszowa i Paweł z Tarnowa. Stąd miałem tylko 10 minut na lotnisko w Jauja. Skorzystałem z zaproszenia i pojechałem z Pawłem na Msze św. do Isse na wysokości prawie 4000m.npm W kilkanaście minut wjechaliśmy z 3500m na 4000m. Widoki zachwycające, słowa i zdjęcia nie potrafią oddać tego co podziwiały moje oczy. Eucharyatię z okazji święta Jezusa od ... (wezwania nie pamiętam), odprawiliśmy w kościółku przy głównym placu wioski. Mieszkańcy i goście przyszli punktualnie, jednak sami tylko dorośli. Podobnie jak w Amazonii, Andyjscy górale lubią obfite błogosławieństwa wodą święconą. Na Mszy św. ksiądz czyta lekcje, modlitwę wiernych, animuje śpiew, bo nikt nie jest nauczony zaangażowania w liturgię. Kościół jest otwierany tylko wtedy kiedy przyjeżdża ksiądz. Nie ma odpowiedzialnego animatora, który prowadziłby w ciągu roku niedzielną liturgię.

Andyjscy górale wolni od konsupcjonizmu i pogoni za pieniądzem przypominają dzieci, spontanicznie cieszące się chwilą obecną. Są bardzo zakompleksieni na gruncie rasowym – mówią księża pracujący w Marco. W górskiej parafii ksiądz cieszy się dużym szacunkiem, bo jest biały i jest osobą duchowną. W miejscowych zwyczajach najważniejsze są obrzędy, procesje, znaki, figury, natomiast nie przywiązuje się wagi do duchowości, do regularnego życia sakramentalnego.
Kiedy wróciłem w poniedziałek do Iquitos, okazało się, że wpadłem z deszczu pod rynnę. Wyjechałem z Huancayo dopiero po tygodniu, gdyż strajkowali rolnicy i blokowali drogi wyjazdowe. Teraz okazało się, że z Iquitos do Pebas nie wypłynie żadna lancha, ani motorówka, gdyż strajkują właściciele transportu rzecznego. Przez cztery dni ujście rzeki Itaya do Amazonki było blokowane przez kilkanaście statków. Przewoźnicy protestowali przeciwko wprowadzeniu prawa morskiego do Amazonii i rosnącym opłatom za korzystanie z portów. Są blokady dróg, są też i blokady rzek. To jest Peru, jak nie fiesta to strajk.

sobota, 17 lutego 2018

Udostępnij:
ks. mgr Paweł Sprusiński
Kapłan diecezji płockiej.  Od 2009 pracuje w Peru w Puszczy Amazońskiej. Proboszcz parafii Señor de los Milagros w Iquitos.

Zobacz także: