Góralu, czy ci nie żal? Pamięci ks. prof. Stanisława Warzeszaka

   Warszawski pogrzeb ks. prof. Stanisława Warzeszaka przypadł w liturgiczne wspomnienie św. Augustyna. W wypełnionym po brzegi kościele Niepokalanego Poczęcia NMP na stołecznym Wrzecionie, gdzie ostatnio ks. Stanisław był proboszczem, były krajowy duszpasterz służby zdrowia, wykładowca bioetyki na UKSW, ale także w Seminariach Duchownych w Warszawie, Grodnie i Petersburgu był żegnany - ośmielę się powiedzieć – z podobnym żalem jak Augustyn żegnał swoją matkę.

   Warszawski pogrzeb ks. prof. Stanisława Warzeszaka przypadł w liturgiczne wspomnienie św. Augustyna. W wypełnionym po brzegi kościele Niepokalanego Poczęcia NMP na stołecznym Wrzecionie, gdzie ostatnio ks. Stanisław był proboszczem, były krajowy duszpasterz służby zdrowia, wykładowca bioetyki na UKSW, ale także w Seminariach Duchownych w Warszawie, Grodnie i Petersburgu był żegnany - ośmielę się powiedzieć – z podobnym żalem jak Augustyn żegnał swoją matkę.

    Opis Augustynowego pożegnania matki [por. Wyznania, IX] przypomniał mi się, kiedy brat Stanisława, Józef, także ksiądz i znany profesor dogmatyki, pod koniec Mszy św. łamiącym się głosem opowiedział historię brata z perspektywy góralskiego chłopca z Orawy, który przeszczepiony do renomowanego liceum warszawskiego, nota bene św. Augustyna, tęsknił za swoim Soplicowem. Co jest w góralach, że choć zawsze tęsknią - Góralu czy ci nie żal - to jednak mają odwagę szybować wysoko w dążeniu do niebanalnych celów.

    Tak było i w przypadku ks. Warzeszaka. Urodził się w Kiczorach na Orawie, a filozofię i teologię studiował w Warszawie: w Wyższym Metropolitalnym Seminarium Duchownym (1977-1983) i Akademickim Studium Teologii Katolickiej (1983-1985). Był także w Lublinie na KUL (1985-1987) oraz w Paryżu w Instytucie Catholique de Paris (1987-1991) i w Rzymie na Papieskim Uniwersytecie Santa Croce (1995-1996). Był stypendystą Prymasa Polski, rządu francuskiego oraz Homeland Foundation (Nowy Jork i Boston). Uzyskał stopień doktora teologii (Paryż/ICP 1991) i filozofii (Rzym 2000) oraz doktora habilitowanego teologii moralnej w zakresie bioetyki (UKSW 2004). Tytuł profesora nauk teologicznych otrzymał w 2009 z rąk prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego.

    Poza przełożonymi w Warszawie, możliwości naukowe ks. Stanisława dostrzegł na początku studiów zagranicznych dziekan Wydziału filozofii w Instytucie Katolickim w Paryżu, Jean Greisch. To on zainspirował ambitnego Górala z Polski do zajęcia się twórczością Hansa Jonasa, niemieckiego Żyda, który nie tylko badał nihilistyczne elementy w myśli zachodniej, począwszy od starożytnej gnozy poprzez nowożytny pozytywizm i egzystencjalizm, aż po współczesne przejawy cywilizacji technicznej, ale postawił w centrum badań etycznych kwestię wartości życia, jego biologicznej celowości oraz konieczności jego ochrony.

 Ks. S. Warzeszaka zafascynowała u Jonasa zasada odpowiedzialności za życie, jego biologiczna celowość oraz konieczność ochrony. Na dobra sprawę to dzięki ks. Stanisławowi Warzeszakowi w krwiobieg polskiej chrześcijańskiej myśli bioetycznej został wprowadzony filozof, który poprzez swój realizm poznawczy, wierność analizie egzystencjalnej i konsekwentne potraktowanie życia ma wiele do powiedzenia w czasie postmodernistycznego kultu nieokreśloności. Jako teolog moralista jestem dumny, że działo się to dzięki pracy teologa chrześcijańskiego, ambitnego Gorala z Orawy, który z dialogu o wartościach nie wykluczał nikogo.

    Wśród polskich teologów moralistów wyróżniał się głęboką znajomością filozofii i bioetyki. Z takim przygotowaniem był poszukiwany jako ekspert i konsulator w diecezji, na Wydziałach Teologicznych i w Konferencji Episkopatu Polski. Pamiętamy go jako sekretarza Rady Naukowej Konferencji Episkopatu Polski czy wreszcie znakomitego krajowego duszpasterza służby zdrowia. Jakby tego było mało przez ostatnie pięć lat był prawdziwym ojcem dla swoich parafian w wielkiej warszawskiej parafii. W homilii pogrzebowej abp Józef Górzyński, zaświadczył:: „Jako jego poprzednik na urzędzie proboszcza z pewnym zawstydzeniem patrzę na to, jak wiele potrafił dokonać w czasie pięciu lat bycia proboszczem tej parafii”.

    Na pogrzebie wzruszając była także liczna obecność księży, zapewne słuchaczy i wychowanków z warszawskiego seminarium. Wszyscy z zapartym tchem słuchali braterskiej opowieści o ks. Stanisławie. Stanął mi wtedy przed oczami znowu Augustyn, który kilka dni przed śmiercią swojej Matki, oparty o okno w domu w Ostii, u ujścia Tybru, rozmawiał z nią o tym „czym będzie wieczne życie zbawionych, to czego oko nie widziało ani ucho nie słyszało i co w serce człowiecze nie wstąpiło” [Wyznania, IX].

    Ze zdjęcia ks. Stanisława, umieszczonego obok trumny w kościele, emanował spokój Kogoś, kto już zna odpowiedź na powyższe pytanie.