Homilia - pogrzeb Siostry Teresy Piotrowskiej – Katedra Płocka – 24.04.2013

[czytania: Ewangelia: Łk 12, 35-40; rytuał s. 269]
 
„Niech będą przepasane wasze biodra i zapalone pochodnie …”
1. Czcigodni kapłani, Wielebne siostry zakonne, pogrążona w żałobie Rodzino Siostry Teresy, Drogie Siostry Służki Niepokalanej Maryi Panny, kochani uczestnicy liturgii żałobnej!

Stojąca przed ołtarzem trumna i płonący paschał – symbol Zmartwychwstałego - skłania do zadumy nad naszym życiem, przemijaniem i nadzieją na życie wieczne. Gotowość o której mówi do nas Jezus w Ewangelii: „wy też bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie” – wyrażona w przepasanych biodrach i zapalonych pochodniach ma być naszym udziałem. Nas pielgrzymów na tej ziemi. Tylko ten może być szczęśliwy i mieć nadzieję na szczęście wieczne, kto jest stale przygotowany na spotkanie z Panem.

2. Uczestniczymy dzisiaj w wyjątkowym pogrzebie – bo to pogrzeb Siostry zakonnej ze wspólnoty Sióstr Służek posługującej w domu biskupa płockiego, a zatem mojego domownika. Chcemy pożegnać Siostrę Teresę Piotrowską, którą Pan życia i śmierci powołał do siebie w Niedzielę Dobrego Pasterza. Pragniemy podziękować Bogu za jej życie całkowicie oddane Kościołowi, rodzinie zakonnej i drugiemu człowiekowi. To nasze pożegnanie nie powinno być jednak smutne, ale przepełnione radością. Wszak przeżywamy w Kościele okres wielkanocny. Świętujemy triumf Jezusa Chrystusa, Jego paschę – czyli przejście ze śmierci do życia. Śpiewamy pełne radości pieśni: „Otrzyjcie już łzy płaczący” czy „Zwycięzca śmierci, piekła i szatana”. Ileż razy w ciągu swego życia śpiewała je Siostra Teresa!! Bardzo lubiła śpiewać. Jako wieloletnia katechetka, uczyła dzieci śpiewać, prowadziła scholę parafialną. Animowała także śpiewy w mojej domowej kaplicy. Śpiewała zaś z namaszczeniem, wnikając w treść naszych pięknych pieśni kościelnych. Śpiewała dla Jezusa zmartwychwstałego, który zawsze żyje w Kościele i nigdy nie umiera.
 
3. Siostra Teresa po długiej, wyniszczającej chorobie weszła teraz w światło wolności i już cieszy się tajemnicą Zmartwychwstania. Jej życie na przestrzeni ostatnich miesięcy dla nas, patrzących z boku, prowadziło przez „ciemną dolinę”. Dolinę cierpienia i udręki, ale jednocześnie Teresa przeszła z ciemności do światła, które chwilowo przesłoniło cierpienie fizyczne i duchowe. Trudno nam opisać ten świat cierpienia, który stał się jej udziałem, który był jej codziennością przez ponad trzynaście miesięcy. Można go porównać do bezkresnego oceanu albo do nocy, w której nic nie widać. Jednak ta noc i bezmiar cierpienia miały w sobie coś z tajemnicy, stały się dla niej drogą nadziei wiodącej przez Krzyż do Nieba. Pamiętam jak 16 marca ubiegłego roku, Siostra Teresa po porannej Mszy Świętej podeszła i ucałowała stojący na ołtarzu w naszej kaplicy krzyż oraz relikwiarz Błogosławionego Ojca Honorata Koźmińskiego. Potem wyjechała do Tomaszowa, gdzie przeszła operację ratującą życie. Do znajomych natomiast - świadoma już poważnej choroby - powiedziała: „Taki prezent otrzymałam od Pana Boga na złoty jubileusz ślubów zakonnych” … Prawdziwa Zakonnica, prawdziwa Służka, prawdziwa córka duchowa Ojca Honorata.
Siostra Teresa przyjęła w duchu wiary krzyż choroby nowotworowej od Pana. Każdego dnia wyrażała gotowość jego dźwigania. Najpierw sama patrzyła na choroby i cierpienia innych, między innymi mojej Mamy Heleny. Teraz sama mężnie i bez szemrania niosła ten krzyż na Golgotę swojego życia. Pobyt w szpitalu w Tomaszowie i w Łodzi był potwierdzeniem tego. Potem miesiące spędzone w Płocku, mieście, które lubiła, z którym czuła się związana, również są tego przykładem. Siostry Służki pracujące w domu biskupim, jak i Siostry, które ją często odwiedzały, a także rodzina oraz księża i zaprzyjaźnione osoby świeckie, były zbudowane spokojem i cierpliwością z jaką Siostra Teresa znosiła bóle i dolegliwości.
 
4. „Niech będą przepasane wasze biodra i zapalone pochodnie”.
Z gromnicą w ręku jak z zapaloną pochodnią Siostra Teresa okazała się gotowa na spotkanie z Oblubieńcem. Odeszła już po nagrodę. A my? Do nas – Kochani - odnoszą się wciąż dalsze słowa dzisiejszej Ewangelii: „Wy też bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie”.
Przypominają mi się z w tym miejscu słowa Błogosławionej Marii od Jezusa Ukrzyżowanego – karmelitanki: „Jezus chce przyjść do ciebie w środku nocy. Przygotuj dla niego celę. Posłuchaj, czego pragnie do ciebie. Małą celę, ubogą i prostą. Małe łóżko, które oznacza cnotę milczenia. Materac zawsze nowy poprzez nowe czyny pokory. Poduszkę miłości. Kołdrę cierpienia. Duże białe zasłony to zjednoczenie, które nie pozwala wiatrowi pokusy wyziębić miłość. Jezusowi potrzeba jeszcze na noc lampki, Szkło to nadzieja i wiara. Olej, to nieustająca modlitwa. I w końcu światło, które oświeca, to posłuszeństwo i czystość intencji”
To nasze zadanie – Siostry i Bracia. Czuwać ciągle z zapaloną pochodnią wiary, nadziei i miłości. Siostra Teresa była dla nas świadkiem Chrystusa, przykładem takiej postawy. Dlatego dziękujemy Panu Bogu za dar jej życia, za każde dobro jakie uczyniła dla nas, za pełne gorliwości lata pracy w katechezie, za cichą, maryjną posługę w domu biskupim, za przykład realizacji rad ewangelicznych i za całkowite zaufanie odwiecznym Bożym wyrokom. Z pewnością i zmarła nasza Siostra chciałaby podziękować za dar powołania zakonnego i za wszystkich, których Bóg postawił na drodze życia: rodzicom, rodzeństwu, krewnym, Siostrom ze zgromadzenia Służek Niepokalanej, kapłanom, którzy udzielali jej sakramentów, służbie zdrowia, paniom z Hospicjum i przyjaciołom.
W tajemnicy świętych obcowania prosimy Siostrę Teresę o wstawiennictwo przed Miłosiernym Bogiem, a my ze swej strony wspieramy nadal naszą Siostrę modlitwą Kościoła, modlitwą pełną wiary i ufności: „Dobry Jezu a nasz Panie, daj wieczne spoczywanie. Światłość wieczna niech jej świeci, gdzie królują wszyscy święci”. Amen