„Droga” znaczy narkotyk

Mieszkam w zagłębiu uprawy koki i produkcji kokainy. Nie ma już ¨madereros¨ (drwali wycinających nielegalnie cenne drzewa), teraz poważnym problemem są ¨coceros¨ (producenci narkotyków). Animatorzy z wiosek opowiadają, że jeden patron wycina nawet 20-40 hektarów lasów pod uprawę koki. Producenci narkotyków szukają małych rzek w głębi puszczy, aby ukryć nielegalne uprawy i prymitywne laboratoria produkujące kokainę. Chemikalia wyrzucają blisko brzegów rzek, z których ludzie czerpią wodę do picia.

Narkotyki_pawel1.jpg

Mieszkam w zagłębiu uprawy koki i produkcji kokainy. Nie ma już ¨madereros¨ (drwali wycinających nielegalnie cenne drzewa), teraz poważnym problemem są ¨coceros¨ (producenci narkotyków). Animatorzy z wiosek opowiadają, że jeden patron wycina nawet 20-40 hektarów lasów pod uprawę koki. Producenci narkotyków szukają małych rzek w głębi puszczy, aby ukryć nielegalne uprawy i prymitywne laboratoria produkujące kokainę. Chemikalia wyrzucają blisko brzegów rzek, z których ludzie czerpią wodę do picia.

Coceros potrzebują wielu rąk do pracy: do zbioru liści, do laboratoriów, do ochrony. Młodym mężczyznom dają broń do ręki i zatrudniają do ochrony upraw i transportów; samotne matki i wdowy do produkcji kokainowej pasty; dzieci i młodzież do zrywania liści koki. Pracują całe rodziny, nawet 10-letnie dzieci. Jedna osoba zbiera około 30-40 kg liści dziennie. Coceros za 1 kg płacą 1 sol. Dla mieszkańców wiosek to duża pokusa. Rolnik nigdzie tyle nie zarobi. Młody człowiek, który w czasie wakacji posmakuje zarobków w wysokości 40 soli dziennie nie chce potem wracać do szkoły. Uczniowie colegios przerywają naukę, aby na stałe oddać się dochodowemu zajęciu. Łatwo zarobione pieniądze są szybko i bezmyślnie wydawane, bo tak puszcza Amazońska nauczyła żyć tutejszych mieszkańców: z dnia na dzień, bez gromadzenia na przyszłość.

W niektórych miastach Europy zachodniej istnieją dzielnice NoGo, podobnie w Amazonii są małe rzeki i wioski, do których lepiej nie wybierać się, jeżeli chcesz wrócić cały i żywy. Niepisany zakaz dotyczy wysztkich, nawet misjonarzy. Także na forum publicznym lepiej nie poruszać tematu produkcji narkotyków. Zakonnik z sąsiedniego San Pablo uciekał z parafii pod osłoną nocy, gdy ¨sicarios¨ wydali na niego wyrok śmierci za to, że w kazaniach mówił o złu płynącym z uprawy koki. Lokalny radiowiec Felisandro znalazł kiedyś na drzwiach kartkę z groźbą, że jeżeli nie zaprzestanie poruszać tematu nielegalnych upraw to jego domek pójdzie z dymem. Myślę, że większość osób pracująca przy zbiorach liści koki jest świadoma, że uczestniczy w nielegalnej działalności, w produkcji białej śmierci. Wciąż jednak trzeba uświadamiać o złu, ale należy to robić osobiście lub w małych zaufanych grupach np. na spotkaniach animatorów, duszpasterstwa młodzieży.

Ponad połowa światowej produkcji kokainy odbywa się w Kolumbii. Od kilku lat narkotykowi baronowie są skutecznie i intesywnie ścigani w tym kraju. ¨Prześladowani¨ coceros emigrują do sąsiedniach państw i tam rozwijają śmiercionośny proceder. Niestety w Peru w dziedzinie walki z produkcją narkotyków władzom wciąż brakuje determinacji i skuteczności. W Amazonii coceros obawiają się jedynie służb mundurowych z najwyższego szczebla. Policjanci z prowincji są opłacani, aby nie byli zbyt groliwi w swojej pracy lub po prostu boją się działać.

Problem plantacji koki i produkcji narkotyków w Amazonii nie maleje, lecz rośnie. Zgubna droga dotyka co raz większej części społeczeństwa regionu Loreto.

piątek, 9 marca 2018

Udostępnij:
ks. mgr Paweł Sprusiński
Kapłan diecezji płockiej.  Od 2009 pracuje w Peru w Puszczy Amazońskiej. Proboszcz parafii Señor de los Milagros w Iquitos.

Zobacz także: