Koniec roku 2016 w Pebas

San Ignacio de Pebas zostało założone 13 marca 1735 roku przez jezuitę, księdza Adama Witmana. Przez wiele lat istniała tutaj redukcja jezuicka. Miejscowość nad ujściem rzeki Ampiayacu do Amazonki jest o 130 lat starsza od Iquitos i 200 lat młodsza od Limy, stolicy Peru.

Misja_w_pebas.jpg

 

San Ignacio de Pebas zostało założone 13 marca 1735 roku przez jezuitę, księdza Adama Witmana. Przez wiele lat istniała tutaj redukcja jezuicka. Miejscowość nad ujściem rzeki Ampiayacu do Amazonki jest o 130 lat starsza od Iquitos i 200 lat młodsza od Limy, stolicy Peru. Pebas od 1955 roku jest stolicą dystryktu (odpowiednik naszej gminy) i wchodzi w skład prowincji Mariscal Ramon Castilla (odpowiednik naszych powiatów). Miejscowość dzieli się na dwie części: dolną i górną. Nad rzeką Ampiayacu znajduje się port i część handlowa: rynek i większość sklepów. W górnym Pebas przy placu głównym jest misja katolicka i urząd gminy, dalej ośrodek zdrowia, dwie duże szkoły podstawowe i średnie oraz inne pomniejsze instytucje. Według spisu ludności z 2007 roku w najstarszej miejscowości prowincji mieszka prawie 4 tysiące osób. Pebas znajduje się 140 km od Iquitos, 101 metrów nad poziomem morza. Miejscowości całego dystryktu są położone nad rzekami Amazonka, Ampiayacu, Yahuasyacu, Shishita, Orosa, Motahuayo, Cochiquinas y Pichana. Powierzchnia gminy to 11.437 km 2. Parafia w Pebas została erygowana w 1960 roku. Powierzchnia parafii obejmuje prawie cały dystrykt. Znalazłem informację, że od założenia miejscowości w kronikach parafialnych zapisanych jest ponad 60 nazwisk księży pracujących w misji Pebas.

Przez 31 lat w parafii pracowały i organizowały duszpasterstwo siostry ze zgromadzenia Różańca Świętego pochodzące z Kanady i Hondurasu. Do parafii należą 54 wioski, jednak nie we wszystkich miejscowościach są animatorzy wspólnot katolickich. W 17 największych miejscowościach są świeccy animatorzy, którzy celebrują niedzielną liturgię słowa i wspólnie z odpowiedzialnymi za misje organizują życie religijne swojej wioski. W kilkunastu wioskach są rodziny katolickie, ale nie ma osoby, która chciałaby podjąć się zadania animatora. Jest też kilka małych miejscowości, w których nie ma rodzin katolickich. W 2012 roku siostry zakonne opuściły misję w Pebas. Obecnie główną siłą napędową duszpasterstwa w parafii jest Belén, misjonarka świecka z 37 letnim stażem. Belén jest także dyrektorką ODEC w prowincji Mariscal Ramon Castilla (biuro koordynujące edukację katolicką w szkołach). Od kwietnia do ekipy misyjnej w Pebas należy Alfredo pochodzący z Cochiquinas, 25 letni były preseminarzysta. Za utrzymanie porządku, naprawy w budynkach na terenie misji odpowiedzialny jest Felix, pracownik z 20 letnim stażem.

14 października wyruszyłem do Pebas z portu Pesqueros w Iquitos. Ja na hamaku, a mój dobytek pod hamakiem: dwa worki i plecak. Koszt podróży nieduży, tylko 30 soli. Cena obejmuje: 12 godzin podróży, dystans 140 kilometrów, własne bujane łóżko z widokiem na Amazonkę, 50 kilogramów bagażu, sklepik całodobowy, łazienki z prysznicami (woda z Amazonki), taras widokowy na drugim i trzecim piętrze, śniadanie przyniesione do hamaka, 100 spokojnych, uśmiechniętych i przyjacielskich towarzyszy podróży. Pierwsza klasa! W porcie Pebas czekał na mnie sześcioosobowy komitet powitalny. Warunki mieszkaniowe przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Dom murowany, zadbany, przestrzenny, dwa razy większy niż w Morona Cocha. Wyposażenie zaskoczenie: lodówka, pralka, wentylator, kuchenka gazowa, żelazko, mikrofalówka, ekspres do kawy, toster, opiekacz, łóżko z grubym, wygodnym materacem. Najbardziej ucieszyłem się z obecności pralki. Niestety używanie urządzeń elektrycznych jest ograniczone. Prąd w wiosce jest przez 5 godzin, od 18 do 23. Chciałem doświadczyć trudniejszych warunków misyjnych, a tu takie wygody. Bóg daje więcej niż prosisz! Obiad na mieście za 5 soli, z zupą 8 soli. Woda do mycia i prania z deszczówki. Woda pitna z lokalnego wodociągu co dwa dni przez dwie godziny. W październiku i listopadzie deszcz padał co 4-5 dni. Padało niedużo, ale wystarczająco abyśmy mieli wodę do mycia na kolejne dni. Tak padało, że w cysternie nigdy nie brakowało. Opatrzność Boża czuwa!

W Pebas ludzie są przyzwyczajeni do uczestniczenia w Liturgii Słowa, którą celebrowały siostry zakonne lub misjonarze świeccy. Msza św. była od wielkiego święta. Księdza w parafii na stałe nie było od wielu lat. W ciągu ostatnich 40 lat najdłużej pracował tutaj padre Pablo z Meksyku (2003-2006). Księża przyjeżdżali do Pebas głównie na Wielki Tydzień i na kilka dni w grudniu na odpust Niepokalanego Poczęcia, połączony z udzielaniem sakramentów. Ponownie na próbę wystawiona jest moja podstawowa cnota misjonarza: cierpliwość. Trzeba przypominać i nauczać jak należy zachowywać się w kościele: kiedy wstać, kiedy usiąść, kiedy uklęknąć, kto może przystępować do Komunii św., nie jeść i nie rzuć gumy w kościele, zdjąć czapkę itp. Niedzielna Eucharystia jeszcze nigdy nie rozpoczęła się punktualnie. Trzeba poczekać, bo o 8:30 rano w kościele jest najwyżej 5-10 osób. Wszyscy mieszkańcy są przyzwyczajeni do tego, że każde wydarzenie rozpoczyna się z przynajmniej półgodzinnym opóźnieniem. Taka kultura!

W parafii działa: rada parafialna, duszpasterstwo młodzieży (Pastoral Juvenil), duszpasterstwo rodzin ¨Bodas de Caná¨, Dzieci Misyjne (Infancia Misionera), duszpasterstwo chorych, młodzieżowy chór parafialny. Gorliwą i pracowitą grupą jest Komitet Liturgiczny, który codziennie prowadzi różaniec przed Mszą św., pomaga w przygotowaniu prezbiterium do Eucharystii, organizuje Liturgię Słowa gdy nie ma kapłana. Bardzo liczna i rozwinięta jest katecheza dla dzieci i młodzieży. W tym roku na katechezę zapisanych było prawie 250 dzieci w dziewięciu grupach wiekowych (od 4 do 13 lat). Podziwiam, że nie jest to tylko katecheza przedsakramentalna, ale stała, prosta katecheza dla dzieci. Ekipa misyjna czyli Belén, Alfredo i ja spotykamy się przynajmniej raz w tygodniu, aby omówić wspólnie bieżące sprawy i najbliższe plany.

Październik to wizyta obrazu Señor de los Milagros w domach. Codzienny różaniec w domach był dla mnie okazją do poznania wielu rodzin, a także okazją dla mieszkańców Pebas do poznania nowego księdza. Na wieczorną Mszę św. przychodziły przynajmniej dwie rodziny, ta której przyjmowała obraz i ta która już gościła obraz w swoim domu. Na początku nabożeństwa w domu rodzina mówiła dlaczego przyjmuje obraz i przedstawiała swoje najważniejsze intencje. W każdym domu dorośli siedzieli na krzesłach, a dzieci na środku podłogi. Czasami brakowało miejsca w domu i część ludzi musiała być na zewnątrz. W czasie nabożeństw wielokrotnie zachęcałem rodziców, aby codziennie błogosławili swoje potomstwo. Gdyż przez rodzicielskie ręce Bóg pragnie przekazywać na dzieci swoje łaski. Każde czuwanie modlitewne kończyło się poczęstunkiem: najczęściej była to gorąca czekolada i bułka z masłem. Najpierw jedli dorośli a potem dzieci. Rodzina częstowała wszystkich, nawet tych, którzy byli na zewnątrz, którzy przyszli nie na modlitwę, tylko na darmowy posiłek. Podziwiam ich za to! W większych domach, na zakończenie modlitwy była danza przed obrazem. W ciągu dwóch tygodni w Pebas były trzy duże procesje z obrazem Señor de los Milagros. 28 października do kościoła w dwóch turach przyszły dzieci z przedszkola, ze swoim własnym niedużym obrazem Pana Cudów. Zrobiłem dla nich krótkie nabożeństwo i na koniec każdego pobłogosławiłem znakiem krzyża na czole. W październiku 50 lecie istnienia obchodziła szkoła katolicka imienia Eleazardo MacDonald. Założycielem szkoły był kanadyjski ksiądz pracujący w Pebas. Z tej okazji była uroczysta Eucharystia, apel na placu oraz defilada uczniów i nauczycieli oraz absolwentów. Ostatniego dnia października miało miejsce całonocne czuwanie modlitewne na patio szkoły R.R.Yraida. Obserwując dzieci i młodzież w czasie czuwań zachwycałem się tym jak oni równo tańczą w kilku rzędach na cześć Señor de los Milagros. W końcu i ja odważyłem się na dłuższe pląsy i nareszcie nauczyłem się podstawowego kroku. Tańczyłem wraz z innymi w jednym rzędzie bezprzerwy przez dwie godziny. Jestem zbudowany tym jak pielęgnują religijne zwyczaje, tłumnie uczestniczą w czuwaniach na cześć Pana Cudów i hojnie dzielą się tym co mają.

15 minut od Pebas w dół rzeki znajduje się jednostka wojskowa Pijuayal. Baza znajduje się w miejscu gdzie Amazonka tworzy tylko jedno koryto. To strategiczne miejsce, które pozwala obserwować i kontrolować ruch na rzece. Od października w piątkowe popołudnie mam Liturgię Słowa dla żołnierzy. Od roku dowództwo w Pijuayal sprawuje podpułkownik Edgar, który jest praktykującym katolikiem. Jako jeden z celów wyznaczył sobie to, aby jego podwładni mieli stałą formację religijną. W ostatnią niedzielę października Komendant Pijuayal wraz z żoną podzielili się z wiernymi z Pebas swoim świadectwem. Ponad rok temu, gdy żona komendanta była w 5 miesiącu ciąży, badania USG wykazały, że ich córeczka nie ma żołądka. Badania wielokrotnie powtórzono u 10 różnych lekarzy w Limie, specjalistów w tej dziedzinie. Wszyscy jak jeden mąż mówili, że ich nienarodzone dziecko rozwija się prawidłowo, ale nie ma żołądka. Zatroskani rodzice zawierzyli swoją córeczkę i jej narodziny Señor de los Milagros. Oprócz modlitwy rodzice zaczęli dowiadywać się jak można pomóc dziecku, które rodzi się z taką wadą. W Stanach Zjednoczonych jest klinika, która produkuje sztuczny żołądek, który co pewien czas należy wymieniać, w miarę jak dziecko rośnie. Pomoc z USA była zapewniona, klinika była przygotowana na przyjęcie małego pacjenta z Peru. W dniu narodzin do szpitala wojskowego została ściągnięta najlepsza ekipa lekarzy ze szpitala dziecięcego w Limie. Po porodzie okazało się, że wcześniejsze diagnozy nie potwierdziły się. Dziewczynka urodziła się z własnym żołądkiem. Wdzięczni rodzice przy różnych okazjach z chęcią dzielą historią cudu jakiego doświadczyli w swojej rodzinie. Na potwierdzenie cudu przechowują całą dokumentacje lekarską, która przewidywała najgorszy scenariusz. W dowód wdzięczności ufundowali dla parafii duży obraz Señor de los Milagros.

W Pebas od 20 lat istnieje radio Amistad, którego sygnał dociera do ponad 60 miejscowości wokół Pebas. Radio jest jedynym w całym dystrykcie, nie ma żadnej konkurencji. Pan Felisandro na fali 99,1FM przesyła program innych popularnych stacji radiowych. Radio ma także kilka megafonów w Pebas, przez które nadawane są ważniejsze informacje. Tak więc chcesz, czy nie chcesz słuchasz  Radio od czasu do czasu ma własne informacje lokalne i ogłoszenia m.in.: o przypływającym statku, o promocyjnych biletach, o wyprzedaży, o urodzinach, o śmierci. Były też kiedyś ogłoszenie o dziecku,  które trzy godziny po zakończonych lekcjach nie wróciło jeszcze do domu. Było ogłoszenie o tym, że będzie zabijany świniak itd. 18 października w Peru miała miejsce akcja ¨Milion dzieci modli się różańcem o pokój na świecie i w rodzinach¨. Belén tak to skoordynowała, że o 9 rano nauczyciele podstawówek i niektórych klas średnich modlili się z uczniami w swoich salach lekcyjnych. Belén, Alfredo i ja z czwórką dzieci byliśmy w lokalnym radiu, aby modlić się różańcem o pokój na świecie. Bardzo podobała mi się ta akcja i sposób jej realizacji. Kiedy radio puszcza melodię ¨el condor pasa¨ to znak, że za chwilę będzie informacja o śmierci. Kilka razy z ogłoszeń przez megafony dowiadywałem się, że dziś w kościele będę odprawiał Mszę św. za zmarłego. Rodzina zmarłego w pierwszej kolejności podawała ogłoszenie przez radio. Ja bezpośrednio od rodziny dowiadywałem się dopiero 5 minut przed Mszą św, kiedy przekazano mi karteczkę z intencją. Od początku listopada mam własną cotygodniową audycję w radiu Amistad, w soboty o 11 rano. W czasie audycji jest miejsce na kilka znanych i mniej znanych piosenek chrześcijańskich, krótkie opowiadanie z przesłaniem, komentarz do niedzielnej Ewangelii. Bardzo podoba mi się to, że dzięki falom eteru mogę dotrzeć z przesłaniem wiary, modlitwą, Słowem Bożym do ludzi na wioskach, którzy słuchają tego jedynego radia w okolicy. 

1 listopada po porannej Mszy św. udaliśmy się na cmentarz, aby wspólnie pomodlić się różańcem za zmarłych i poświęcić groby. Dla tych kilku osób, które mi towarzyszyły była to nowość. Pierwszego i drugiego listopada na wioskowych cmentarzach praktykuje się ¨responso¨. W dniu Wszystkich Świętych popołudniu rodziny nawiedzają groby zmarłych dzieci, bo one są święte, zmarły bez grzechu. Drugiego listopada, w dniu wspomnienia wszystkich wiernych zmarłych nawiedza się groby dorosłych. Rodzina przygotowuje ulubione jedzenie zmarłego i spożywają je na cmentarzu przy grobie zmarłego. Nie jeden zmarły za życia lubił przede wszystkim piwo, tak więc spotkanie przy grobie jest zakrapiane alkoholem.

6 listopada 18 osób przyjęło po raz pierwszy Komunię św. Wśród nich były dzieci, młodzież, 3 osoby dorosłe i wdowa. Tydzień wcześniej mieli dzień skupienia i spowiedź w maloce Indian Ocaina, pół godziny drogi od Pebas. Po Mszy św. w salonie parafialnym był skromny poczęstunek dla rodzin pierwszokomunistów: ciepła czekolada i tort oraz wręczenie pamiątkowego dyplomu i drewnianego krzyżyka na szyję.

Po miesiącu pobytu w Pebas popłynąłem z Alfredo odwiedzić sąsiednią parafię. W parafii Yanashi od ponad roku pracuję ks. Rafał Kipigroch z diecezji częstochowskiej. Okazją do czterodniowej wizyty był odpust na część Matki Bożej z Lourdes. Yanashi zostało założone 57 lat temu w 100 rocznicę objawień w Lourdes. Święto patronalne przeniesiono z 11 lutego na 11 listopada. Powód: w lutym wioska jest pod wodą. W niektórych miejscach woda dochodzi nawet do 1,5 metra. Do najbliższej parafii nie jest tak łatwo dotrzeć. Wyruszyliśmy o 10 rano z Pebas w górę Amazonki. Statek Gran Diego miał po drodze kilka przystanków w wioskach. Po godzinie 15 byliśmy w Apayacu, skąd odebrał nas parafialnym peke-peke Señor José. Płynęliśmy jeszcze godzinkę, z czego pół godziny zajęło nam pokonanie w poprzek Amazonki. Droga powrotna w doł rzeki to godzinka peke-peke oraz 2,5 godziny statkiem Aquiles do Pebas. O 18 przez zachodem Słońca byliśmy w Apayacu. Ponad 8 godzin czekaliśmy na statek. Rozwiesiliśmy hamaki w domu nieznanych nam ludzi, którzy użyczyli nam salonu jako poczekalni. Tak więc do Yanashi, najbliższej parafii Pebas jest od 4 do 6 godzin drogi, nie licząc czasu oczekiwania na przesiadkę. Pisze o tym dość dokładnie, abyście zdali sobie sprawę ile czasu zajmuje podróż między parafiami. Padre Rafael w ostatnim roku kilkakrotnie przemierzał tę trasę, gdy pomagał w parafii Pebas. 50 lat temu Królowa Rzek zmieniła znaczącą swój główny nurt i obecnie Yanashi już nie jest nad brzegami Amazonki. Yanashi to wioska długa na 6 kilometrów. W 340 domach mieszka 2,5 tysiąca osób. Wszyscy mieszkają w jednym rzędzie wzdłuż rzeki, aby mieć łatwy dostęp do wody potrzebnej do mycia i prania. Z Iquitos do Yanashi codzinnie pływają nieduże drewniane lanche. Porównując warunki mieszkaniowe dwóch plebani – ja  żyje w luksusach. U Rafała w domu gdzie nie spojrzeć to coś potrzebuje remontu, wymiany, odmalowania. Murowany kościół prawie prze trzy miesiące stoi w wodzie. Drewnianej plebani nie zalewa bo jest na trzymetrowych palach. Na poddaszu plebanii mieszka 1,5 metrowy wąż (mantona), który jest bardzo pożyteczny, bo poluje na nietoperze, myszy, żaby. Trzydniowe święto z okazji rocznicy założenia miejscowości ma swoje stałe punty programu: kilkugodzinną procesję, czuwanie modlitewno-taneczne przed figurą Matki Bożej, uroczystą Eucharystię, turniej piłki nożnej, konkurs tańcow regionalnych, wybory miss miejscowości, zawody sportowe, zabawy dla dzieci, zabawę taneczną do białego rana.

Od 24 do 27 listopada w parafii odbyło się spotkanie dla animatorów z wiosek. W spotkaniu formacyjnym uczestniczyło 40 osób z 9 wiosek. Wielu animatorów przybyło ze swoimi katechistami, chórzystami. Nie wszyscy zaproszeni przybyli, tłumacząc się pracami na polu, zbiorami ryżu. Niektórzy przypłynęli z jednodniowym opóźnieniem, dlatego trzeba było zmieniać plan w ostatniej chwili. Tematy formacyjne dotyczyły Adwentu, Bożego Narodzenia, uczynków miłosierdzia, sakramentów. W czasie spotkania liderzy z wiosek ćwiczyli pieśni adwentowe i kolędy. Przygotowywali i praktykowali prowadzenie Liturgii Słowa. W sobotę dołączył do nas biskup José Javier. Miał kilka spotkań: z animatorami, z radą parafialną i ekipą misyjną. W niedzielę udzielił sakramentu bierzmowania 4 osobom. Pierwsza wizyta biskupa w Pebas miała swój początek w wodach Ampiayacu. Rok temu przy wysiadaniu z małej łodzi na wysokie nabrzeże José Javier wpadł do rzeki. Trzech chłopaków wskoczyło za nim do wody i uratowało go, ponieważ nie umie dobrze pływać. Z Pebas biskup popłynął do San Pablo i Yanashi, gdzie także uczestniczył w spotkaniach animatorów chrześcijańskich z wiosek. San Pablo to druga sąsiednia parafia odległa od Pebas około 12 godzin rejsu statkiem w dół Amazonki. 20 grudnia zorganizowaliśmy dodatkowe spotkanie dla 3 animatorów, którzy nie mogli przybyć w pierwszym terminie. Na zakończenie spotkania wszyscy animatorzy otrzymali dla swoich wspólnot figurkę dzieciątka Jezus oraz książkę z czytaniami i komentarzami do Ewangelii na rok 2017.

Pierwszy tydzień grudnia to święto partronki parafii i Pebas – Matki Bożej Niepokalanie Poczętej. Uroczystości organizuje Urząd Gminy we współpracy z parafią i szkołami. W czasie lokalnej fiesty ważną funkcję spełniają „Cabezones”. Jest to grupa 12 rodzin odpowiedzialnych między innymi za procesję, czuwanie taneczne, świąteczny obiad. Członkowie „Cabezones” złożyli ślubowanie Niepokalanej, że ze swoich funduszy będą organizowali uroczystości w dniu jej święta. Pierwszego grudnia na scenie ustawionej na głównym placu odbyły się wybory Señorita Pebas. Dla mnie w tym dniu najciekawsze były występy grup Indian: Witoto, Boras, Yaguas i Ocaina, którzy mieszkają na terenie parafii. 6 krótkich występów prawdziwych indian prezentujących swoją kulturę: język, śpiew, taniec, strój świąteczny. W kolejnych dniach były zabawy dla dzieci, zawody sportowe z piłką nożną i siatkówką na czele. Pebas słynie w Loreto z malarstwa, dlatego nie mogło zabraknąć wystaw obrazów miejscowych malarzy m.in.: Francisco Grippa Jachmowitz, Santiago Yauharcani. Pierwszy raz widziałem walkę kogutów, na którą widzowie czekali prawie godzinę. Sądzę, że te walki w Peru są legalne, bo odbyły się na boisku przy komisariacie policji. Koguty dziobały się zaciekle i nie potrzebowały do tego wcześniejszego treningu. Przegrał kogut, który pierwszy zaczął uciekać z wyznaczonego przez widzów kręgu. Widziałem 3 minuty walki. Prawie godzinę zajęło oglądanie, porównywanie wagi „zawodników”, dogadywania się między właścicielami, obstawiania zakładów. 5 grudnia była procesja i całonocna ¨velada danzante¨ (czuwanie taneczne przed figurą Niepokalanej). Nie przyszło dużo ludzie, bo tego dnia padał deszcz. 7 grudnia była kolejna dwugodzinna procesja ulicami miasteczka oraz kolejny wieczór kulturalny: śpiew, poezja, tańce regionalne przygotowane przez młodzież szkolną. 8 grudnia Mszę św. i kazanie odpustowe wygłosi padre Rafael z Yanashi. Po Eucharystii było uroczyste wciągnięcie na maszty flag Peru, Loreto i Pebas oraz odśpiewanie hymnu narodowego i Pebas. Następnie odbyła się uroczysta defilada, w której maszerowali przedstawiciele wszystkich szkół i urzędów. Grupa „Cabezones” w błękitnych koszulkach defilowała z półmiskami pełnymi jedzenia. Na koniec był pokaz musztry w wykonaniu żołnierzy z jednostki w Pijuayal. W południe w największej sali Municipalidad odbyła się uroczysta sesja rady gminy. Przemawiała pani wójt wymieniając osiągnięcia gminy i najbliższe plany. Sekretarz urzędu odczytał historyczny protokół sprzed 69 lat kiedy to wybrano Maryję Niepokalanie Poczętą na patronkę dystryktu Pebas. Po sesji ja poprowadziłem modlitwę i poświęciłem posiłki ufundowane przez dwie grupy „Cabezones”. Późnym wieczorem rozpoczęła się ¨fiesta popular¨ do białego rana, czyli koncert muzyków z Iquitos i potańcówka na głównym placu. Woła o pomstę do nieba ilość spożywanego alkoholu, nie tylko z okazji świąt. Co dwa tygodnie do 4 tysięcznego Pebas przypływa 2,5 tysiąca skrzynek piwa, czyli 60 tysięcy butelek miesięcznie. Niezależnie od wieku wypada 15 butelek piwa na mieszkańca Pebas.

Tradycyjnie przed Bożym Narodzeniem Belén razem z grupą katechetów zorganizowała przedstawienie o Narodzeniu Jezusa. Główną rolę grały dziewczynki przebrane za aniołków i chłopcy w strojach pasterzy (łącznie ponad 35 dzieci). W wigilię o 3 popołudniu poprowadziłem półgodzinne nabożeństwo dla dzieci. W czasie inscenizacji Ewangelii większość dzieci zaczęła wychodzi, wręcz wybiegać z kościoła. Prawdopodobnie ktoś przy drzwiach rzucił hasło, że pracownicy Municipalidad zaczęli rozdawać gorącą czekoladę. Chwilę później nagle zaczął wiać silny wiatr i rozpętała się silna ulewa. Dzieciaki zaczęły wracać do kościoła, aby nie przemoknąć. 20 minutowa ulewa zakończyła się równo z końcowym błogosławieństwem. Dla mnie to wyraźny i zaskakujący znak z nieba! Dzieciaki nie wiedziały, że nabożeństwo było uzgodnione i skoordynowane z urzędem gminy. Pracownicy byli poinformowanie, że mogą zacząć rozdawać ciepłą czekoladę i paneton (ciasto z bakaliami) dopiero po zakończeniu celebracji w kościele. Na Mszę św. w Wigilię Bożego Narodzenia przyszło dużo ludzi. Nie znaczy to, że przyszli punktualnie. Całe nabożeństwo celebrowałem przy akompaniamencie petard. W czasie czytania Ewangelii było skromne przedstawienie z aniołkami i pasterzami w roli głównej. Przez całe nabożeństwo w szopce byli rodzice grający Maryję i Józefa ze swoją 19-dniową córeczką, ktora zagrała nowonarodzonego Jezusa. Na zakończenie Eucharystii wszyscy ucałowali figurkę Dzieciątka Jezus. W dniu Bożego Narodzenia na porannej Mszy św. było jeszcze więcej osób, a zwłaszcza dzieci. Wszystko za sprawą komendanta z Pijuayal, jego żony i żołnierzy. Zorganizowali oni czekolatadę i prezenty dla 1400 małych pebańczyków. Rano z portu wyruszyła kolorowa procesja z Trzema Królami, klaunami i innymi bohaterami dziecięcych kreskówek. Przeszli ulicami Pebas i weszli do kościoła. Po radosnej i rozśpiewanej Mszy św. była kontynuacja świątecznej zabawy, połączona z urodzinami trzyletniego synka pana komendanta. Wieczorem świąteczna kolacja z radą parafialną. Miałem opłatek przysłany przez rodziców. Wyjaśniłem zebranym polską tradycję. Przełamaliśmy się opłatkiem, złożyliśmy sobie życzenia. Wiele osób wyrażało radość i wdzięczność, że jestem z nimi w Pebas, że przyjechałem z dalekiego kraju aby być z nimi. Życzyli mi abym pozostał z nimi dłużej. Obejrzeliśmy wspólnie krótki filmik o potrawach i tradycjach wigilijnych w Polsce. Członkowie rady parafialnej otrzymali w prezencie kalendarz ścienny. Na koniec śpiewaliśmy kolędy. Bardzo miło wspominam te święta w Pebas, pomimo że byłem daleko od Polski i od Polaków z Iquitos. Jako księdza najbardziej cieszy mnie to, że w czasie trzech świątecznych nabożeństwa było bardzo dużo ludzi w kościele. Myślę, że to jeden z lepszych prezentów jaki człowiek może dać dla Syna Bożego w dniu jego urodzin.

W Sylwestra główny plac w Pebas był biały jakby spadł śnieg. Nastolatkowie obsypywali się talkiem i mąką. To taka miejscowa tradycja na początek karnawału. Po północy spadł deszcz i prawie wszystko zmył. Miło było popatrzeć przez chwilę na białe chodniki, plac i ulice wokół placu i przypomnieć sobie białe święta w Polsce.

Życzenia na święta. Boże Narodzenie to prezent, który Tata Bóg dał wszystkim swoim dzieciom. Pierwszym prezentem w pierwsze Boże Narodzenie, był Syn Boży Jezus. On jest najcenniejszym prezentem dla każdego człowieka. On jest Miłością, Życiem, Pokojem, Nadzieją! Odkryj prezent! Ugość Go w swoim sercu!

 

wtorek, 10 stycznia 2017

Udostępnij:
ks. mgr Paweł Sprusiński
Kapłan diecezji płockiej.  Od 2009 pracuje w Peru w Puszczy Amazońskiej. Proboszcz parafii Señor de los Milagros w Iquitos.

Zobacz także: