O tempora, o mores! Łacina w polskiej szkole

Przypomniały mi się słowa Cycerona z jego pierwszego wystąpienia przeciw Katylinie [In Catilinam I 1, 77] na wieść o tym, że Ministerstwo Edukacji Narodowej postanowiło wprowadzić do szkół jedną godzinę łaciny tygodniowo w liceum i technikum. O ile więc Cyceron wyrażał oburzenie wobec ówczesnego rozluźnienia obyczajów [ O czasy, o obyczaje!], ja przywołuję jego zawołanie z pozytywnym uczuciem zdziwienia, że jednak czasy i obyczaje nie zawsze zmieniają się na gorsze i potrafią odsłonić wartościowe rzeczy ze swojej przeszłości.

Przypomniały mi się   słowa  Cycerona z jego  pierwszego wystąpienia  przeciw Katylinie [In Catilinam I 1, 77]  na wieść o tym, że Ministerstwo Edukacji Narodowej postanowiło wprowadzić do szkół  jedną godzinę łaciny tygodniowo w liceum i technikum. O ile więc Cyceron  wyrażał oburzenie  wobec ówczesnego rozluźnienia obyczajów [ O czasy, o obyczaje!], ja przywołuję jego zawołanie z pozytywnym uczuciem zdziwienia, że jednak  czasy i obyczaje nie zawsze zmieniają się  na gorsze i  potrafią    odsłonić   wartościowe  rzeczy ze swojej przeszłości.

Przedmiot „język łaciński i kultura  antyczna” jest oprócz plastyki, muzyki i filozofii przedmiotem fakultatywnym – po jednej godzinie tygodniowo -  w pierwszych klasach liceów  i techników. Oczywiście,  zaraz rozgorzała dyskusja, czy nie jest to za mało, zwłaszcza, że  według Ministerstwa chodzi o „wyposażenie uczniów, pod kierunkiem nauczyciela, w narzędzia do czytania prostych tekstów łacińskich. Celem zajęć  jest również pokazanie uczniom  oddziaływania języka łacińskiego oraz kultury grecko-rzymskiego antyku na języki i kulturę europejską wieków późniejszych”.

Ten drugi cel – jak mi się  wydaje – jest łatwiejszy do  realizacji. Ślady  rzymskiego i greckiego antyku są tak  ewidentne, że tylko ślepcy ich nie dostrzegają. Żywi się tym snobizm tych, którzy nie uczyli się łaciny, ale  pamiętają, że był to język  europejskich elit, więc  dobrze jest  ozdobić artykuł czy przemówienie  cytatem łacińskim. Trudniej będzie z osiągnięciem pierwszego celu, czyli  przygotowaniem do  czytania – chyba ze  zrozumieniem (!) – prostych tekstów łacińskich. Bez znajomości gramatyki nie da się tego zrobić.

O  gramatyko łacińska,  chciałoby się zawołać, z naszych klas gimnazjalnych w Niższym Seminarium Duchownym w Płocku. Wiele mogłaby o niej opowiedzieć  pani prof. Eufemia Cichocka, popularnie  zwana Femą,  która  nie  wiem, czy bardziej myślała o naszej przyszłej   drodze  kapłańskiej, usłanej łaciną,  czy o kulturze europejskiej, wymyślając  różne sposoby, aby zachęcić  nas do uczenia się   gramatyki. Jednym z jej ulubionych sposobów było budzenie  w nas ambicji poprzez  rywalizację w dyktandach i konkursach wewnątrzszkolnych. Do dzisiaj pamiętam smak przegrywanej rywalizacji z wszechstronnie  uzdolnionym kolegą, Andrzejem Zielińskim, który potem poświęcił się  matematyce.

My, którzy poszliśmy do Wyższego Seminarium Duchownego, na własnej skórze doświadczyliśmy powiewu przełomu soborowego. Z jednej  strony nasi profesorowie, sami  doskonale znający łacinę, nie wyobrażali sobie księdza nie znającego łaciny, z drugiej strony  prawie wszystkie  teksty liturgiczne tłumaczono na język polski. Jesteśmy więc pokoleniem kapłanów, którzy  doskonale wiedzą, że  w łacinie zaklęta jest cała nasza  zachodnia, zwłaszcza  chrześcijańska,  kultura, z drugiej strony praktycznie nie używają języka łacińskiego.

W kontekście obecnego powrotu łaciny do liceów pada wiele pięknych słów o  znaczeniu łaciny nie tylko dla kultury Europy [łacina ma największą literaturę w świecie zachodnim], ale pomaga w uczeniu się  matematyki, biologii i chemii, ułatwia opanowanie języków współczesnych. Cóż więc mają powiedzieć kapłani?  Mam nadzieję, że poczują  satysfakcję, może  wdzięczność dla naszych profesorów.  Może pojawi się  trochę dumy, że  dzięki mądrości Kościoła, przechowujemy skarb, do którego jednak puka współczesność. Trzeba wykorzystać ten skarb w   liturgii,  życzliwiej spojrzeć na tych, którzy szukają mszy trydenckich, docenić znaczenie chorału i śpiewu gregoriańskiego.

Mnie osobiście  zdarzało się również narzekać, że  w  liceum  zamiast  angielskiego i francuskiego uczono nas  łaciny i rosyjskiego. Dzisiaj nie tylko  wstydzę się młodzieńczej krótkowzroczności, ale jestem dumny, że  rozumiem coś niecoś w jednym i drugim języku. A  jaka duma rozpiera mnie, gdy uświadomię sobie, że  z Płocka pochodzi ks. prał. Waldemar Turek, szef sekcji łacińskiej Sekretariatu Stanu  Stolicy Apostolskiej, człowiek zasłużony nie tylko dla  tłumaczeń  tekstów watykańskich na łaciną, ale  także  dla  cieszących się powodzeniem  tweetów papieża Franciszka po łacinie [Breviloquia  Francisci Papae]  czy  dziennika w tym języku  w Radiu Watykańskim, nota bene  jedynego na świecie  dziennika radiowego.

  Salve Magister!