Homilia 25 lecie kapłaństwa WSD Płock 8 VI 2020 – wspomnienie obowiązkowe św. Jadwigi Królowej

Czytania ze wspomnienia (zgodnie z Kalendarzem Liturgicznym Diecezji Płockiej):

1 P 3, 1-9 (świętość małżeństwa) – Ps 128 (Szczęśliwy człowiek, który się boi Pana) –

Mt 28, 16-20 (Posłanie apostołów po zmartwychwstaniu).

„ Do tego bowiem jesteście powołani, abyście odziedziczyli błogosławieństwo” (1P 3,9).

Drodzy Bracia, przeżywający swój jubileusz 25 lat od dnia włączenia w tajemnicę kapłaństwa, wszczepienia najmocniej, jak to tylko dla człowieka możliwe, w Serce Boga – Sługi człowieka.

25 lat temu wchodziła do płockiej katedry grupa młodych diakonów: Robert, Ireneusz, Wojciech, Krzysztof, Adam, Tadeusz, Janusz, Marek, Andrzej, Remigiusz, jeszcze jeden Marek, Jacek, Mirosław i Andrzej. Udali się tam, gdzie Jezus im polecił, na swoją górę konsekracji i posłania.

Od tamtego dnia – 10 czerwca 1995 r., kiedy w płockiej katedrze rodziliście się do chrystusowego kapłaństwa, minęło już ponad 9 tysięcy kolejnych dni. Ponad 9 tysięcy Eucharystii. A ile tysięcy rozgrzeszeń – rozdanych w imię Boga, Ojca Miłosierdzia… Ile tysięcy namaszczonych chorych dłoni i czół, ile pobłogosławionych małżeństw, jak wiele ochrzczonych i przygotowanych do I komunii dzieci, młodzieży przygotowanej do przyjęcia znamienia darów Ducha Świętego… Jak rozesłani przez Chrystusa apostołowie ruszyliście, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, i nauczaliście – „ czyniliście uczniów”, od Drwęcy po Orzyc, nad Wkrą, Skrwą i Wisłą. Mimo zwątpień i zmagań, mimo trudów i walk. Z Bożą pomocą nie ustaliście w drodze.

Za każdą z tych łask dziś razem z Wami chcę Bogu dziękować i razem z Wami pragnę każdą z tych łask całym sercem się ucieszyć. Za każdą chwilę, w której się sługami Boga ukrytego w ludzkim cierpieniu i w ludzkim uśmiechu – Bogu i wam dziękuję. Jednego z Was Chrystus Najwyższy i Wieczny Kapłan powołał już do wspólnoty z sobą w wieczności. Wspominamy dziś ś.p. ks. Adama Łacha, dziękujemy Bogu za dobro, które czynił jako człowiek pióra i jako duszpasterz duninowskiej wspólnoty. Pamiętamy, jak wielkie wrażenie zrobiła na nas wiadomość o jego nagłej śmierci. Prosimy dziś szczególnie dla niego o łaskę nieba. I wspominając go – proszę was, drodzy bracia – troszcząc się o innych nie zapominajcie o zdrowej trosce o własne zdrowie, które dla nas jest przecież narzędziem w dziele wędrówki i nauczania.

Moi kochani – chwile takie jak ta, którą przeżywamy – jubileusze, w świetle wiary są okazją do dziękczynienia Bogu za dobro, jakim zechciał nas – niegodnych łaski, obdarować. Biblijny Izrael raz na 7 lat przeżywał rok szabatowy, a co 7 lat szabatowych przeżywał rok jubileuszowy, który był okazją do przypomnienia sobie, że wszystko jest darem Boga, że wszystko i wszyscy są w Jego ręku, że to On jest Panem życia i śmierci, ziemi i nieba, i że On jest Jedyny, i Jemu należy się miłość ludzkiego serca, z całego serca i wszystkimi władzami rozumu i woli i uczuć. Człowiek, który to rozumiał, odkrywał siebie samego jako dziedzica największego daru -błogosławieństwa Bożej miłości. Dziedziczył błogosławieństwo… Nie majątek, nie tytuły, nie władzę. To, co człowiek otrzymuje od Boga, to dziedzictwo błogosławieństwa miłości sprawdzającej się w służbie. Do odkrycia tej prawdy, do przeżycia jej realności, jesteśmy zaproszeni wszyscy. Bo to jest zaproszenie do świętości.

Jak się spełnia to błogosławieństwo? Jak nie zwątpić, mimo oglądania Zmartwychwstałego i nie minąć się z Bogiem przechodzącym tak blisko? Jak żyć służbą owocującą prawdziwym dobrem, bez szukania siebie, bez pędu do tej tak celebrowanej dziś przez świat „ autorealizacji”, samospełnienia? Św. Piotr Apostoł – twardy rybak znad Jeziora Galilejskiego, człowiek, który dobrze wiedział co to znaczy przeżyć strach aż do zaprzeczenia tego, w co wierzył, i który potem patrząc w oczy Miłości mówił, że kocha już nie dla siebie, ale przekraczając siebie, on- św. Piotr podpowiada nam: bądźcie wszyscy jednomyślni, współczujący, pełni braterskiej miłości, miłosierni, pokorni. Nie oddawajcie złem za zło ani złorzeczeniem za złorzeczenie. Przeciwnie zaś – błogosławcie. Tak, kochani bracia. Czy trzeba nam więcej, żeby zrozumieć, jaką drogą iść przez kolejne lata, przez kolejne dni naznaczone jednością z Chrystusem Sługą?

Bądźcie jednomyślni, pełni braterskiej miłości – w naszym podzielonym aż do granic absurdu i szaleństwa świecie, umiejcie drodzy być znakiem jedności. Niech nasi siostry i bracia świeccy widzą, że księża w parafii, że księża w dekanacie, naprawdę stanowią „ jedną drużynę”. Ci, do których posyła nas Bóg, tęsknią za jednością, w której nie ma rywalizacji napędzanej pychą i niszczenia wszystkich i wszystkiego tylko po to, aby udowodnić, że moja racja jest tą jedyną możliwą do przyjęcia…

Bądźcie współczujący i miłosierni – tak bardzo dziś potrzeba wyobraźni miłosierdzia. Wiem, że macie ją w sobie. Nasze parafialne rodziny czekają na wzór człowieka, który potrafi autentycznie współ-odczuwać, współ-czuć, nie tylko z najlepiej sytuowanymi, z którymi się jedzie na wspólne wakacje, z panem wójtem czy burmistrzem, z właścicielami firm czy najzamożniejszymi gospodarzami, ale też i z tymi, którym dosłownie zawalił się dom, z tymi, którzy zdesperowani szukają ratunku i pomocy właśnie u księdza…Ci, do których posyła nas Bóg, przechodzą cicho, wstydząc się czasem bardzo swoich bied. Na kolędzie dadzą kopertę, chociaż to oni powinni ją dostać, pocerują własne spodnie, i nie kupią nowych, bo dziecko musi jakoś pójść do szkoły… Z nowego samochodu, wysokiej klasy i w najlepszym wyposażeniu, często nie widać takich ludzi….

Bądźcie pokorni – nawet w małych społecznościach trwa szaleństwo autopromocji. Tymczasem Ci, do których posyła nas Bóg, czekają na serce, które będzie po prostu dla nich i będzie po prostu prawdziwe. Bo pokora, jak mówią święci, to prawda o sobie. Ksiądz pokorny to człowiek prawdy. To człowiek, który wie, że jest grzesznikiem i który wie, że ten grzesznik został odkupiony i ocalony od śmierci wiecznej. Ci, do których posyła nas Bóg, nie potrzebują krokodylich łez wylewanych nad tym, jak to niewdzięczni potrafią być ludzie, którym się tyle poświęca… Nie potrzebują kolejnego fejsbukowego celebryty, pustego, czasem zwyczajnie naciąganego wyliczania, ile to studiów skończył i jak nisko się dla nich uniża ten, kto łaskawie raczy ich obdarowywać swoja obecnością. Tego ludzie ani nie rozumieją, ani nie potrzebują. Tęsknią za człowiekiem, który, po prostu, klęknie razem z nimi, obok nich, kiedy drżą z lęku i kiedy śpiewają z radości, który będzie dla nich znakiem pokornego Boga….

Czy to możliwe, dla ludzkiego serca, tak żyć? Czy ludzkie serce jest w stanie sprostać tak nakreślonej misji? Patronka dzisiejszego dnia pokazuje, że tak. Wśród wielu opowieści o św. Jadwidze królowej jest i ta, która łączy ją z czarnym krzyżem z wawelskiej katedry. Młodziutka królowa miała się gorąco modlić przed Ukrzyżowanym, bo bała się tego, co za chwilę miało stać się jej udziałem. Bała się małżeństwa z dużo starszym od siebie człowiekiem, którego nigdy nie widziała, którego nie znała, a którego miała poślubić w imię dobra swojego ludu i w imię miłości do Chrystusa… Serce było niespokojne. Jadwiga długo płakała przed hebanowym krzyżem. Chciała uciekać. I Miłosierny zlitował się nad drżącym sercem. Przyszła odpowiedź na modlitwę Jadwigi. Chrystus z krzyża przemówił do niej. Nie wiedziała, co ma robić. On wypowiedział do niej tylko jedno, krótkie zdanie: „ Fac, quod vides” – czyń, według tego, co widzisz… Spojrzała jeszcze raz na krzyż. I już wiedziała, co ma robić…

Kochani Bracia,

25 lat temu do płockiej katedry wchodziła grupa młodych diakonów… Dziś, po 25 latach, wokół swego biskupa trwa przy ołtarzu Pana 13 młodych duchem kapłanów. Dziedziców błogosławieństwa. Nieście dalej, Bracia, skarb Wam dany… Jeszcze jest przed Wami droga… Niech Pan was błogosławi i niech was strzeże. Do tego jesteście powołani, abyście odziedziczyli błogosławieństwo…Amen.