Terroryzm, dżihadyści i Marek Aureliusz

Coraz większe wrażenie robi na mnie publicystyczna aktywność płockiego filozofa, ks. Andrzeja Kobylińskiego. Jego teksty o pentekostalizacji dały mi asumpt do zmierzenia się z problematyką spowiedzi furtkowej i grzechu pokoleniowego. Ostatnie artykuły o islamie w Europie konfrontują z kolei z pytaniami na ogół przemilczanymi w polskiej publicystyce. Tak jest z tekstem opublikowanym we Frondzie.pl Islam w Europie – wojna czy pokój [30.03.2016].

Coraz większe wrażenie robi na mnie publicystyczna aktywność płockiego filozofa, ks. Andrzeja Kobylińskiego. Jego teksty o pentekostalizacji dały mi asumpt do zmierzenia się z problematyką spowiedzi furtkowej i grzechu pokoleniowego. Ostatnie artykuły o islamie w Europie konfrontują z kolei z pytaniami na ogół przemilczanymi w polskiej publicystyce. Tak jest z tekstem opublikowanym we Frondzie.pl Islam w Europie – wojna czy pokój [30.03.2016].

Ks. prof. Kobyliński przytacza tu opinie prof. Stefano Allievi, włoskiego socjologa z Uniwersytetu w Padwie, znawcy tak samo dżihadu i ataków terrorystycznych, jak i fundamentalizmu muzułmańskiego. Profesor z Padwy mierzy się z problemem inkulturacji religijnej kolejnych pokoleń muzułmanów przybyłych do Europy po drugiej wojnie światowej. Okazuje się, że wśród dzieci muzułmanów przybyłych do Europy w latach 60. i 70. XX w. można wyróżnić trzy grupy.

Jedni się sekularyzują, przyjmując świecki często ateistyczny styl życia, drudzy zachowując religię przodków, kontynuują muzułmański styl życia jako Holendrzy, Francuzi czy Włosi. Trzecia grupa nie odnajduje się w świecie zachodnim. Przestali być Marokańczykami, Turkami czy Palestyńczykami, nie stając się obywatelami Europy. Posługując się islamskimi sloganami religijnymi, pochodzącymi najczęściej z islamu salafickiego, stanowią mięso armatnie w rękach terrorystów muzułmańskich

Jeśli ta klasyfikacja muzułmanów europejskich nie jest uproszczona, to konfrontuje nas – także ludzi wiary chrześcijańskiej – z owocami praktycznego dialogu między chrześcijanami Europy i wyznawcami islamu. Wiem, że chrześcijaństwo jest w Europie różne; czasami liberalne, czasami ledwie żyjące, czasami zsekularyzowane. Ale przecież są grupy katolików wychowanych na Nostra aetate, na Soborze Watykańskim II, które od dziesiątków lat żyły obok braci muzułmanów.

Interesuje mnie, co zostało z tego dialogu? Bo przecież nie tylko gangi muzułmańskie, czarne flagi nad Rzymem czy naiwna wiara dżihadystów, iż pokonają militarnie Amerykę czy Europę. Militarnie nie pokonają nawet Izraela. O to jakoś jestem dziwnie spokojny, oczywiście, jeśli Europejczycy pójdą wreszcie po rozum do głowy i wprowadzą elementarne środki prawne, wywiadowcze i policyjne, chroniące życie i bezpieczeństwo własnych obywateli.

W tym kontekście interesuje mnie co innego niż ks. Andrzeja. On – jak pisze - ciekaw jest tego, jak interpretują Koran ideolodzy dżihadu. Ależ, Drogi Kolego, to widać, chociażby po tym, jak ścinają głowy niewiernym. Co tu interpretować? To trzeba powstrzymać odpowiedzialną polityką międzynarodową, sprawiedliwością Zachodu wobec Arabów, wyrzeczeniem się cynicznej gry politycznej, zabezpieczającej wpływy poszczególnych mocarstw czy grup kapitałowych.

O wiele bardziej ciekawe jest to, co mają do powiedzenia muzułmanie z owej drugiej grupy. Ci którzy pozostali wyznawcami Allaha mimo liberalizmu, ateizmu i relatywizmu europejczyków. Nie chcą zniszczyć militarnie Europy, ale nie wstydzą się swojej tożsamości, swoich modlitw, chust na głowie. Są lekarzami nauczycielami, dziennikarzami. Z tego co wiem, chętnie rozmawiają z autentycznymi chrześcijanami i wśród tych ostatnich znajdują szacunek. W Polsce ten dialog jest prawie nieznany, a przecież on przesądzi zarówno o tożsamości islamu, jak i dialogu międzyreligijnym.

Namawiam więc Ks. Profesora do zajęcia się tą grupą. Zapewniam, że to przyniesie większą dozę nadziei niż filozofia stoicka, Marek Aureliusz i Herbert, u którego – jak czytam pod koniec artykułu – Autor szuka pociechy w chwilach przygnębienia po zamachach w Brukseli. Lubię Herberta, fragment jego wiersza zamieściłem nawet na obrazku prymicyjnym. Nie stracił nic z blasku piękna, siłę zachował jednak św. Paweł z fragmentem swego Listu do Rzymian (Rz 11,33). To jego żarliwa wiara jest nadzieją współczesnej Europy.

Jeśli wiec stoicyzm, to w wydaniu św. Pawła.