Wyznanie i pokłon. Na marginesie Pwt 26, 4-10

Rece Modlitwa
foto: heliocolombe.wordpress.com/

„Mojżesz powiedział do ludu: Kapłan weźmie z twoich rąk koszyk i położy go przed ołtarzem Pana, Boga twego. A ty wówczas wypowiesz te słowa wobec Pana, Boga swego: «Ojciec mój, Aramejczyk błądzący, zstąpił do Egiptu, przybył tam w niewielkiej liczbie ludzi i tam się rozrósł w naród ogromny, silny i liczny. Egipcjanie źle się z nami obchodzili, gnębili nas i nałożyli na nas ciężkie roboty przymusowe. Wtedy myśmy wołali do Pana, Boga ojców naszych. Usłyszał Pan nasze wołanie, wejrzał na naszą nędzę, nasz trud i nasze uciemiężenie. Wyprowadził nas Pan z Egiptu mocną ręką i wyciągniętym ramieniem wśród wielkiej grozy, znaków i cudów. Zaprowadził nas na to miejsce i dał nam ten kraj opływający w mleko i miód. Teraz oto przyniosłem pierwociny płodów ziemi, którą dałeś mi, Panie». Rozłożysz je przed Panem, Bogiem swoim. Oddasz pokłon Panu, Bogu swemu” (Pwt 26, 4-10).

Ziemia Obietnicy miała płynąć mlekiem i miodem. Mogła się taką wydawać pustynnym uchodźcom z krainy bogów o zwierzęcych głowach. Po latach błądzenia od oazy do oazy, gdzie do szczęścia wystarczy cień palmy i odrobina zieleni w pobliżu źródła wody, płynąca rzeka i nadające się do uprawy wzgórza musiały wydawać się cudem natury. Kiedy jednak trud i niewygody czasu wędrowania stały się historią, a mozolna praca nad owocowaniem ziemi – codziennością, przyszło niebezpieczeństwo zapomnienia, jakim dobrem jest to, co wydawało się już tak oczywiste, bo będące zawsze na wyciągnięcie ręki. Mleka i miodu nie było. Inaczej: mleka i miodu nie było, jeśli nie było pracy, wytrwałości, czuwania, ofiary twardniejących rąk i bezsennych nocy…

Izrael miał pamiętać i słuchać, aby nie zapomnieć i aby nie zagłuszyć w sobie świadomości o tym, że wszystko jest darem Boga. „Nawrócenie” było związane z przywracaniem pamięci. O ile w biblijnej grece „metanoia” to „przemienianie umysłu”, to w biblijnej hebrajszczyźnie שׁוּב (shûb) to najpierw “powrót” – do miejsc, z których się wyszło, do punktu początkowego, w najgłębszym tego słowa znaczeniu: do Boga, do Jego Słowa, do przymierza i do pamięci o tym, że wszystko jest darem Najwyższego, wszystko pochodzi z Jego ręki.

Dlatego Lud Wybrany, kiedy zbierał plony ziemi, wracał przed ołtarz Pana, aby nie zapomnieć, kim Jest Ten, dzięki któremu ziemia wydała swoje plony. Właśnie wtedy też Izrael przypominał sobie kim jest i składał swoje wyznanie wiary, splecione z pamięci o wielkich dziełach Boga: wybraniu, powołaniu i wyzwoleniu wybranych i powołanych. Ludzkie serca miały pamiętać, że Bóg pamięta o nich. Dzieci błądzących ojców przypominały sobie, że mogą mieszkać bezpiecznie dzięki miłości Boga. Nie muszą już dalej błądzić, ani nie muszą drżeć pod batami czcicieli krokodylich bogów. Są wolni w swojej ziemi. I jedynie Panu to zawdzięczają. Nie obcym. Nie własnej sile. Nie siłom natury. Jedynie Panu. I jedynie Jedynemu należy się pokłon – bo tylko On Jest, i z Niego jest wszystko…

Nowy Lud Wybrany, wchodząc na drogę nawrócenia, idzie śladami serc pierwszych dziedziców Wielkiej Obietnicy. Ta sama ludzka natura – te same pokusy w drodze. Łatwo przyjąć za dane raz na zawsze coś, co wydaje się tak codzienne i oczywiste, bliskie na wyciągnięcie ręki, a jednak pozostające wciąż do zdobycia i utrzymania. Wolność nie jest dana raz na zawsze. Pokój nie jest dany raz na zawsze. Przyjmowanie w trudzie darów owocującej ziemi – nie jest dane raz na zawsze. Nasz czas, ostatnie dni, pokazują to aż nadto wyraźnie. Pokój serca, wolność od grzechu, owoce Ducha Świętego – to dary, które trzeba „rozpakowywać” codziennie od nowa, aby móc codziennie się nimi cieszyć. „Nawrócić się” – to znaczy powrócić do prawdy o tym, że wszystko jest w ręku Pana. Pokój nie jest owocem dyplomatycznych zabiegów, wojna nie znika tylko dlatego, że ktoś okazał się w końcu silniejszy, wolność nie rodzi się tylko z ludzkiej siły i pragnienia bycia niezależnym. Gdyby tak było – wystarczyłaby ludzka przebiegłość, ludzka siła, ludzka mądrość, aby wymarzyć i posiąść ziemię ludzkiej obietnicy szczęścia. Może dlatego, że wiele serc tak właśnie myśli – tak bardzo skomplikowany stał się nasz świat, świat „błądzących Aramejczyków”, którzy przestali pamiętać i słuchać, a żyją tylko po to, aby posiadać i panować, i boskie pokłony chętnie oddają sobie nawzajem…

Czasem trzeba znowu doświadczyć błądzenia, aby odkryć piękno odnalezionej właściwej drogi. Czasem trzeba znowu doświadczyć pustyni, aby odkryć i ucieszyć się darami ziemi kwitnącej drobnymi, zwykłymi, codziennymi darami miłości. Czasem trzeba przejść przez czas niepokoju, aby na nowo odkryć piękno i wielkość pokoju… Czasem trzeba przejść czas nie-owocowania, czas głodu i pragnienia, czas tęsknoty, aby zrozumieć, że człowiek jednak nie jest Bogiem, i znów odkryć, że Jeden Jest, który wyprowadza z niewoli i ratuje z ucisku. Rozłożyć owoce życia może ludzkie serce bez lęku jedynie Jemu. I Jemu jedynie, nie ze strachu, ale z wdzięczności, w odruchu kochającego serca – oddać pokłon.