Homilia ze święceń prezbiteratu - Katedra Płocka, 9 czerwca 2018 r.

[czytania: 1 Tym 4,12-16; Ps. 23; J 17, 6. 14-19]

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Kochani Rodzice, Krewni i Przyjaciele przyszłych neoprezbiterów, którzy stajecie się dzisiaj poniekąd rodziną kapłańską,
Magnificencjo, Księże Rektorze, Szanowni Wychowawcy i Profesorowie Seminaryjni,
Czcigodni Księża Proboszczowie, Kapłani – Katecheci czy starsi koledzy z ławy seminaryjnej naszych diakonów [jeszcze],
Czcigodne Siostry Zakonne,
Drodzy Alumni, studenci naszego Wyższego Seminarium Duchownego!
Drodzy Radiosłuchacze, zwłaszcza chorzy i seniorzy, których już w tej chwili serdecznie proszę, abyście ofiarowali cząstkę swojego cierpienia za nowych kapłanów Diecezji Płockiej,
A przede wszystkim Wy - Umiłowani Synowie, którzy dzisiaj, w ten piękny, sobotni, Maryjny dzień – dzień Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny, zostaniecie neoprezbiterami, nowym zaciągiem Pana!

Niechaj nikt nie lekceważy twego młodego wieku, lecz wzorem bądź dla wiernych [...]. Nie zaniedbuj w sobie charyzmatu, który został ci dany za sprawą proroctwa i przez nałożenie rąk kolegium prezbiterów.
Już za chwilę ja, a potem Ksiądz Rektor Marek i wszyscy kapłani – płockie kolegium prezbiterów - nałożymy nasze konsekrowane dłonie na Wasze głowy na znak przekazania posługi, a zarazem władzy kapłańskiej. A potem wypowiem pamiętne słowa: „przyjmij dary ludu świętego [...]. Rozważaj, co będziesz czynić, naśladuj to, czego będziesz dokonywać i prowadź życie zgodne z tajemnicą Pańskiego Krzyża”.Przyjmij... rozważaj... naśladuj i prowadź życie zgodne z tajemnicą Pańskiego Krzyża... To program na całe kapłaństwo. Czyż może być większy, ważniejszy program? Większy ideał? Nie, nie może! Stąd Wasz młodzieńczy niepokój w tej godzinie, który tak głęboko wyraził ks. Twardowski:
„Własnego kapłaństwa się boję,
własnego kapłaństwa się lękam
i przed kapłaństwem w proch padam,
i przed kapłaństwem klękam”

Ten niepokój jest uzasadniony... Bo i ja wiem, i – ufam – Ty wiesz, jak przeżył Chrystusowe kapłaństwo we własnym życiu Piotr Apostoł, jak przeżył je Jan Vianney, jak przeżył Albert Chmielowski, Nowowiejski, Wetmański, Wojtyła, Błoński... Wiesz, jak przeżył je sam Pan! Dźwignął aż na krzyż! Masz więc prawo pytać: Ja, Panie? Przecież wobec tego Krzyża, tej tajemnicy, sacrum, które dziś złożysz w moje dłonie, zostaje mi tylko klęknąć! W proch, na posadzce tej czcigodnej świątyni, padać! Tak, Umiłowany Synu, to ważna chwila w Twoim życiu, w życiu naszego Kościoła. Dlatego, Kościół będzie Ci za chwilę prosił, żebyś - zanim przystąpisz do święceń - świadomie i dobrowolnie, jako w pełni dojrzały mężczyzna- mężczyzna o dobrze uformowanym i czystym sumieniu, wyraził wolę ich przyjęcia; wyraził dobrowolnie, że chcesz wiernie pełnić urząd posługiwania kapłańskiego w stopniu prezbitera; że chcesz dobrowolnie być gorliwym współpracownikiem Twojegobiskupa; że chcesz na chwałę Boga i dla uświęcenia Twoich Sióstr i Braci pobożnie i z wiarą sprawować misteria Chrystusa, zgodnie z tradycją Kościoła. Jeśli tak rzeczywiście jest, to – jak uczył nas Apostoł Paweł - nie lekceważąc twojego młodego wieku, więcej - z ufnością i radością, wyświęcimy Cię na prezbitera i przyjmiemy jako kapłana - wzór „w mowie, w obejściu, w miłości, w wierze, w czystości” [to też św. Paweł].

Pan mym pasterzem, nie brak mi niczego/Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę,zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną.
Sługa Boży KardynałStefan Wyszyński; wywodzący się – przypominam - z naszej Diecezji Prymas Tysiąclecia zanotował w więzieniu takie słowa: „sprawuję swoje posłannictwo kapłańskie. Nędza moja nie przeszkadza mi — dla Bożego miłosierdzia — usłużyć ludziom. Tak szedł Chrystus, wzgarda pospólstwa — aż po dzień dzisiejszy. Obszarpany, pobity, ubrudzony błotem ulicznym, oplwany. A jednak to On zbawiał świat... i zbawił go, choć świat natrząsał się ze swego Zbawcy. Jak te dwie drogi idą blisko siebie! [...]Niech się świat śmieje, byle dzieło zbawienia było wykonane”.
Nie ulegaj jego presji, ale też nie stawaj - Najmilszy Bracie i Synu - temu światu na przekór, ucz się go poznawać i rozumieć, staraj się docierać do wszystkich serc, zwłaszcza młodych. Nie ulegnij presji własnych słabości i braków! Nie ufaj prorokom nieszczęścia i prześmiewcom! Nie słuchaj języków zatrutych plotkami i osądzaniem! Nie wstydź się być niemodny! „Niech się świat śmieje”, Ty idź, ufny w Boże miłosierdzie i moc łaski, która za chwilę i aż do końca Twoich dni zostanie Ci dana! Siej, bo przecież masz gorliwie siać, choćbyś szedł przez ciemną dolinę. I nie czekaj na owoce, nie rozkoszuj się nimi! Zostaw je Panu! To da Ci i spokój sumienia, i wewnętrzny pokój!

Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem. A za nich Ja poświęcam w ofierze samego siebie, aby i oni byli uświęceni w prawdzie”.
Wiesz, że są to słowa z Modlitwy Arcykapłańskiej Twojego Mistrza z Wieczernika i że Pan pozwala nam przez nie uczestniczyć w swojej rozmowie z Ojcem, najbardziej intymnej rozmowie Boskich Serc. To stamtąd – z Wieczernika, z tej rozmowy Boskich Serc bierze się nasze kapłaństwo. Jak Ty Mnie posłałeś na świat, tak i Ja ich na świat posłałem. Wieczernik oznacza więc – posłanie! Przez całe życie, w zdrowiu i chorobie, w młodości i wieku sędziwym, masz czuć się posłany!Również dlatego, że zostaniesz wyświęcony w roku 450-lecia śmierci św. Stanisława Kostki! W Jego Roku, a zarazem Roku Stulecia Niepodległej!

W ostatnią niedzielę prowadziłem w Lwowie – Lwowie tak bardzo wpisanym w naszą historię - procesję Bożego Ciała (czwartek Bożego Ciała jest na Ukrainie dniem pracy), a potem miałem konferencję do duchowieństwa Archidiecezji. Mówiłem oczywiście o św. Stanisławie. Opowiadałem, że najwcześniejszy poemat o życiu naszego Diecezjanina napisał w roku 1570, a więc już dwa lata po jego śmierci, Grzegorz z Sambora, miastależącego niespełna 70 kilometrów od Lwowa.Ten wywodzący się z ziemi lwowskiej świątobliwy poeta, profesor Akademii Krakowskiej, prawdopodobnie znał naszego Stanisława osobiście, może nawet gdzieś go uczył. I kogo w nim widzi? Nie bladego Świętego z niektórych obrazków, ale „Bożego żołnierza”, „Bożego bojownika”! W pewnym momencie poeta wkłada w jego usta taką odpowiedź daną ojcu, który nalega, żeby syn porzucił drogę powołania:
„Mój Ojcze, mój bracie i wszyscy wy moi! [...]
Cóż chcecie ode mnie? Nie żyję dla siebie,
Umarłem na zawsze dla świata;
Na resztę dni moich wziął śluby Pan w niebie,
On cel mój, On moja zapłata!
Czy twardy diament rozetnie siekiera,
Czy mury przebije kto głową? –
Nie ufaj, byś zdołał lwa zmienić w komara
I z ziemi zatrzymać lot ptaka.
Śmierć w imię Chrystusa nie straszna to kara,
Jak szczęsna godzina mi taka!”

Taki był św. Stanisław Kostka! Takim widzieli go jego współcześni, takim przełożeni. Tacy możecie stać się także Wy! Wiem z sesji profesorskich, że macie dużo ciekawych darów, talentów i pomysłów.Zamieńcie je w charyzmaty na służbie ludowi Bożemu!Bądźcie Stanisławowym zaciągiem, Bożym desantem dla naszej Diecezji, świeżym powiewem Ducha Świętego! Pociągnijcie za sobą następców! Niech w każdym z Was zwycięża Niepokalane Serce Maryi! Niech Święty Stanisław Kostka, czysty i cały Jej oddany Boży bojownik wstawia się za Wami! Amen.