Homilia, Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu, 2 grudnia 2021 r. Msza św. za rodziny i w intencji obrony życia

[czytania z czwartku I tygodnia Adwentu]

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Czcigodni Księża Biskupi, Drodzy Kapłani, Kochane Siostry Zakonne, Umiłowani w Chrystusie Siostry i Bracia!

1. To wielka łaska dla mnie: pielgrzymować na progu Adwentu i u kresu Roku Świętego Józefa do Jego Sanktuarium w Kaliszu!

W ten pierwszy czwartek grudnia, z wiarą i wzruszeniem wpatruję w Jego obraz, od wieków tu czczony i kontempluję, jak z Maryją prowadzi On ku nam małego Jezusa.
Tak sobie wyobrażam, ile - szczególnie w tym roku Jemu poświęconym - święty Józef „nachodził się za nami”, „naszukał się” każdego z nas? Podobnie, jak dobry ojciec nie spuszcza oczu ze swego dziecka, gdy stawia pierwsze kroki, gdy jest małe i nieporadne - tak święty Józef natrudził się przy nas, na tylu krętych i zawiłych ścieżkach życia, w tak zwodniczych i pełnych miraży czasach, w tylu trudnych sprawach. Jakże często, z bólem serca szukał On każdego z nas?!

Błogosławione twoje stopy, święty Józefie, które nas szukały i tak wytrwale za nami chodziły! Błogosławione twoje spracowane dłonie! Błogosławione twoje przeczyste serce! Bo rzeczywiście napracowałeś się przy nas, natrudziłeś się strzegąc naszego Kościoła, nie mniej niż w nazaretańskim warsztacie.


2. Święty i tak po Bożemu zmęczony święty Józefie, prosimy Cię dziś jeszcze o jedno … - naucz nas Adwentu! Wszak w Tobie i w Maryi oczekiwanie na obiecanego Mesjasza wydało najpiękniejszy owoc.
Tak, Umiłowani Siostry i Bracia. Gdzież, jeśli nie u świętego Józefa mamy się uczyć mądrego i dojrzałego przeżywania tego pięknego okresu roku liturgicznego? A więc jak dojrzale i mądrze mamy przeżyć Adwent?

Święty Józef, podobnie jak Jan Chrzciciel, staje na pograniczu dwóch Przymierzy: Starego i Nowego, a to oznacza, że jest blisko największych tajemnic wiary i serca ludzkiego. On boleśnie tego doświadczył, że choć „Słowo przyszło do swoich, to oni Go nie przyjęli” (por. J 1,11).
W liturgii ambrozjańskiej znajduje się piękna modlitwa przeznaczona właśnie na ten czas: „Złagodź, o Boże zatwardziałość serc naszych, abyśmy mogli przyjąć, pełni nowej radości, Pana naszego zbawienia”.

Czy z tą modlitwą nie trafiamy w samo sedno problemu? A przecież zatwardziałość serca to jakby twarde jądro naszej grzeszności, to złość, która powoli zaciska serce wokół siebie samego, to małostkowe przywiązanie do własnej osoby, do swojej miary, do własnych kryteriów oceny. To pełne zadufania w sobie przekonanie, że Ewangelia i biedy innych ludzi nas nie dotyczą. Że oni mają swoje życie i problemy, a my mamy swoje.
Święty Józef taki nie był. Choć targany wątpliwościami, milczał i słuchał Boga. Mówi Ewangelia Mateusza, że „był On mężem sprawiedliwym i nie chciał Maryi narazić na zniesławienie. Wtedy ukazał mu się Anioł…” (Mt 1, 18n).
W tych słowach odczytujemy duchowy obraz serca świętego Józefa i wskazówkę dla nas, jak powinniśmy się wyleczyć z zatwardziałości naszego serca: obnażyć się z pewności siebie, pozwolić Słowu Bożemu na przeniknięcie nas aż do korzeni, do podszewki intencji, do tego co ukryte i wstydliwe w sercu i przestać targować się z Bogiem. Aby jak to podpowiada kaliski obraz: podprowadzić do Jezusa nasze trudne serca, brudne ręce i leniwe nogi.
„Złagodź, o Boże zatwardziałość serc naszych, abyśmy mogli przyjąć, pełni nowej radości, Pana naszego zbawienia”. Może tak modli się teraz za nas Józef – ten święty o sercu przeczystym, pięknym i adwentowym?


3. Kochani Siostry i Bracia! Oto kruszy nasze twarde serca Słowo Boże i mocny obraz z dzisiejszej Ewangelii: „Każdego, kto słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale” (Mt 7, 24) – mówi Jezus.

Czyż najpierw nie o Józefie mówi Pan? O tym cichym potomku Dawidowym i spadkobiercy obietnicy, którą Bóg złożył niegdyś Dawidowi: „Czy ty zbudujesz Mi dom na mieszkanie? (…) Tobie Pan zapowiedział, że sam dom ci zbuduje” (2 Sm 7). Zaskakująca była ta interwencja i Boży zamysł, że to On pierwszy chciał złożyć obietnicę. I tak dzieje się teraz: gdy słuchamy Ewangelii, to Boży Duch już w nas działa, już buduje i łączy nas między sobą.
Ale Pan dodaje: „kto słów moich słucha i wypełnia je…”. A więc co to znaczy budować? To znaczy najpierw wkopać się głęboko w silne podłoże, oprzeć o skałę prawdy, o której mówi Jezus. Budować to znaczy dalej: łączyć, scalać ze sobą murarską zaprawę i kamienie oraz cegły, nadając im sensowny kształt, długość i wysokość. Budować: to także wiązać i scalać mury, aby ich zwieńczeniem był dach, który chroni i zamyka cały obiekt w całość.

Budowa więc to pełen realizmu trud, a życie trzeba brać takim, jakie ono przychodzi: zwyczajnie, konkretnie, codziennie, konsekwentnie – taka byłaby chyba pierwsza rada świętego Józefa.

Dziś, w naszej przestrzeni publicznej i międzyludzkiej a czasami także w naszych rodzinach, za dużo robi się szumu wokół niczego, pustego gadania, roztrząsania kwestii, podkreślania różnic i kreowania antagonizmów, a za mało jest zwyczajnego „Józefowego stylu budowania”.

Ów trud ma sens, jeśli służy łączeniu i budowaniu więzi między ludźmi. To wyraźnie podkreśla Ewangelia, gdy opowiada genealogię Jezusa i mówi o „Józefie, mężu Maryi, z której urodził się Jezus, zwany Chrystusem” (Mt 1, 16). Nasze życie złożone jest z więzi, które nas poprzedzają i nam towarzyszą. Syn Boży, aby przyjść na świat, wybrał drogę więzi, drogę dziejów. Nie zstąpił w świat w sposób magiczny, lecz przemierzył drogę historyczną, którą idziemy my wszyscy (por. papież Franciszek, audiencja z 24 listopada 2021).

4. Patrząc na cudowny obraz świętego Józefa, odpowiedzmy sobie sami czy te więzi w rodzinie możemy wzmocnić, uratować: między małżonkami, między rodzicami i dziećmi, między starszymi i młodszymi pokoleniami? Czy jest jeszcze możliwym, abyśmy w tym Adwencie wzięli się w rodzinach za ręce i pomodlili słowami „Ojcze nasz”? Może do tego, tak konkretnie zaprasza nas ten obraz? Do ratowania więzi z Bogiem i między sobą?
Wpierw trzeba sobie przebaczyć, z serca przeprosić, może czegoś trudnego nie wypominać, chcieć ze sobą najzwyczajniej porozmawiać. Innymi słowy: musimy jakoś przygotować grunt w rodzinach, aby zbliżający się wigilijny wieczór i łamanie się opłatkiem było prawdziwe. Zbyt święte znaki będziemy wtedy czynić, aby dokonywać je z obojętnym spojrzeniem, z zimnymi dłońmi i zatwardziałymi sercami.

Jest taka starożytna modlitwa do świętego Józefa, która podobno nigdy nie zawodzi, a może naszym rodzinom, w których czasami „wystygło serce” szczególnie jest potrzebna:

„O święty Józefie,
w Twoich ramionach zasypia Jezus.
Nie ośmielę się zbliżyć do Ciebie,
kiedy On odpoczywa na Twoim sercu.
Uściskaj Go mocno w moim imieniu,
Ucałuj Jego drogocenną głowę i proś Go,
by odwzajemnił ten pocałunek…”. Amen.