Herbert i odpusty za zmarłych

Spotkania nad grobami bliskich w Uroczystość Wszystkich Świętych są niezwykłe zarówno w wymiarze eschatologicznym, jak i doczesnym. Jakże bowiem nie myśleć o naszych zmarłych w perspektywie szeregu świętych, których obrazy i figury z naszych kościołów i kaplic siłą rzeczy niesiemy między groby, włączamy w procesję, we wspomnienie rodzinne.

Spotkania nad grobami bliskich w Uroczystość Wszystkich Świętych są niezwykłe zarówno w wymiarze eschatologicznym, jak i doczesnym. Jakże bowiem nie myśleć o naszych zmarłych w perspektywie szeregu świętych, których obrazy i figury z naszych kościołów i kaplic siłą rzeczy niesiemy między groby, włączamy w procesję, we wspomnienie rodzinne. Trudno nie mieć nadziei na świętość, kiedy słucha się Ewangelii o błogosławieństwach i – mimo wszystkie ludzkie słabości - wspomina się smutek, ubóstwo, miłosierdzie, pokój naszych matek, ojców, dziadków i babć, ale także mniej czy bliżej znanych ludzi wielkiego trudu, poświęcenia dla dzieci, parafii, innych ludzi czy ojczyzny.

Słychać to we fragmentach rozmów, jakie siłą rzeczy wpadają w ucho, gdy przechodzi się między grobami: mogła jeszcze pożyć, tyle się nacierpiał w życiu, o jak podobny jest do swojego ojca i wiele innych, wypowiadanych po cichu podziękowań, być może przeprosin. A ile natchnień, usłyszanych między słowami, gdzieś z głębi pamięci o bliskich, z tych łun, które się unoszą tego wieczoru nad Polską.

Rzewnieński cmentarz graniczy z kościołem. Ma to tę dobra stronę, iż wszyscy najpierw gromadzą się w świątyni, by po Mszy św. skupić się wokół grobów swoich bliskich. Patrząc od ołtarza na szczelnie wypełniony kościół parafialny, rozmawiałem w duchu z ks. S. Jakubiakiem założycielem tej parafii, który tak to wszytko genialnie zaprojektował. Czyż można sobie wyobrazić, że z drugiej strony życia jest mu obojętne, co robią tego dnia wnuki tych, którzy z nim zakładali parafię w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku?

A wnuki - i pewnie już dzieci wnuków - jak małe drużyny otoczyły po Mszy św. groby swoich dziadków i rodziców, wsłuchując się w procesyjne modlitwy proboszcza. Ten widok wielopokoleniowych rodzin, skupionych nad grobami bliskich, świadczy o sile pamięci, przywiązaniu serca, wiele chyba też mówi o kondycji tych rodzin. Ci stojący nad grobami poniekąd sprawiają, że staje się powrót jak do kolan dzieciństwa / do drzewa wielkiego do ciemnego pokoju / do rozmowy przerwanej do płaczu bez żalu (Z. Herbert, Modlitwa starców).

Modlitwa nie musi się skończyć na grzebaniu w szufladzie pamięci. Mamy piękną tradycję wypominek, mamy nade wszystko praktykę odpustów związanych z pobożnym nawiedzeniem cmentarza w dniach od 1 do 8 listopada, nie mówiąc już o odpuście z okazji Dnia Zadusznego. Niestety nie wszędzie duszpasterze podkreślają znaczenie tych odpustów, tak jakby to była praktyka niemal przedtrydencka.

Nic bardziej mylnego. Poprzez odpust z okazji tych Dni Listopadowych możemy uzyskać darowanie kar doczesnych, związanych z szarą strefą, która powstała ze skutków ludzkich grzechów. Tym razem nie myślimy o sobie, ale o naszych zmarłych. Oczyszczamy ich szare strefy, spełniając zwykłe warunki odpustowe, z wiarą sięgając do zasług świętych, szczególnie czczonych 1 listopada. Cóż więc jak nie odpust może w tym dniu bardziej łączyć niebo z ziemią, umarłych z żywymi, ludzką wdzięczność z łaską miłosierdzia.

Herbert nie myślał o odpustach, kiedy w modlitwę starców wplatał słowa w jakiś sposób oddające realizm ludzkiej pamięci religijnej: wiem / to sprawa krwi / i my leniwi mistycy powłóczący nogami / z koślawym psalmem w garbatych palcach / nasłuchujemy jak się w żyłach przesypuje piasek / i w ciemnym wnętrzu biały rośnie kościół / z soli wspomnień wapna i niewymownej słabości (Modlitwa starców).

Dobrze, że pozostało jeszcze kilka dni do 8 listopada.

3. 11. 2014.