O spowiedzi furtkowej (7)

Po przypomnieniu podstawowych dokumentów o spowiedzi, w których nie mogło przecież zabraknąć wzmianki o działaniu Złego, powinniśmy przejść do analizy moralnych uwarunkowań, znajdujących się nie tylko w tekstach egzorcyzmów, ale także w licznych świadectwa osób poddawanych egzorcyzmowaniu. Można przecież przypuszczać, że walka z mocą szatańską, jaka dokonuje się w codziennej praktyce egzorcystów, nie dokonuje się w przestrzeni pozbawionej

              Po przypomnieniu podstawowych dokumentów o spowiedzi, w których nie mogło przecież zabraknąć wzmianki o działaniu Złego, powinniśmy przejść do analizy moralnych uwarunkowań, znajdujących się nie tylko w tekstach egzorcyzmów, ale także w licznych świadectwa osób poddawanych egzorcyzmowaniu. Można przecież przypuszczać, że walka z mocą szatańską, jaka dokonuje się w codziennej praktyce egzorcystów, nie dokonuje się w przestrzeni pozbawionej takich elementów jak wolność i nadzieja, rozum i wiara, solidarność w dobru.

            Przywoływanie mocy Boga nad opętanym człowiekiem zakłada osobową zdolność do przyjęcia Łaski Bożej, decydującej w ostatecznym pokonaniu pokus. Jakże nie pamiętać o zdaniu mądrego Augustyna: „Gdyby bowiem diabeł mógł tak dalece szkodzić, jak tego pragnie, nikt sprawiedliwy nie pozostałby ani nie byłoby na ziemi nikogo wierzącego” (Objaśnienia Psalmów). Bez tego założenia duchowa walka egzorcystów ocierałaby się o magię. Powiedzmy szczerze, czyż zastrzeżenia wobec spowiedzi furtkowej nie wynikają z niedoceniania osobowej struktury działania Zła? Jego zwalczanie powinno się dokonywać nie tyle poprzez szukanie furtek - jest w tym jakaś tęsknota magiczna - co poprzez osobowo-trynitarne wyjaśnianie mocy wiary chrześcijańskiej.

            Szukam więc w literaturze teologów duchowości tych dwóch kategorii: osobowej struktury działania Zła i trynitarno-osobowego podejścia do procesu wyzwalania ze zniewoleń szatańskich. Niestety, zwłaszcza w podejściu do pierwszego problemu, teolodzy duchowości mnożą raczej spekulacje dogmatyków niż uwzględniają uwagi teologów moralistów. Oto przykład jednego z najnowszych opracowań, w którym Autor korzysta z Dogmatyki katolickiej ks. Cz. Bartnika, tak ją streszczając: „Wydaje się być słuszne rozróżnienie dokonane przez ks. Cz. Bartnika, który opisując Szatana na płaszczyźnie ontologicznej, określa go jako byt dobry. Natomiast w wymiarze moralnym, decyzyjnym, pleromicznym oraz w wymiarze wewnętrznego świata twórczego, pozytywnego, który jest weryfikowany poprzez wartości dobra, prawdy, piękna, miłości komunii osób i rzeczy, Szatan nie jest osobą. W wymiarze niejako prozopoidalnym (stawania się osobą) Szatan jest antyosobowy, chociaż w wymiarze ontycznym jest osobą” (S. Zalewski, Walka z osobowym złem. Studium o posłudze egzorcyzmowania w Kościele Katolickim, Płock 2013, s. 59).

            Zastanawiam się, jak taki opis osobowego zła może wpływać na wyjaśnienie zachowania ludzi poddanych mocy Zła. Pomijając już swego rodzaju horror metaphisicus, wyłaniający się z użytych terminów, to rozróżnienie między naturą i osobą powinno odgrywać – moim zdaniem - większą rolę w analizach nadzwyczajnych działań demonów. Egzorcyści i teologowie duchowości z predylekcją opisują rożne formy nękania, obsesji i opętania, rzadko jednak analizują je w kontekście osobowym. Powielając rozróżnienie na dobrą naturę i złą osobę w szatanie (ks. Cz. Bartnik), dużo uwagi poświęcają chorobom, sferze seksualnej, nękaniu miejsc, rzeczy i zwierząt bez odnoszenia ich do sfery osobowej. Z drugiej strony, analizując wewnętrzne obsesje demoniczne, pozostają wyłącznie na poziomie uczuć, bez próby integracji ich w strukturę osoby.

            Swoisty apersonalizm w podchodzeniu do działań szatańskich może być wynikiem braku zaufania do szatana ze strony tych teologów, którzy nie chcą podkreślać pozytywnych elementów natury szatana. Ks. Cz. Bartnik pisze, że „istnienie szatana i innych złych duchów nie jest zdogmatyzowane we właściwym, bezpośrednim sensie, bo właściwy dogmat jest darem Bożym, ma charakter zbawczy i twórczy. Szatan nie ma tych właściwości pozytywnych. Wierzymy zbawczo w Boga, a nie wierzymy przynajmniej w tym samym sensie słowa <wierzyć>, w diabła.; nie ma <Chrystusowej wiary>, która by była dobroczynną komunią z diabłem(Dogmatyka katolicka, s. 469).

            Oto jak ostrożność w rozumieniu wiary w szatana może postawić przed egzorcystami poważny dylemat. Rodzi się przecież pytanie: jak utrzymać wiarę w to, że szatan istnieje i może czynić zło, bez wiary diabłu? Czy nie osłabia to naszej determinacji w zwalczaniu skutków działań złego?. Czy nie może zrodzić się pokusa lekceważenia, a nawet negacji szatana i demonów? Wtedy bylibyśmy blisko tych wszystkich filozofów, którzy uważają że mówienie o szatanie ożywia wrażliwość ludzką na zło, broni przed triumfalizmem samozbawienia człowieka. L. Kołakowski twierdził, że zapoznanie symbolu religijnego jakim jest szatan byłoby fatalne dla kultury moralnej współczesnego człowieka.

            Z kolei R. Girard, twórca teorii mechanizmu mimetycznego, włącza szatana w mechanizm takiej pożądliwości ludzkiej, która przekracza instynkt. Karmi się bowiem zapożyczonym pożądaniem innych ludzi. Groźnym aspektem pożądania mimetycznego, jest to że człowiek tak naprawdę nie wie, czego pożąda, ponieważ zapożycza pożądanie od innych ludzi. W końcu pożądanie, zazdrość i nienawiść uniformizują ludzi do tego stopnia, że szatan staje się arcywzorcem zła, siewcą zgorszeń. Odwraca ludzi od Boga i wskazuje im rywalizacyjne wzorce. „Szatan sieje zgorszenia i zbiera burzę mimetycznych. To dla niego okazja, aby pokazać, do czego jest zdolny” (R. Girard, Widziałem szatana spadającego z nieba jak błyskawica, Warszawa 2002, s, 47 – 48).

            Ciekawe jest to, że antropologiczna interpretacja biblijnej wizji szatana prowadzi Girarda do przekonania, iż diabeł nie ma stałego ugruntowania. Aby nadać sobie pozór bytu, pasożytuje na Boskich stworzeniach, naśladując je zresztą w zazdrosny, groteskowy i perwersyjny sposób. Ostatecznie nad tym mimetyzmem przemocy zatriumfuje zwycięstwo Krzyża, a Paraklet określi silę, która zdolna jest wyrwać uczniów spod wszechmocnego zarażenia przemocą. Bez tej siły można wprawdzie pisać – jak czyni to co tydzień M. Zając w „Tygodniku Powszechnym” - Listy starszego diabla do… już nie tak młodego, ale pozostaną one tylko publicystyką społeczno-moralną.                                      

16. 05. 2015.